Niedziela, 19 grudnia 2010 roku, IV tydzień Adwentu, Rok A, I
Zaufać Bogu...
Para młodych narzeczonych chce wstąpić w związek małżeński i założyć rodzinę. Łączą ich wspólne marzenia i plany na przyszłość. Już niedługo będą ze sobą, zamieszkają razem, gdyż kończy się tradycyjny okres narzeczeństwa.
Taki zwykły, normalny obraz i pewnie nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie drobne wydarzenie: „Zanim zamieszkali razem, Maryja znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego”. Z woli i wyboru Boga Najwyższego ma być Matką Zbawiciela. Tę prawdę przekazał jej Boży posłaniec podczas zwiastowania. Dlatego też sprawa ta była dla niej oczywista. Może jej nie rozumiała, ale potrafiła przyjąć ją, zgodzić się z tym, czego oczekiwał od niej Bóg.
Ale ta sama sprawa nie była tak oczywista dla jej narzeczonego, dla Józefa. Był on człowiekiem sprawiedliwym, jak podaje Ewangelista. I kiedy dowiaduje się o rzeczywistości, jaka zaistniała, nie rozumiejąc jej, czuje się zaniepokojony, zakłopotany, a może po prostu poirytowany. W takiej sytuacji przeciętny, normalny narzeczony mógłby przypuszczać, że jego narzeczona albo się zapomniała i nie dochowała wierności, albo też padła ofiarą gwałtu.
Józef jako człowiek sprawiedliwy i szlachetny nie wchodził zbytnio w szczegóły. Był pewien, że on nie jest ojcem dziecka. Ale też miał pewność co do Maryi oraz jej prawości i szlachetności. Miał tę pewność, ale oprócz tego nic więcej nie rozumiał.
Ze strony Maryi sprawa wyglądała chyba nieco prościej. Jeżeli Bóg w cudowny sposób wkroczy w jej życie, to również Bóg poinformuje ludzi, a w szczególny sposób jej narzeczonego o tym, co się stało. Niech Bóg na swój sposób wytłumaczy mu, jak cała sprawa wygląda. Bo jak ona po ludzku ma wytłumaczyć to niezwykłe poczęcie dziecka bez udziału mężczyzny? Jak ma mówić o wydarzeniach, których sprawcą jest Bóg.
Józef był człowiekiem sprawiedliwym, kochał Maryję, a miłość nie może skrzywdzić osoby kochanej. Dlatego chce całą winę wziąć na siebie, chce siebie okryć niesławą. Wtedy Maryja będzie bezpieczna, nikt jej złego słowa nie będzie mógł powiedzieć, bo przecież to jej narzeczony jest winny. Ta prawdziwa, bezinteresowna miłość do Maryi podsuwa mu rozwiązanie: ucieknie potajemnie w nocy, a wtedy wszyscy całą winę złożą na niego za taki stan rzeczy. Taka jest jego decyzja. Podjął ją i chciał ją zrealizować, kiedy po raz kolejny Bóg w niewiarygodny sposób wkracza w życie Maryi i Józefa. We śnie Bóg przychodzi do Józefa i tłumaczy mu: „Nie bój się wziąć swojej małżonki Maryi do siebie, albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów”. To wyjaśnienie Boga wystarczyło. Józef przekonał się, że Bóg włączył go w swój plan zbawienia, że Bóg potrzebuje go jako opiekuna Jezusa. Zaufał i zawierzył Bogu. To zawierzenie wystarczyło, aby Józef wziął brzemienną Maryję do siebie i zaopiekował się nią. To zawierzenie wystarczyło, aby Józef podjął się opieki nad Jezusem. Chociaż nie rozumiał i nie potrafił sobie wyjaśnić wielu prawd związanych z tą sytuacją, zawierzył słowu Boga. U podstaw jego decyzji była wiara w Boga i zawierzenie Bogu. Ta wiara leżała u podstaw jego zgody. I właśnie ta zgoda Maryi, a potem Józefa sprawiła, że w Chrystusie Bóg wszedł pomiędzy ludzi, że stał się jednym z nas, aby nas zbawić i pojednać z Bogiem. Wielkie dzieło zbawcze, którego Bóg dokonał w Jezusie, domagało się pomocy człowieka, Maryi i Józefa. Bóg potrzebował ich wielkiego zaufania i zawierzenia.
Także i dzisiaj nieustannie powtarza się ta sama historia. Bóg potrzebuje człowieka. Bóg potrzebuje twojej i mojej pomocy. Przedziwna rzecz: Bóg, który jest nieograniczony, potężny, od którego wszystko pochodzi, potrzebuje pomocy słabego człowieka. Bóg potrzebuje pomocy od nas, tak jak potrzebował pomocy Maryi i Józefa. Oni nie rozumiejąc do końca, czego Bóg od nich oczekuje, zawierzyli i zaufali Jego słowom, gdyż Bóg jest samą dobrocią i może chcieć tylko dobra. Dlatego też Maryja i Józef wypowiedzieli swoje TAK, swoje AMEN – niech się stanie jak, Ty Boże, chcesz, a my jesteśmy do Twojej dyspozycji. Niech dzisiaj w nas i przez nas urzeczywistnia się Twoje dobro pośród ludzi.
