Sobota, 25 grudnia 2010 roku, Uroczystość Narodzenia Pańskiego, Rok A, I
W rodzinie Danusi i Piotra wielka radość. Bo oto po dłuższym czasie ich małżeństwa przychodzi na świat syn. Ich radość poprzedziły jednak chwile cierpienia. Danusia dwa razy poroniła, wiele tygodni musiała spędzić w szpitalu, aż w końcu usłyszała tak długo oczekiwane słowa, które uczyniły ją i jej męża szczęśliwymi – „Ma pani syna”. Zapomniała o tym, co do tej pory przecierpiała, bo oto ujrzała oczekiwane nowe życie, które w jej małżeństwo i życie osobiste wniosło bardzo wiele radości.
Tak to jest w naszym życiu, że z narodzeniem dziecka łączy się radość. „Jakie kochane, nieporadne, bezbronne?!” – mówią matki, trzymając na rękach swoje pociechy. Zapraszają swoich znajomych i rodzinę, by nie tylko pokazać im niemowlę, ale przede wszystkim podzielić się z nimi swoim szczęściem. Dziecko wypełnia pustkę w rodzinie, jednoczy małżeństwo, wnosi pokój. Rodzice, którzy cieszą się z potomstwa, nie liczą nieprzespanych nocy z powodu płaczu swojego dziecka, chwil spędzonych przy jego karmieniu, a potem dni i lat poświęconych jego wychowaniu. Czynią to wszystko, „bo bardzo kochają”, a miłości nie da się odmierzyć ani czasem, ani wysiłkiem, ani pieniądzem.
Bywa jednak i tak, że dziecko nie przynosi ludziom radości. Spotkałem matki, które przeżywały rozpacz z obawy, iż nie dadzą rady donosić i wykarmić swojego dziecka, bo są za bardzo zmęczone i zapracowane. „A może będą się ze mnie śmiać?” – i taka obawa często rodzi się w sercu kobiet, które oczekują potomstwa. A gdy już nowy człowiek przychodzi na świat, w oczach matki dostrzega nie radość, ale smutek i strach.
W dzisiejszą noc wołamy: Narodził się nam Zbawiciel! Jezus przyszedł na świat pośród zwyczajnych ludzi: zabieganych, zatroskanych o swoje sprawy, żyjących w biedzie. Sprawił ludziom wielką radość, bo Bóg przyjął ciało ludzkie, by wlać w nasze serca nadzieję i miłość. Tej radości doświadczyli Maryja, Józef i pasterze pospiesznie udający się do betlejemskiego żłóbka. Jezus narodził się, by przynieść radość ludziom dobrej woli, aby oświecić pozostających w ciemności i mrokach śmierci. Narodził się jako małe, bezbronne Dziecko, by wśród ludzi wzrastać i dzielić ich los. Przyszedł na świat, by rozpalić serca ludzkie ciepłem boskiej miłości.
Niestety, tak jak i dzisiaj dla wielu ludzi dziecko, które ma się narodzić, nie jest kimś, na kogo czeka się z radością, tak i narodziny Jezusa nie dla wszystkich były chwilą oczekiwaną. Gdy Herod usłyszał nowinę o narodzinach Chrystusa w Betlejem, zatrwożył się, a z nim cała Jerozolima. Jak wielu nie potrafiło w tym Niemowlęciu zobaczyć Boga?! Może to przerastało ich umysły – jak Mesjasz – Bóg Mocny może przyjść na świat jako dziecko? Być może oczekiwano kogoś z armią żołnierzy i z mieczem w ręku na czele hufców anielskich? A tu Mesjasz przychodzi w tak zaskakujący sposób. Przychodzi, by tak jak niemowlę przynosi radość swoim najbliższym, obudzić szczery uśmiech na twarzach wszystkich ludzi i nadzieją obdarzyć błądzących, głodnych i uciśnionych.
A jakie uczucia budzi we mnie mały Jezus, który leży przede mną w żłobie położony? Może jestem obojętny i niewzruszony, a może nawet spoglądam na żłóbek ze smutkiem i niechęcią? Może jestem podobny do Heroda, który boi się Jezusa, bo myśli, że Ten odbierze mu władzę, zniszczy jego karierę, zuboży i wystawi na pośmiewisko? A może wstydzę się, że tutaj przyszedłem tej nocy, bo co o mnie inni pomyślą? A może jestem tu tylko z obowiązku, gdyż w Święta trzeba pójść na Pasterkę, a narodziny Jezusa przynoszą mi tyle radości, co wspomnienie o jakiejś bajce z dzieciństwa? Ile jest we mnie radości z narodzin Boga?
Serce dziewczynki, która miała na imię Maleńka, pełne było miłości i radości. Maleńka pomagała swoim rodzicom, na ile ją było stać. Jednak ojciec Maleńkiej był bardzo chory. Nie mógł zarabiać na rodzinę. Matka ciężko pracując, utrzymywała rodzinę. Z dnia na dzień było coraz trudniej. Zbliżał się czas świąt Bożego Narodzenia. Maleńka zgodnie z tradycją wystawiła swój but na podarek gwiazdkowy. Położyła się spać. Rodzice ze smutkiem i łzami w oczach wiedzieli, że nie stać ich na jakikolwiek prezent. Przeżywali bardzo chwilę, w której ich kochana Maleńka stwierdzi, że nie otrzymała żadnego prezentu.
Gdy Maleńka zbudziła się, podeszła do kominka, by zobaczyć, czy w pantoflu jest podarunek. Wtem rozlega się jej wołanie: „Tatusiu, mamusiu, zobaczcie, co dał mi Jezus!”. W buciku leżał mały ptaszek, cały drżący. Tatuś tłumaczył to tym, że prawdopodobnie wypadł z gniazda i przez komin dostał się do środka. Maleńka jednak bardzo cieszyła się i wierzyła, że ten ptaszek nie przypadkiem wpadł do jej bucika, ale jest podarunkiem na Boże Narodzenie. Jej radość była wielka, gdy głaskała i przytulała drżącego ptaszka, żywe stworzenie, małe i bezbronne. (Bruno Ferrero, Nowe Historie)
Jezus, rodząc się jako małe, bezbronne Niemowlę, chce nam sprawić radość. Przynosząc wraz ze swoimi narodzinami nadzieję, ufa, że weźmiemy Go z radością w nasze czyste ręce i przytulimy mocno do naszych serc, tak jak Maleńka przytulała do siebie drżącego i bezbronnego ptaszka. A wszystko po to, by doświadczyć pokoju i radości, którą Jezus przynosi światu poprzez swoje narodziny. Tak jak nowo narodzone dziecko wnosi w rodzinę pokój, miłość i jedność, tak niech Jezus Chrystus napełni nasze serca tym, co najpiękniejsze: miłością, wiarą i nadzieją.
Homilia zamieszczona na portalu internatowym została zaczerpnięta za pozwoleniem Redaktorów książki:
„Homilie Adwentowe”. Red. R. Hajduk, G. Jaroszewski. „Homo Dei”. Kraków 1998 s. 124-126.
Misjonarz Prowincji Warszawskiej Redemptorystów
o. Andrzej Bałuk CSsR