Niedziela, 27 marca 2011roku, III tydzień Wielkiego Postu, Rok A, I
„Sporo wymagałem od siebie i od innych. Moje relacje z moimi nieidealnymi rodzicami były okropnie pokrzywione i pełne nicości, udowadniania racji i cichych dni. Czułem się mądry jak nigdy. I On to rozwalił. I rozwalił starego mnie. Nie tak dawno klęczałem przy łóżku mojego Taty modląc się o jego zdrowie i becząc dziesięć minut jak dziecko, prosząc go o wybaczenie wszystkiego. On pokazuje jak kochać, zmienia mnie, całą moją rodzinę, system moich wartości i to co robię w życiu począwszy od pracy, aż po to, co czytam. Konkretne życiowe cele: kasa, ludzka popularność, mądrość czy adrenalina - przy możliwości przebywania z Nim – to jakieś nędzne namiastki. Dlatego Go pragnę”. Tyle współczesny młody człowiek o postawie bohaterki dzisiejszej Ewangelii.
Ludzkie serce jest przepełnione pragnieniami i dążeniami: pragniemy tylu rzeczy, czasem nawet sprzecznych. Wiemy również, że nie możemy ani wszystkiego zrobić, ani wszystkiego mieć, zatem życie uczy nas, że trzeba dokonywać wyboru pomiędzy naszymi pragnieniami. Nie wszystkie są złe, ale też nie wszystkie są dobre. Trzeba więc cierpliwie uczyć się, za którymi iść, a które zostawić na boku. Postanowić, jakie dążenia postawić na pierwszym planie, bo Bóg mówi do nas także poprzez nasze pragnienia. My sami musimy rozpoznać Jego głos pośród tylu wewnętrznych głosów.
Dzisiejsza bohaterka – Samarytanka - uczy nas jak OBUDZIĆ W SOBIE PRAGNIENIE BOGA. Pismo Święte powie: „Kto odczuwa pragnienie, niech przyjdzie, kto chce, niech wody życia darmo zaczerpnie”. Tam gdzie pragnienie, nasza myśl biegnie do studni, bowiem akcja dzisiejszej Ewangelii przebiega przy niej. W historii zbawienia przełomowe wydarzenia dokonywał się właśnie przy studni.
To studnia w tradycji biblijnej jest symbolem ważnego spotkania, ważnego odkrycia, a woda jest symbolem życia. Słowo Boże dzisiejszej niedzieli prowadzi nas od zwykłej wody do odkrycia wody żywej, którą jest Jezus Chrystus.
Jak wielkie znaczenie dla życia ma woda chyba każdy z nas zdaje sobie sprawę. Nie ma życia bez wody. Woda jest konieczna do życia. Bez wody człowiek ginie. Jest to szczególnie aktualne w pustynnych i półpustynnych krajach Bliskiego Wschodu, zalanych słońcem, suchych i spragnionych deszczu. Na takiej ziemi naród wybrany kroczył za Mojżeszem. Gdy był spragniony, dopominał się wody. Mojżesz uderzył w skałę i wytrysnęła z niej woda. Ta woda, która dawała życie ziemskie jest symbolem innej wody, która daje życie duchowe, życie wewnętrzne. Tą wodą jest Jezus Chrystus – skała naszego zbawienia. Współcześnie można spotkać ludzi, którzy zewnętrznie są pięknymi gwiazdami, a wnętrza mają pustkę, są bez życia, wysuszeni jak pustynia, wegetują z dnia na dzień, bez sensu w życiu.
Zewnętrznie można wyglądać jak modelka, a wewnętrznie można być jak manekin na wystawie sklepu – pięknie ubrany, pięknie umalowany, ale martwy. Taki stan wnętrza można porównać do pustyni. Takie osoby i im podobne, potrzebują żywej wody, potrzebują Jezusa. Tylko On może ożywić serce i nadać życiu prawdziwy sens. Ona, która nosiła w sercu pustynię, była najlepszym przykładem na to jak Jezus Chrystus udziela nowego życia – wody żywej, dającej życie wieczne.
Chrystus Jezus ma moc przemienić każdą pustynię; każdą pustkę w sercu; Jeśli widzisz w sobie potrzebę takiej przemiany, jeśli odczuwasz pragnienie wody żywej, pragnienie ożywienia, wyznaj swoją winę Bogu, otwórz z pokorą całe swoje serce, wypowiedz wszystko Bogu w sakramencie pokuty.
Takie otwarcie i pragnienie Boga często znajdujemy w Biblii. Tak modlił się Dawid: „Boże mój, Ciebie szukam, Ciebie pragnie moja dusza, za Tobą tęskni moje ciało jak ziemia zeschła, spragniona, bez wody”. Dlaczego ja „pragnę Boga”– to pytanie zadano współczesnemu człowiekowi: „bo On daje mi poczucie bezpieczeństwa. Gdy czuję się blisko Niego, to jest we mnie spokój. Ja całe życie się boję, o dzieci, o mamę o rodzinę o jutrzejszy dzień, żeby się nie urwało, żeby się nie popsuło, w pracy się kręciło etc.. etc... Czuję się odpowiedzialna za to wszystko i gdyby nie modlitwa , gdyby nie obecność Boga w moim życiu chyba nie uniosłabym tego”.
Dlaczego pragnę Boga? „Przez parę lat zażarcie walczyłem z wszelkimi formami chrześcijańswa, kłóciłem się, udowadniałem że to się nie klei i jest formą automanipulacji i ucieczką od rzeczywistości. I chyba właśnie dlatego teraz pragnę Boga: jest Osobą, żywą z którą można mieć relację i z którą można się kłócić. Kiedy wykrzyczałem Mu, żeby mi udowodnił, że jest i potem tego doświadczyłem, wszelkie gadanie i udowadnianie straciło wszelki sens. Jest kochający. Jest bliski i indywidualny. Jest wymagający, ale zawsze gra fair. Nigdy mnie nie zawiódł. Niczego nie żałuje i nie żałował, by mi pomagać. Można Go odkrywać całe życie i nigdy się nie znudzić. Dlatego Go pragnę”.
Samarytanka z dzisiejszej Ewangelii to nie tylko pewna konkretna kobieta, która miała szczęście spotkać się z Panem Jezusem. Jest to poniekąd cała ludzkość zagubiona w swoich grzechach i z tego powodu nieszczęśliwa.
Jezus proszący o łyk wody, oto Bóg, który daje w nadmiarze człowiekowi i światu, jawi się jako Bóg proszący. Dawać bowiem, to często umieć przyjmować od drugiego. Przy pulsującym źródle spotyka się wielorakie ludzkie pragnienia. Zapewne pragnienie szczęścia, jakiejś miłości, pragnienie jakiegoś sensu w życiu. Jednak są w człowieku pragnienia, których nie są w stanie wypełnić ani przyjemność, ani piękno. „Niespokojne jest nasze serce, dopóki nie spocznie w Tobie, o Boże” – mówi św. Augustyn. Jedynie Bóg jest w stanie nasycić głód mojego i twojego serca – tylko czy ty Mu na to pozwolisz?
Misjonarz Prowincji Warszawskiej Redemptorystóww
o. Piotr Podraza CSsR