Wtorek, 01 listopada 2011 roku, XXXI tydzień zwykły, Rok A, I
Drodzy bracia i siostry w Chrystusie Panu!
Dzisiaj w Kościele obchodzimy Uroczystość Wszystkich Świętych. Jednak wielu z nas kiedy myśli o świętości, kiedy przywołuje na pamięć wezwanie Boga „Uświęćcie się więc i bądźcie świętymi, bo Ja jestem święty. Ja, Pan, Bóg wasz!” (Kpł 20,7), to z pewnością przed oczyma ma obraz osób, które zostały przez Kościół wyniesione na ołtarze jako święci czy błogosławieni. Tym osobom oddajemy cześć publiczną, wyrażamy szacunek w Kościele, za ich życie, które odznaczało się ascezą, wielością umartwień, niepodważalną wiarą. Często ich życie było napełnione wielkimi darami nadprzyrodzonymi: mieli objawienia, czy też dar prorokowania, dzięki szczególnym darom od Boga czynili za życia cuda, czy też ponieśli śmierć męczeńską za wiarę. To wszystko prawda. Dzięki swojemu życiu zasłużyli by kierować do nich wezwanie święty czy błogosławiony, by przez ich wstawiennictwo prosić Pana Boga.
Jednak musimy sobie kochani uświadomić, że święty to również bardzo często zwykły prosty człowiek, żyjący wśród nas, często nie doceniany, to ktoś, kto jest w swoim życiu bardzo radosny, przepełniony entuzjazmem, cieszący się życiem, mający przyjaciół, ale też zdecydowany i stanowczy co do swoich decyzji i wyborów życiowych.
A zatem czym jest świętość, należy postawić pytanie, do której zaprasza nas dzisiejsza Uroczystość?
Każdy człowiek, który przez sakrament chrztu świętego stał się dzieckiem Pana Boga, został zaproszony by dążyć do świętości, by w swoim życiu zrealizować słowa Boga „Uświęćcie się więc i bądźcie świętymi, bo Ja jestem święty. Ja, Pan, Bóg wasz!” (Kpł 20,7). Każdy z nas wykonując swoje codzienne zadania, żyjąc w rodzinie, czy w samotności, będąc osobą duchowną lub zakonną może osiągnąć świętość. Jest ona możliwa dla każdego, kto tylko pragnie ją osiągnąć.
Święty bowiem to każdy, kto jest pisarzem, dziennikarzem, tancerzem, mechanikiem samochodowym czy nauczycielem, rolnikiem czy gospodynią domową jeśli autentycznie i konkretnie kocha Boga i swoich bliskich – bliźnich, w których przychodzi do nas sam Bóg.
Święty bowiem to każdy, kto swoją pracę zawodową wykonuje uczciwie i rzetelnie z taką kompetencją na jaką go w danej chwili stać. Ta postawa solidnej pracy sprawia, że otrzymuję od ludzi poważanie staje się autorytetem dla innych.
Święty bowiem to każdy, kto żyje Ewangelią, nie w ładnie brzmiących słowach a w czynach potwierdzających Ewangelię, Boże Przykazania czy Błogosławieństwa. Żyjąc Ewangelią święty daje świadectwo swoim życiem, że Ewangelia przeniknęła całe jego myślenie, odczuwanie i przeżywanie sercem i przeszło w czyny rąk.
Dlatego, aby być świętym trzeba brać przykład z Jezusa Chrystusa i żyć tak, jak on nauczał kierując się w swoim życiu miłością, pokojem, przebaczeniem, żyjąc według Ewangelii o Królestwie Bożym, które się urzeczywistnia w naszym życiu i przez nasze życie.
Dzisiaj Kościół daje nam przykład wielu świętych. Większość z nich to papieże, kapłani, osoby zakonne, założyciele Zgromadzeń zakonnych, męczennicy. Jednak oprócz nich są również tacy święci, którzy nie byli zakonnicami, czy zakonnicami, ale żyli tak jak większość z was normalnym, prostym rodzinnym życiem. Chciałbym dzisiaj waszą uwagę skierować na dwa takie przykłady w historii Kościoła na dodatek współczesne nam.
Lubiła modnie i ładnie się ubierać, była kobietą elegancką. Mama była modną świętą. Mówiła do męża, że jeśli Pan Bóg zachowa ją przy życiu, chce się z tego życia jeszcze bardziej cieszyć, jeszcze mocniej z niego korzystać.
