Niedziela, 07 sierpnia 2011 roku, XIX tydzień zwykły, Rok A
„Wierzyć to znaczy chodzić po wodzie
Chodzić za Jezusem, kiedy lepiej jest lub kiedy gorzej
Wierzyć to znaczy spoglądać w niebo, kochać bliźniego
I żyć wszystkim na co dzień”.
Jak smutne i samotne musi być życie tego, kto stracił wiarę w drugiego człowieka. Wiarę w żonę lub męża, brata czy córkę, przełożonego, wiarę w przyjaciela… Oto bowiem, gdy wygasa w nas płomień wiary w szlachetność ludzkich postaw, prawdziwość człowieczych słów i szczerość intencji tego, który patrzy ci w oczy, podważona zostaje tym samym istota człowieczej wspólnoty, traci sens trud spracowanych dłoni i codzienna zapobiegliwość o lepsze jutro. Nie starczy nam bowiem tylko logicznie rozumować, dyskutować, zawierać umowy, zarabiać i wydawać, robić kariery i smakować lazurowego dobrobytu życia… Człowiek tak do końca i naprawdę nie może w pełni żyć i spełniać się bez wiary… Nawet ateizm jest przecież swoistą przewrotną wiarą w to, że Boga nie ma… Ja zaś nieudolnie i po omacku, ale jednak wierzę, że nie wyszedłem znikąd i nie zmierzam w nicość. Wierzę, że od chwili mego poczęcia niosę tchnienie Najwyższego, mą osobowość, mą duszę, że w dzień swój ostatni złożę ją na powrót w dłonie kochającego Ojca.
Patronem tej naszej potykającej się o kamienie grzechu i zwątpienia, wiszącej na włosku, ale wciąż – wiary, jest w tę sierpniową niedzielę św. Piotr. Książę Apostołów jawi się nam jako ludzki, pełen kontrastów, a przecież budzący sympatię i zaufanie, człowiek z krwi i kości. Wiedział czym jest miłość, widział też czym zdrada… Rybak, który całe życie spędził nad wodą i w wodzie, podczas swego spaceru po falach Genezaret zaczyna tonąć, gdy znika moc wiary i zaufanie do Pana. „Na dobrą sprawę – pisze Tadeusz Żychiewicz – jest rzeczą bardzo wątpliwą, czy ktokolwiek z nas postawiony w sytuacji Piotra odważyłby się w ogóle wytknąć nogę poza burtę łodzi. A jeśli już – byłby to co najwyżej płochliwy ruch człowieka badającego koniuszkiem palców temperaturę wody. Piotr jest przy nas gigantem wiary…”.
We współczesnym człowieku jest też pragnienie „kroczenia po wodzie”, czyli przekraczania granic własnych ograniczeń i niemożności. Kolejne wynalazki, zdobycze nowoczesnej techniki, medycyny, potęga ludzkiej myśli… Ilekroć w naszych marzeniach o „kroczeniu po wodzie” nie będziemy jednak wpatrywać się w Dawcę życia i sensu naszego istnienia, tylekroć doświadczymy tym tragiczniej strachu przed utonięciem we wzbierającej wciąż od nowa fali naszej skończoności i przygodności. Piotr tak długo szedł bezpiecznie po wodzie, jak długo wpatrywał się w oliwkowe oczy swego Mistrza...
Misjonarz Prowincji Warszawskiej Redemptorystów
o. Maciej Sadowski CSsR