I Bóg przyjął otwartość Maryi i Józefa, i wszedł w historię człowieka i świata. Przyniósł ludziom dobrej woli zbawienie, swoją miłość, swoje Królestwo. Ale w tym miejscu ta historia nie kończy się. Dzisiaj Bóg oczekuje podobnej pomocy, lecz tym razem tej pomocy Bóg oczekuje od ciebie. Chce przez twoją otwartość, twoje zaufanie i zawierzenie wpisać we współczesny świat swoją miłość, swoją dobroć. Bóg chce przez ciebie dalej budować swoje Królestwo. To nic, że nie rozumiesz do końca woli Boga. To nic, że nie wiesz tak po ludzku, czego On od Ciebie chce. Wpatruj się w postać św. Józefa, człowieka sprawiedliwego i za jego przykładem ucz się wiary i zaufania względem Boga!
Nie jest to łatwe, zwłaszcza dzisiaj, gdy proponuje się nam niczym nie ograniczoną wolność. Zaufaj i zawierz Bogu, pozwól mu przez siebie działać. On wie, gdzie przez ciebie może wpisać w świat swoją miłość i dobro. On wie, gdzie jesteś potrzebny. Nie chce ciebie ograniczać. Bóg chce, abyś mu pomógł, Bóg potrzebuje twojej pomocy. Ale jest to możliwe tylko wtedy, gdy zaufasz i zawierzysz Bogu. Z zaufaniem i zawierzeniem Bogu nie jest łatwo, ale jest to możliwe. Mówi nam o tym następująca historia:
„Normalna rodzina: rodzice, troje dzieci, niewielki domek. Normalne życie jak w każdej takiej rodzinie. Rodzice pracują, dzieci chodzą do szkoły, z wyjątkiem ich najmłodszego. Pewnego dnia rodzinę dotyka tragedia. Wada instalacji, a może inna przyczyna jest powodem pożaru, który wybuchł w domu. Zawiadomiona straż przyjeżdża gasić pożar, ludzie przybiegli, aby pomóc. Rodzice z dziećmi z domu wynoszą to, co potrafią uratować z płomieni. Jednak płomienie coraz szybciej rozprzestrzeniają się. Ratując dobytek, zapomniano o najmłodszym. Pozostał w swoim pokoiku na górze domu. Nieubłagany ogień dotarł tam szybko ze swoją niszczycielską siłą. I właśnie wtedy rodzice przypominają sobie o swoim dziecku, choć właściwie to ono samo przypomniało im o swoim istnieniu. Chłopiec stanął przy oknie i rozpaczliwie zaczął płakać i wołać: – Mamo, tato gdzie jesteście?! Mamo, tato, pomocy, ratunku! Jak na jedną komendę rodzice spojrzeli w górę. Ogarnęło ich przerażenie.
Jak mogli zapomnieć o dziecku?! A jednak stało się. Ale teraz rzecz ważniejsza wypełniała ich serce: Jak można dziecko uratować? Jak można mu pomóc? Dziecko stoi w oknie i woła o pomoc. Nie można już wejść do środka. I wtedy ojciec dziecka staje pod oknem i z desperacją w głosie woła: – Skacz! Mówię ci, skacz! Z góry odzywa się głos: – Ja się boję, nic nie widzę oprócz dymu, nie widzę ciebie, tato! I po raz kolejny ten sam głos ojca woła: – Skacz, to nie jest ważne, że ty mnie nie widzisz. Skacz! Ja ciebie widzę, ja ciebie złapię. Dziecko przekonane przez ojca skacze z okna. Wpada w otwarte ramiona ojca, który płacząc, po raz kolejny, już tonem spokojnym, Mówi: – Najważniejsze, że ja ciebie widzę, moje kochane dziecko”.
Historia pewnie znana, wielokrotnie opowiadana. Ale to ona przybliża nam prawdę o zawierzeniu. Dziecko zaufało ojcu. Nie widziało nic oprócz dymu i ognia. Zawierzyło ojcu i dlatego potrafiło skoczyć w niepewne i nieznane. Bo tam był, wołał i zapewniał bezpieczeństwo kochający ojciec.
Takiego zaufania, takiego zawierzenia oczekuje od nas Bóg. Nie rozumiejąc po ludzku, nie wiedząc, czego Bóg chce od nas, dokonujemy skoku wiary w objęcia Boga. Bo Ty, Boże, możesz chcieć tylko dobra. Dlatego działaj przeze mnie i wpisuj w dzisiejszy świat swoją dobroć i miłość. Dlatego Boże, buduj przeze mnie swoje Królestwo pokoju, sprawiedliwości i świętości. Dlatego Boże, niech się dzieje Twoja wola w moim życiu, tak jak w życiu Św. Józefa i Maryi, Matki Twojego Syna.
Homilia zamieszczona na portalu internatowym została zaczerpnięta za pozwoleniem Redaktorów książki:
„Homilie Adwentowe”. Red. R. Hajduk, G. Jaroszewski. „Homo Dei”. Kraków 1998 s. 88-91.
Redemptorysta Prowincji Warszawskiej, Misjonarz , wykładowca teologii pastoralnej w Wyższym Seminarium Duchownym
Redemptorystów w Tuchowie, Administrator Redemptorystowskiego Portalu Kaznodziejskiego – Tuchów
o. Grzegorz Jaroszewski CSsR