Takie słowa o swojej świętej mamie wyniesionej na ołtarze mówi Emanuella Molla, córka Gianny Berety Molii. Gianna Bereta Molla była pododną, łagodną i uśmiechniętą kobietą, żoną i matką. Potrafiła czerpać z życia pełnymi garściami, cieszyć się nim w sposób cudowny, ale możliwy do naśladowania. Mawiała, że każda najmniejsza rzecz, którą robi, jest hymnem na cześć Boga. Lubiła się śmiać i była bardzo emocjonalna, uczuciowa. Była zwyczajną prostą kobietą. Jednak u podstaw jej świętości leżała rodzina, zarówno ta, w której się wychowała, jak i ta, którą potem stworzyła. Wierzyła, że modlitwa jest bardzo skutecznym i efektywnym narzędziem prowadzenia wielu życiowych spraw. Mając 5 lat przyjęła I komunię świętą i do końca swoich dni karmiła się Ciałem Chrystusa każdego dnia. Jej życie nie było usłane różami. Najpierw umarła jej 26 letnia siostra, a potem rodzice. Została lekarzem, gdyż czuła wewnętrzny przymus pomagania innym. Wiedziała bowiem, że zawód lekarza jest bardzo konkretnym sposobem apostołowania. Daje możliwość spotkania z ludźmi biednymi, skrzywdzonymi, chorymi i wymagającymi pomocy. Ciągnęło ją do takich ludzi, bo widziała w nich Jezusa.
Po ślubie z Piotrem Mollą bardzo szybko przyszło na świat ich troje dzieci. Uwielbiała dzieci dlatego została pediatrą. Kiedy czekała na narodziny ostatniego dziecka pojawił się guz – włókniak. Lekarze zaproponowali jej trzy metody leczenia. Dwie z nich, zakładające aborcję gwarantowały niemal w 100 procentach wyleczenie. Ona jednak wybrała tę trzecią metodę, zakładającą usunięcie guza i pozostawienie nietkniętej ciąży. Nie istniał dla niej inny wybór, jak ocalenie dziecka, które nosiła pod sercem. Miała ufność, że wszystko dobrze się ułoży. Zaufanie, że „Bóg wie lepiej” co dla niej jest dobre nie opuściło jej do końca życia. W czasie porodu pojawiła się sepsa. Konała tydzień w strasznych mękach. Nie chciała żadnych środków przeciwbólowych, gdyż chciała być do końca świadoma i chciała mieć kontakt z dziećmi, z mężem z rodziną. W pewnym liście do swojego męża napisała, że zawsze była stworzeniem przepełnionym miłością. Kochać życie to mieć siłę. To nie egoizm.
Drodzy, biorąc przykład z Gianny Beretty Molli cieszmy się swoim życiem i uszczęśliwiajmy innych. Miłość dała jej bowiem siłę do podjęcia bardzo trudnej decyzji, ocalenia drugiego życia. Wyzbywajmy się więc z naszego życia wszelkiego egoizmu, tego co dzieli i wszelkiej nienawiści, a kierujmy się w naszym życiu miłością.
Świętymi można zostać również żyjąc w związku małżeńskim. Przykładem takiej świętości są Luigi i Maria Quattrocchi. Jest to pierwsza w historii Kościoła katolickiego para małżeńska wspólnie wyniesiona na ołtarze. Kościół zwraca uwagę na ich heroiczność cnót. Oboje zaangażowani byli nie tylko w chrześcijańskie życie swoich dzieci, które zaowocowało powołaniami kapłańskimi, ale również w obowiązki rodzinne rozumiane jako wyraz pracy dla Boga oraz wspólny duchowy rozwój. Rodzinna Quattrocchich bardzo mocno związana była z licznymi akcjami charytatywnymi, szczególnie zaś z opieką Akcji Katolickiej nad chorymi. Od czasów beatyfikacji Quattrocchich przez Jana Pawła II ich wspólne życie,określone jako świętość dwojga oficjalnie zostało uznane za nowy model świętości i pewien przełom w duchowości.
Jest wiele dróg do świętości. Każdy z nas może więc zostać święty jeśli tylko tego bardzo pragnie. A może tego dokonać biorąc przykład z prostego, zwyczajnego życia świętych, których przed chwilą wspomnieliśmy. Oni w swoim życiu doskonale naśladowali Chrystusa, żyjąc w bardzo prosty sposób i kierując się w swoim życiu tym, co głosi chrześcijaństwo. Pamiętajmy, że świętość jest dla każdego z nas i dążmy do niej każdego dnia naszego życia.
Student VI roku Wyższego Seminarium Duchownego Redemptorystów – Tuchów
Brat Diakon Rafał Nowak CSsR