Czwartek, 08 września 2011 roku, XXIII tydzień zwykły, Rok A, I
W dniu urodzin składa się życzenia, kroi się urodzinowego torta, wspomina przeżyte lata. I rzeczą normalna byłoby usłyszeć w dzisiejszych czytaniach coś ta temat Maryi. Tymczasem słyszymy długą litanie nazwisk, które nic nam specjalnie nie mówią, aby na końcu usłyszeć w końcu imię Maryi jako matki Jezusa, naszego Zbawiciela: Rodowód Jezusa Chrystusa, syna Dawida, syna Abrahama (albo w wersji skróconej, z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak). Nie można czcić Maryi bez odniesienia się do Jezusa, jej Syna. To dla Niego została on wybrana przed wiekami. Tyle pokoleń trzeba było oczekiwać, żeby Bóg stał się człowiekiem, „Bogiem z nami”. Dlatego też, wszystko co mówimy o Maryi i co świętujemy, trzeba umieścić w kontekście tej specyficznej relacji Maryi do Jezusa, jej Syna – Boga z nami.
Pismo Święte milczy o narodzinach Maryj. Na podstawie pism apokryficznych, szczególnie „protoewangelii Jakuba” z II wieku (powstałej w niewielkim odstępie czasu od Ewangelii św. Jana), która opisuje narodziny i młodość Maryi, dowiadujemy się że jej rodzicami byli Święta Anna i Święty Joachim. Bardzo pobożne małżeństwo, niestety bezdzietne. Brak dzieci w tamtych czasach był uważany za karę Bożą za grzechy przodków. Podeszli w wieku małżonkowie nie zniechęcali się pomimo – zapewne – szemrań i dokuczliwych uwag sąsiadów i daremnych modlitw i wołań do Boga o dar macierzyństwa. Głęboko wierzący, tacy pobożni, a Bóg jakby nie widział ich cierpienia, jakby ich zostawił na pastwę złych języków i złośliwych docinek sąsiadów. Ale Bóg postępuje według swoich zasad, niezgłębionych dla człowieka, czasem jakby na przekór człowiekowi.
To z takiego „bezpłodnego” małżeństwa narodzi się właśnie ta Jutrzenka zabawienia, nowa Ewa, wybrana, umiłowana przez Boga, który jej zaufał bezgranicznie i która Boga nie zawiedzie. Wymodlone, wyczekiwane dziecko nareszcie jest im dane, podobnie jak to było w przypadku Abrahama i Sary lub żony Elkany Anny – matki proroka Samuela. Bóg nie jest głuchy na wołanie swych wiernych ale odpowiada, działa w swoim czasie. Byli bezdzietni, skazani –po ludzku – na zapomnienie, na wymarcie, a Bóg wpisuje ich w długą listę pokoleń (dzisiejsza ewangelia), które da światu Zbawiciela. To oni, niby bez przyszłości, stają się narzędziami zbawienia, przyszłością dla wszystkich ludzi.
Nie znamy ani miejsca ani daty narodzenia Maryi (Betlejem, Nazaret albo Jerozolima? 20 - 16 lat przed Chrystusem?). Rodzice, wdzięczni za tak wspaniały dar, oddają małą Maryje do świątyni gdzie uczyła się modlić, poznawała Pismo Święte, rosła w wierze i od samego początku uczyła się być z Bogiem, Jemu służyć. Rodzice dali jej to co uważali za najlepsze dla swego dziecka: wychowanie religijne – życie w bliskości Boga, służenie Mu, odczytywanie i pełnienie Jego woli, stawanie się „służebnicą Pańską”. Rodzice Maryi, poprzez ich głęboką wiarę, nieustanna modlitwę, bezgraniczne zawierzenie Bogu, przygotowali grunt na narodzenie się tej, która stanie się matka samego Zbawiciela.
Jak wiele zależy od rodziców?! Ich wiara, zaufanie Bogu mimo, wydawałoby się, nieuniknionej porażki życiowej, zdanie się na Boga, wydało tak wspaniały owoc dla samych rodziców jak i całego świata. Narodzenie tego wspaniałego owocu, jedynego w swym rodzaju pośród ludzi, dzisiaj właśnie czcimy. To dla nas okazja aby spojrzeć na małżeństwa, na problem „planowania rodziny”, który został dzisiaj zredukowany do sprawy osobistej małżonków albo osiągnięć sztuki lekarskiej. Dzisiejsze święto przypomina nam, że człowiek nie jest wszechmocnym dawcą życia. Został on zaproszony przez Boga do współpracy szczególnie w dziedzinie „przekazywania życia”, którego początek znajduje się w Bogu. To On daje życie, wzrost, dokonuje „wielkich rzeczy” tym, którzy mu zaufali, którzy z Nim współpracują.
Zauważmy jeszcze, że tak narodzenie Maryj jak i narodzenie Jezusa jest dziełem Boga: poczęła „za sprawa Ducha” Bożego. Święty Józef jak i święty Joachim są zaproszeni do opiekowania się poczętym życiem. „Nie bój się wziąć do siebie…”, Józef (jak i Joachim) zdaje sobie sprawę że to nie jego „własność” ale zadanie „opiekuna” zlecone przez samego Boga. Człowiek, jeśli chce naprawdę wykorzystać swą szanse, najlepiej złożyć swój los w Boże ręce i uznać swe życie jako Boży dar za który się jest odpowiedzialnym, a którego nie jest się „panem”, właścicielem ale rządcą. Życie Maryj, wiernej „służebnicy Pańskiej” jest tego dobitnym przykładem. Nasze życie zawsze pozostanie wieczna obietnica szczęścia, obietnicą wzmocnioną wiarą i zaufaniem Panu, a całkowicie spełniającą się w ścisłej łączności z Panem życia, z „Bogiem z nami”.
W tym kontekście zaufania Panu, dawcy życia, w naszej ojczyźnie w tym świątecznym dniu Narodzenia Najświętszej Maryi Panny poświęca się ziarno na zasiew (święto zwie się czasem Matki Bożej Siewnej). Wierzono, że ziarno pobłogosławione przez Maryje zapewni obfite plony i dobry urodzaj (jak mówi staropolskie powiedzenie: Gdy o Matce Bożej zasiano, to ani za późno, ani za rano). Zaorane zagony przyjmą poświecone ziarno, które przed nadejściem zimy zakiełkuje i na wiosnę wyda owoc, który zapewni nam powszedni chleb, niezbędny do życia.
Nic więc dziwnego, że Kościół na progu jesieni, 8 września, chce świętować narodzenie Maryi, Matki Zbawiciela. Jej przyjście na świat przywołuje obraz jesiennego siewu. W Maryi jak w przygotowanej ziemi, Bóg złożył drogocenne „ziarno”, swego Syna, które wydało tak wspaniały plon i zapewniło ludziom życie, zbawienie.
Niech Maryja pomoże nam odczytać Boży plan wobec nas, gdyż każdy z nas ma swe miejsce w planie zbawienia, każde nasze narodzenie, nasze imię, jest zapisane w tej długiej litanii imion w księdze życia. Niech nam pomoże tak żyć i pracować, aby i nasze życie wydało obfity plon jak to święcone dzisiaj ziarno, które z wiarą i nadzieją rolnicy wrzucą w przygotowaną wcześniej glebą, czekając na obfity plon, który da ludziom powszedni chleb niezbędny do życia.
Misjonarz Prowincji Warszawskiej Redemptorystów
o. Zdzisław Stanula CSsR