Niedziela, 25 września 2011 roku, XXVI tydzień zwykły, Rok A, I
Na powrót do Boga nigdy nie jest za późno!
Na początku ubiegłego stulecia, w roku 1911, pięcioosobowa ekspedycja brytyjskich badaczy wyruszyła, by zdobyć Biegun Południowy. W bardzo trudnych warunkach mieli oni do pokonania ponad tysiąc kilometrów. Mimo śniegu, lodu, potwornego zimna i silnego wiatru, wyprawa zakończyła się sukcesem. Niestety, radość i sława tej piątki śmiałków trwały bardzo krótko. Podczas drogi powrotnej z powodu zimna i wycieńczenia wszyscy zmarli zaledwie kilka kilometrów od miejsca, w którym mogliby otrzymać pomoc. Jednym z tych odkrywców był Bill Wilson. Mądry, wykształcony, lecz obdarzony bardzo niemiłym – jak to relacjonowali jego koledzy ze studiów – charakterem. Zyskał nawet przydomek „cynika”. Sam o sobie mówił, że nie liczy się z nikim i woli być egoistą, bo to jest wygodne w życiu. Jednak jak dowiadujemy się z kroniki, prowadzonej przez uczestników wyprawy, podczas ekspedycji, z biegiem dni stawał się on innym człowiekiem. Bardzo pozytywną opinię wydał o nim kierownik wyprawy, który nazwał go duszą towarzystwa i gotowym do poświęcenia i wyrzeczeń dla innych. Podczas wyprawy otrzymał inny przydomek: „Bill, który wprowadza pokój”. W tejże kronice ekspedycji, sam Bill napisał na kilka godzin przed śmiercią: „Niezależnie od tego, czy będę długo żył, czy jutro umrę, wiem, że jestem w rękach Boga i żyję po to, by innych do Boga przyprowadzić (…), musimy czynić, co tylko możemy, a resztę pozostawmy Bogu”.
Postawa Billa pokazuje nam przemianę jego serca. Przyczyną i głównym powodem tej przemiany jest konkretne doświadczenie życiowe, wędrówka, trudności, ale przede wszystkim zwrócenie się i odniesienie całego swojego istnienia do Boga. Podobną drogę ukazuje nam dzisiaj Jezus w Ewangelii, kiedy daje nam przykład dwóch synów, których ojciec zaprosił do pracy w winnicy. Zwróćmy uwagę na drugiego z nich. Najpierw nie chce iść pracować i sprzeciwia się woli ojca, później jednak następuje refleksja i opamiętanie. Idzie, a może lepiej powiedzieć, powraca do winnicy swego ojca. Potrzebny był pewien czas, być może trudności i problemy, by przemyśleć raz jeszcze swoje życie i postąpić zgodnie z wolą ojca. Dziś nie jest czymś łatwym uznać swój błąd, przyjąć taką sytuację do wiadomości i się z nią pogodzić. Tym bardziej obco brzmią w naszych uszach słowa z Listu Św. Pawła do Filipian: „(…) dopełnijcie mojej radości przez to, że będziecie mieli te same dążenia: tę samą miłość i wspólnego ducha, pragnąc tylko jednego, a niczego nie pragnąc dla niewłaściwego współzawodnictwa ani dla próżnej chwały, lecz w pokorze oceniając jedni drugich za wyżej stojących od siebie. Niech każdy ma na oku nie tylko swoje własne sprawy, ale też i drugich”. Cały proces naszego nawrócenia zaczyna się od pokornego spojrzenia na swoje własne życie. Często Bóg posługuje się cierpieniem, ciężką sytuacją materialną, czy inną trudnością, by zwrócić naszą uwagę na to, co tak naprawdę jest najważniejsze, na potrzebę pełnienia Jego woli w naszym życiu. Bóg nas kocha, dlatego nie rezygnuje z nikogo. Cierpliwie czeka, dając każdego dnia mnóstwo szans i okazji, by powrócić do Niego. A ten powrót jest rzeczywiście możliwy. Pokazuje nam to przykład z dzisiejszej perykopy ewangelicznej, świadczy o tym również życie wspomnianego na początku odkrywcy Billa Wilsona oraz wiele dawnych i współczesnych historii wielkich świętych, takich jak św. Paweł, czy św. Augustyn, a także zwykłych, prostych ludzi, często żyjących obok nas.
W świetle tych wszystkich świadectw, a przede wszystkim dzisiejszych słów Boga, skierowanych do każdego z nas, popatrzmy na własne życie. Być może wiele razy mówiliśmy Bogu tak, jak pierwszy syn „idę”, czyniliśmy wiele obietnic, by później żadnej z nich nie dotrzymać. Może równie często były i chwile, kiedy celowo i świadomie odrzucaliśmy zaproszenie Boga do pójścia za Nim.
Prośmy dziś naszego najlepszego Ojca – Boga, abyśmy nie lękali się powracać do Niego, lecz z radością i zapałem, każdego dnia pozytywnie odpowiadali na Jego propozycję! Amen.
Misjonarz Prowincji Warszawskiej Redemptorystów
o. Grzegorz Woś CSsR