Sobota, 25 grudnia 201o roku, Uroczystość Narodzenia Pańskiego, Rok A, I
Błogosławieni ubodzy…
We Francji na Boże Narodzenie opowiadają taką legendę:
„W pewnej zamożnej krainie panował dzielny i potężny król, który co roku w dzień Bożego Narodzenia udawał się do katedry, aby zgodnie ze zwyczajem oddać hołd Dziecięciu Jezus.
Gdy więc nadeszło Boże Narodzenie, król poszedł do katedry. Kiedy zbliżał się do żłóbka, usunięto na bok drewniane figury pasterzy, aby zrobić miejsce dla króla. Odepchnięto do tyłu tłum ludzi ubogich i nieważnych, aby zrobić z przodu miejsce dla wielkich. Król przyklęknął przed żłóbkiem, rzucił swoją koronę na posadzkę i powiedział donośnym głosem: To dla Ciebie, Jezu!
Dostojni dworzanie i rycerze królewscy zamierzali pójść za przykładem swego króla i pochwalić się wobec wszystkich swoimi darami. Jeden spoglądał na drugiego, by przekonać się, czy aby nie przyniósł Jezusowi większego podarku.
Nagle dziecko, które stało ze świecą obok żłóbka, zawołało głośno: On ma zamknięte oczy! Jezus zamknął oczy!
Nastała głęboka cisza. Wszyscy wpatrywali się w Jezusa, w Maryję, Józefa i pasterzy i nie mogli się nadziwić: wszyscy w stajence mieli zamknięte oczy. Dumni panowie, którzy do tej pory butnie wymachiwali ramionami, zastygli w niepewności.
Wtedy nie wiadomo skąd, zjawił się w katedrze ubogo odziany, brodaty mężczyzna. Przepychając się do przodu, wołał na cały głos: Zatrzymajcie się, panowie! Jezus zamknął swoje oczy, gdyż ustawiliście się przed żłóbkiem w niewłaściwej kolejności. Najpierw powinni przybyć pasterze, a nie królowie. To oni jako pierwsi powinni usłyszeć Dobrą Nowinę, nie dając w zamian żadnych darów, chyba że swoje otwarte serca. Boże Narodzenie ustawia bowiem ludzi w odwrotnej kolejności niż zwykle. W tym dniu ludzie bez znaczenia – niewidomi, ubodzy, mali i pogardzani – prowadzą swoich władców.
Dlatego ustąpcie miejsca, panowie! Zróbcie przejście dla błogosławionych z Ewangelii! I rzeczywiście, im bardziej sznur nędzarzy, dzieci w łachmanach oraz ubogich kobiet i mężczyzn zbliżał się do żłóbka, tym szerzej Jezus otwierał swoje oczy i spoglądał z radością na przybywających z pokłonem”.
To tylko legenda, pełna niezwykłych wydarzeń. Ale w każdej legendzie obok dziwów, które natychmiast przykuwają uwagę, ukryte jest także maleńkie ziarenko prawdy. Uda się nam je odkryć, gdy odpowiemy sobie na pytanie: Dlaczego ludzie ubodzy są tak bliscy Jezusowi? Dlaczego ich obecność tak bardzo raduje Jezusa?
Szukając odpowiedzi, spójrzmy na karty Pisma świętego. Przecież owa legenda jest tylko jednym z tysięcy komentarzy do najwspanialszej i najprawdziwszej historii o narodzinach Boga w Betlejem.
Do żłóbka, w którym narodził się Jezus, najpierw pospieszyli pasterze. Byli to ludzie biedni i prości, ale to właśnie oni jako pierwsi dostrzegli niezwykłe znaki, to do nich jako do pierwszych dotarł radosny śpiew zastępów anielskich. Pierwszy hołd małemu Jezusowi złożyli biedni pasterze. Ci zaś, olśnieni tym cudownym wydarzeniem, nie mogli milczeć. Dlatego rozpowiadali dookoła o tym, co widzieli. Ubodzy pasterze jako pierwsi ponieśli w świat radosną nowinę o narodzinach Zbawiciela.
