Niedziela, 15 maja 2011 roku, IV tydzień wielkanocny, Rok A, I
Dzisiejsza przypowieść ewangeliczna, którą opowiedział Jezus, przypomniała, że owce idą za swoim pasterzem, ponieważ znają jego głos. I nie pójdą za obcym, lecz będę uciekać od niego, bo nie znają głosu obcych.
W te słowa nie wierzył pewien człowiek, który uważał, że owce nie potrafią rozpoznać człowieka po głosie. Był przekonany, że zwierzęta te poznają swojego pasterza jedynie po ubraniu. Dlatego, kiedy podróżował przez Palestynę, poprosił napotkanego pasterza, aby pozwolił mu założyć swoje odzienie. Gdy przebrał się w jego strój, zaczął wołać owce do siebie, ale żadna do niego nie podeszła. Nawet najmłodsze nie zwracały uwagi na jego głos. Zrozumiał wtedy, że owce potrafią rozpoznać i odróżnić głos prawdziwego pasterza od obcych głosów.
Ta krótka historia uświadamia nam podstawową prawdę, że aby wędrować przez życie z Bogiem, trzeba znać Jego głos. Jakże ważna to umiejętność, aby pomiędzy tysiącem głosów dźwięczących na tym świecie nauczyć się rozpoznawać głos Boga, Dobrego Pasterza. Uchwycić ten głos Chrystusa, który rozbrzmiewa dziś w Kościele. Jakże ważne, aby w gąszczu tylu głosów docierających do nas wychwycić wołanie Boga, który pragnie naszego prawdziwego szczęścia i dobra.
Usłyszeć głos Boga, mimo, że jest tak bardzo zagłuszany przez różne obce dźwięki, bo i dziś nie brakuje głosów ewangelicznych złodziei i rozbójników, którzy tak naprawdę przychodzą tylko po to, aby niszczyć i zabijać. Ci samozwańczy przewodnicy obiecują złote góry, mamią szybkim sukcesem i łatwym szczęściem. Zagłuszają hałasem mediów, przekonywują i ogłupiają przez reklamy. Wybierz tę firmę ubezpieczeniową, bo ona jest najpewniejsza. Wybierz ten komputer, bo on jest niezawodny. Wybierz ten telefon komórkowy, bo on jest najnowszy. Wybierz ten samochód, bo on jest najbezpieczniejszy. Wybierz tę stację telewizyjna, bo ona jest najlepsza. Wybierz ten horoskop, bo on prawdę ci powie. Kuszą między innymi tym, że szczęście jest ukryte w tym, co człowiek posiada. W pieniądzu, w mieszkaniu, w samochodzie, w zabezpieczeniu materialnym. Ale jesteś szczęściarz – tak mówią koledze, który otrzymał duży spadek po wujku z Ameryki. Wmawiają, że szczęściem jest sukces, który zdobywa się idąc po drabinie. Im wyżej wyjdziesz, tym będziesz szczęśliwszy, zwłaszcza w rywalizacji z tymi, którzy są blisko. A jeżeli nie wyjdziesz, będziesz siedział na niskim szczeblu i będziesz płakał, bo inni będą od ciebie szczęśliwsi. Łudzą także, że szczęściem jest pogoń za przyjemnościami. Liczy się każda przyjemność, chociażby na chwilę. Dziewczyna lubiła słodycze, więc jadła i jadła. Później całą noc wiła się z bólu, a przez następny tydzień musiała pościć, bo lekarz zalecił jej ścisłą dietę. To błędna droga do szczęścia.
Czym zatem jest prawdziwe szczęście, do którego Bóg stworzył człowieka? Na to pytanie odpowiada Jezus w dzisiejszej Ewangelii. „Ja jestem bramą owiec”, „Ja przyszedłem po to, aby owce miały życie i miały je w obfitości”. Prawdziwe szczęście jest świadomością tego, że Bóg mnie kocha, że Bóg mnie potrzebuje, że dla Boga jestem ważny, że On prowadzi mnie dzień po dniu drogą do pełni szczęścia. Czasem drogą trudną, ale zawsze pewną. To św. Augustyn zanotował, że „niespokojne jest serce człowieka, dopóki nie spocznie w Bogu”.
Wśród wielu głosów obiecujących człowiekowi szczęście, jakże koniecznym jest, aby odkryć i usłyszeć głos Boga. Usłyszeć i iść za Przewodnikiem, który przeprowadzi nas bezpiecznie przez życie doczesne ku pełni szczęścia.
Usłyszeć Boga, aby nie dać się oszukać obcymi głosami, które próbują wprowadzić w ślepą uliczkę. Ukazuje to historia pewnego Zbyszka, który wychował się w głęboko wierzącej rodzinie na wsi, gdzie wszyscy spowiadali się regularnie co miesiąc. Od Pierwszej Komunii św. praktykował pierwsze piątki miesiąca i systematycznie przystępował do Komunii św. Było tak do czasu, gdy wyjechał do Krakowa na studia. Tam w zetknięciu z innym, nieco szalonym światem, stracił wiarę. Przestał się modlić i chodzić do kościoła. Od tej chwili prowadził burzliwe życie towarzyskie, w którym nie brakowało alkoholu, nieczystości i nieuczciwości. Przez pewien czas związał się z kobietą i żył z nią w związku niesakramentalnym. Spotykał różnych ludzi, szaleńców, alkoholików, narkomanów i samobójców. W stanach upojenia alkoholowego kilkakrotnie ocierał się o śmierć. Czuł się nękany lękami, depresjami, smutkiem, nienawiścią i rozpaczą. Szukał ucieczki w alkoholu. Rozumiał, że jest na dnie, ale nie wiedział jak się wyrwać z tego piekła. Było tak do czasu, gdy złożony ciężką chorobą jego ojciec zbliżał się do śmierci. Odnaleziony przez szwagra w Krakowie przyjechał do domu na wieś i po długim czasie zobaczył swojego ojca, który był ciężko chory. Wtedy usłyszał ostatnie słowa ojca: „Synu, uporządkuj swoje życie!”. Dotykał wychudłych dłoni ojca i płakał nad sobą. W taki sposób dotarło do niego wołanie Boga. Ojciec zmarł tego samego sierpniowego dnia, a on wrócił do Krakowa i poszedł po jedenastu latach przerwy do spowiedzi. Pełen lęku pytał księdza: czy Bóg wybaczy mi tyle tak potwornych grzechów, lecz ksiądz z wielką cierpliwością tłumaczył mu jak wielkie jest miłosierdzie Boże. Ta spowiedź była początkiem jego przemiany i powrotu do Boga. Zbyszek usłyszał wołanie Boga, doświadczył przebaczenia, wewnętrznego pokoju i umocnienia po stracie swojego ojca.
Życie nieustannie stawia nas wobec niełatwych wyborów. Często czujemy się tak, jakby na skrzyżowaniach naszych życiowych dróg zapaliły się jednocześnie zielone i czerwone światła. Wtedy tak trudno wybrać kierunek.
Dlatego słuchajmy głosu Chrystusa, słuchajmy głosu Ewangelii, słuchajmy głosu Kościoła, słuchajmy głosu Bożych przykazań. One nas nie zawiodą, nie zaprowadzą na życiowe manowce. Dlatego, że Jezus jest bramą do prawdziwego szczęścia. On jest Dobrym Pasterzem!
Misjonarz Prowincji Warszawskiej Redemptorystów
o. Mariusz Więckiewicz CSsR