Niedziela, 08 maja 2011 roku, III tydzień wielkanocny, Rok A, I
Skończyły się Święta, wróciliśmy do naszych codziennych zajęć, do pracy, do szkół. I może już przeżycia religijne świąt poszły w niepamięć. Bo my wciąż jak w tej Ewangelii, nie umiemy do końca przemyśleć ważnych spraw naszej wiary, naszego życia religijnego, przeżywamy tylko półświadomie i świętujemy tak jakby to wszystko działo się poza nami. Jakby to wszystko było mało ważnym wspomnieniem. A przecież to co przeżywaliśmy dwa tygodnie temu, to nie tylko wspomnienie, to nie wzruszająca opowiastka o Chrystusie, o Jego przebitych rękach i nogach, o Jego ogromnym cierpieniu i śmierci jaką poniósł dla zbawienia człowieka. Prawda o Chrystusie cierpiącym i zmartwychwstałym ma być wciąż żywa, bo to jest prawda o człowieku, o każdym z nas. Zmartwychwstały Jezus jest ciągle z nami idzie obok nas, jak szedł z uczniami do Emaus i tłumaczy nam Pisma, budzi w nas wiarę w Jego moc, przypomina nam nasze powołanie i wskazuje drogę do świętości, do nieba.
Czy dostrzegamy Go?
Czy myślimy o Nim?
Są przecież dni kiedy my tak zapracowani i znużeni, zajęci sobą, że nawet w świetle dnia nie rozpoznajemy Chrystusa. Dlatego Jezus kieruje do nas swoje mocne słowa: „O nierozumni, jakże nieskore są wasze serca do wierzenia”(Łk 24,25). Jezus wyrzuca nam słabość wiary, brak wiary i przypomina, że nie jesteśmy stworzeni tylko po to, by pchać taczki żywota nie widząc horyzontu. Nie żyjemy po to, by tylko pełzać po ziemi z przygarbionym od zmęczenia grzbietem, ale życie nasze ma rosnąć i zmierzać ku niebu. Jesteśmy bowiem w całości naszego życia odkupieni, wyzwoleni i wezwani do komunii z Bogiem – do świętości. A świętości nie można budować na pustym, bezmyślnym życiu ziemskim. Trzeba nam szukać tego co w górze. A tam w górze to nie mgliste zaświaty, to Ojcowski Dom, w którym zmartwychwstały Jezus przygotował nam miejsce. Tam trzeba nam iść. Trzeba pokonywać bariery strachu, lenistwa, obojętności i egoizmu.
Trzeba nam uwierzyć, że Jezus dla mnie umarł i zmartwychwstał i przyjąć Jego styl traktowania życia i ludzi. I być zawsze blisko Jezusa, a reszty będzie dokonywał w nas On sam. On Jezus zna przecież doskonale nasze życie, naszą ludzką dolę, zna nas zginających tygodniami grzbiet przy ciężkiej, mozolnej pracy, nas, którzy gołymi rękami przerabiamy dobra tej ziemi, by wydobyć z niej chleb dla życia. Zna Jezus naszą wiarę nieraz chwiejną słabą, wiarę której bronimy przed tymi co chcą nam ją osłabić, a może zburzyć treściami jadu, zakłamania a może i nienawiści do Chrystusa i Jego Kościoła. Zna Jezus naszą nadzieję na lepsze jutro, na nowy zasiew, lepszy plon, większy i smaczniejszy chleb, na jutro bez łez u bólu. Zna Jezus i twoją miłość płynącą z czystego serca, miłość, która kocha Kościół, kocha Chrystusa i potrafi kochać drugiego człowieka. Więc Jezusowi trzeba zaufać i zawierzyć mu swoje życie. A my tak często powierzamy siebie i nasze sprawy ludziom i rzeczom. Lokujemy w nich swoje nadzieje i dlatego wciąż zaznajemy goryczy porażek, rozczarowań, smutków i zawodów. Bo nie dopisują ludzie, nie spełniają naszych nadziei i nie zaspokajają naszych pragnień na dobre życie.
„O nierozumni, jakże nie skore są wasze serca do wierzenia Bogu” (Łk 24,25). Te mocne słowa mówi Jezus do swoich uczniów idących do Emaus. Oni załamani, wystraszeni, bo zabito ich Mistrza przez ukrzyżowanie. Więc myślą, że jest zagrożenie też dla ich życia. Skończy się szabat to i z nimi – uczniami Jezusa – zrobią porządek. Więc lepiej uciec do wsi, tam będzie spokojniej, tam można się ukryć. Uciec z miasta które ukrzyżowało Jezusa, nie myśleć o tym co się stało, myśleć o sobie o ratowaniu swego życia.
„O nierozumni, jakże nieskore są wasze serca do wierzenia” (Łk 24,25). Jezus piętnuje słabość wiary swoich uczniów. Przecież tyle im mówił, a słowa popierał czynami, czynami i swoim życiem. A tu okazuje się, że w chwili próby niestety zawiedli. Przyszło zwątpienie. To o co najbardziej Jezus prosił, na czym Mu najbardziej zależało, właśnie tego zabrakło – wiary. Tę wiarę chce Jezus na nowo obudzić. „O nierozumni...” obudźcie się! Uwierzcie! Ja jestem z wami. Nie musicie mnie szukać, trzeba mnie tylko rozpoznać i otworzyć drzwi. Obudźcie się, żyjcie moją obecnością, bo Ja jestem z wami. O jak szczęśliwi i błogosławieni są ci co uwierzyli!
Bądźmy więc ludźmi wiary. Jezus jest z nami. Więc żyjmy Jego obecnością pośród nas. Zechciejmy doświadczać tej bliskości Jezusa. Niech ta bliskość i ciepło Jego miłości raduje nas. Tą wiarą i miłością dzielmy się z innymi. Bo jako wierzący, jesteśmy to winni światu. Dać Boga, przekazać, podzielić się Bogiem. A do tego potrzeba właśnie prostej, ufnej i żywej wiary.
o. Ignacy Proszek CSsR