Pierwsze godziny swojego ziemskiego życia Jezus spędził pośród ludzi ubogich. I ta betlejemska noc będzie w jakiś sposób powtarzać się przez całe Jego życie. U początku swego publicznego nauczania Jezus powie: „Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę” (Łk 4, 18). I rzeczywiście, otoczony tłumem żebraków, kalek, nieszczęśników Jezus wędruje przez Palestynę. Uzdrawia chorych, wydobywa upadłych z nędzy moralnej, załamanych dźwiga z rozpaczy. Im też błogosławi: „Błogosławieni jesteście wy, ubodzy, wy, którzy teraz głodujecie, wy, którzy teraz płaczecie, bo wielka jest wasza nagroda w niebie” (Łk 6, 20–23). Za nich dziękuje i wielbi Ojca: „Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom” (Łk 10, 21).
Boga może rozpoznać tylko człowiek prosty i ubogi i tylko taki może się do Niego zbliżyć. Nie, nie chodzi tylko o nędzę materialną. Człowiek ubogi to nie tylko ten, kto niewiele zarabia, jest niezaradny i mało gospodarny. Człowiek ubogi to nie tylko ktoś, kto nic nie posiada, ale to przede wszystkim człowiek, który całym sercem przylgnął do Boga, bezgranicznie Mu ufa i we wszystkim szuka Jego woli; ubogi to ktoś, kto dzieli z Ojcem niebieskim swoje troski i Jemu przedstawia swoje potrzeby, gdyż wie, że Bóg go nie zawiedzie. Tylko taki człowiek, który potrafi oderwać wzrok od ziemi i spojrzeć w niebo, może rozpoznać Boże znaki i usłyszeć radosne Gloria, które poprowadzi go do Betlejem. Tylko człowiek ubogi może odnaleźć drogę do Boga, który w Jezusie Chrystusie uniżył samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi (Flp 2, 6–7). Tylko ubogi w bezbronnym i nagim Dziecięciu może rozpoznać Zbawiciela.
My także jesteśmy biedni. Nie żyjemy przecież w kraju, który należy do naj zamożniej szych, a średniego zarobku w Polsce nie można porównać z płacą, którą otrzymuje przeciętny pracownik na Zachodzie. Narzekamy na ceny i podatki. Wielu nie może znaleźć dla siebie pracy. To wszystko nas przygniata i zasmuca. Staramy się jakoś temu zaradzić, zabiegamy o lepsze warunki życia. I słusznie, gdyż mamy do tego prawo.
Jednak w tym dniu, w którym patrzymy na ubogo narodzonego Boga w Betlejem, odrzućmy na bok nasze troski i radujmy się! Nie, Bóg nie zamieni naszego M2 w pałac ani nie napełni naszych portfeli studolarówkami. To nic dziwnego – z pasterzy, którzy pospieszyli do Betlejem, Bóg także nie uczynił milionerów. A jednak mamy powody do radości. Przecież On dla nas stał się ubogim, aby nas swoim ubóstwem ubogacić (2 Kor 8, 9). Bóg chce być naszym największym bogactwem, On sam dzisiaj powierza nam Siebie. Kto przyjmie z wiarą, że Jezus jest Bogiem i Zbawicielem, kto zobaczy w Dziecięciu dobroć i miłość naszego Boga (Tt 3, 4), usłyszy: „Jesteś błogosławiony, w Bogu odnajdziesz pełnią szczęścia. Popatrz, jak w Betlejem czekam dziś na Ciebie i na tych wszystkich, którzy są utrudzeni i obciążeni, aby ich pokrzepić” (por. Mt 11, 28).
Jezus – odwieczne Słowo Ojca stało się Ciałem i zamieszkało między nami (por. J 1, 14). A my przybyliśmy tutaj, by spotkać Jezusa i oddać Mu hołd – nie jak owi bogacze, o których opowiada legenda. Nie przychodzimy do Jezusa pewni siebie i dumni ze swoich bogactw jak ów dostojny monarcha. Nie jesteśmy jak owi możni panowie, ówcześni biznesmeni, którzy więcej uwagi zwracają na podarki niż na boskie Dziecię. Stajemy przed Jezusem jak ubodzy pasterze, którzy spoglądają w niebo, dają się prowadzić Bogu i wielbią Go za wszystko, czym ich obdarza. Niech On na zawsze będzie naszą radością naszym jedynym i najcenniejszym skarbem!
Homilia zamieszczona na portalu internatowym została zaczerpnięta za pozwoleniem Redaktorów książki:
„Homilie Adwentowe”. Red. R. Hajduk, G. Jaroszewski. „Homo Dei”. Kraków 1998 s. 124-126.
Misjonarz Prowincji Warszawskiej Redemptorystów
o. Ryszard Hajduk CSsR