Czwartek, 8 grudnia 2011 roku, II tydzień Adwentu, Rok B, II
Uczynił Ją Niepokalaną, bo nas miłuje
W święto Niepokalanej stajemy wobec niepojętej miłości Boga wobec człowieka. Ten, który jest pełnią istnienia i szczęścia, powołuje do istnienia stworzenie na obraz i podobieństwo swoje – człowieka. Powierza mu wszelkie stworzenie.
Wobec tej bliskości Boga, hojności Jego miłości, zaskakuje czyn człowieka, który jest odmówieniem Bogu zaufania, odwróceniem się od Niego, postawieniem się na równi z Bogiem. Dotykamy tu tajemnicy zła, niesprawiedliwości człowieka wobec Boga, którą to rzeczywistość określamy grzechem pierworodnym.
W tym momencie musi ogarnąć nas zdumienie, które rodzi się z usłyszanych przed chwilą słów zlekceważonego przez człowieka Boga: „Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje, a potomstwo jej: ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu pięte” (Rdz 3, 15).
Oto Ten, który został odrzucony przez swoje stworzenie – przez człowieka, który został uznany za kłamcę, wyciąga dłoń, zabiega na nowo o jego przyjaźń z człowiekiem. A przecież ono nie może niczego dodać do Jego pełni, do szczęścia, tak jak w niczym nie pomniejszyło Go wtedy, gdy Go odrzuciło, wzgardziło Nim. Przekracza to możliwości naszego rozumienia, a gdy wnikamy w usłyszane słowa obietnicy, rodzi się w sercu zachwyt i wdzięczność z faktu, że tak bardzo Bogu na nas zależy, tak ważni jesteśmy dla Niego. Pozostaje nam dać się porwać liturgii i podjąć wezwanie „śpiewajcie Panu, bo uczynił cuda” (Ps 98, 1), wołać z radością na cześć Pana, cieszyć się i weselić z cała ziemią.
Kościół zaprasza nas dziś, abyśmy wielbili Boga za zapowiedzianą przed wiekami Niewiastę, której potomstwo zmiażdżyło głowę szatana – za Maryję. Mamy szczęście żyć, gdy Bóg w Jej Synu Jezusie Chrystusie przywrócił nam godność Jego dzieci. I może w pełni zdumienia i zachwytu rozważmy to, że Bóg w Jezusie Chrystusie uniża siebie, przyjmuje „postać sługi” (Flp 2, 7), staje się jednym z nas, naszym bratem, aby obdarzyć nas udziałem w swoim życiu, w swojej wielkości i chwale.
Aby stać się podobnym do nas we wszystkim, z wyjątkiem grzechu, z którego chce wyrwać, zapragnął przejść przez wszystkie etapy naszego życia, uświęcając je równocześnie. Na tej drodze nie mogło zabraknąć matki i oto przed chwilą wsłuchiwaliśmy się w słowa zwiastowania: „Bądź pozdrowiona, pełna łaski, (...) błogosławiona ... między niewiastami” (Łk 1, 28).
Wydaje się, że rozumiemy zmieszanie Maryi na słowo pozdrowienia, a w myślach dopada nas pytanie: jak to możliwe, aby stworzenie mogło być matką swojego Stwórcy? I słyszymy odpowiedź Ewangelii: „Dla Boga nie ma nic niemożliwego” (Łk 1,37).
Ma być matką dziecka, o którym mówił anioł: „Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym” (Łk 1, 25). Będzie Synem Bożym. Trzeba więc, aby Jego Matka była święta. Jest wyjątkową matką, jedyną – jest Matką Odkupiciela, Zwycięzcy zła, grzechu. Jest jednak równocześnie człowiekiem, córką Adama, a więc jak każdy człowiek, potrzebuje odkupienia. I została odkupiona, chociaż inaczej niż my – doskonalej. Matka Odkupiciela została ustrzeżona od popadnięcia w grzech, gdy my wszyscy zostaliśmy wyzwoleni z niewoli grzechu, podniesieni z niego. Matka Zbawiciela, Świętego nad świętymi, Zwycięzcy zła, grzechu, została obdarzona łaską na miarę jedynego powołania. A więc uświęcona, ustrzeżona od grzechu pierworodnego – Niepokalana! A więc nie ma w Niej nawet cienia grzechu. Jest to odbicie blasku Jej Syna – Odkupiciela. Wszystko to zostało jej dane nie ze względuna Jej zasługi, ale ze względu na Świętego, na Jej Boże Macierzyństwo, a więc ostatecznie ze względu na nas, bo Syn Boży zechciał stać się człowiekiem przez narodzenie się z Niej dla naszego zbawienia. Bóg przygotował Synowi matkę odpowiednio do Jego godności.
Bóg chcąc przywrócić także nam godność dziecka Bożego, zniszczony przez grzech pierworodny obraz i podobieństwo zamierzony w stworzeniu, odnowił go najpierw w Maryi. Paweł VI pisząc o Maryi mówi, że Ona najbardziej zasługuje na określenie, jakie Bóg nadał człowiekowi: „Obraz Boga, podobieństwo Boga. Doskonały człowiek”.
Maryja ma świadomość wybrania, na które w żaden sposób nie zasłużyła. Wyznaje, że Bóg odkupił Ją przez swego Syna: „Raduje się duch mój w Bogu Zbawicielu moim” (Łk 1, 47). A Kościół wkłada w usta Maryi słowa proroka Izajasza: „Przyodział mnie w szaty zbawienia i okrył płaszczem sprawiedliwości” (Iz 61, 10).
Maryja staje więc w całej pokorze wypowiadając „oto ja służebnica Pańska” (Łk 1, 38), oddaje należną część Bogu: „Wielbi dusza moja Pana...” (Łk 1, 46). Z pokorą spieszy do Elżbiety, aby posługiwać, a „swoje posłanictwo będzie musiała przeżywać w cierpieniu u boku cierpiącego Zbawiciela i będzie bolesne” – pisze Jan Paweł II. Swoje powołanie wypełni do końca, nie zmarnuje łaski, którą otrzymała ze względu na nie.
Odkupiona inaczej niż my, od chwili swego poczęcia wyłączona z podlegania zmazie grzechu pierworodnego ze względu na zasługi Jezusa Chrystusa, pozostała przecież nadal stworzeniem – człowiekiem. W swojej wolności mogła powiedzieć Bogu „tak”, mogła odrzucić Bożą propozycję. Maryja w swojej wolności zawierzyła bezgranicznie Bogu, wypełniła do końca swoje powołanie aż po krzyż, aż do trwania na modlitwie z Apostołami w Wieczerniku.
Wielbiąc z Maryją Boga, która śpiewała „wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny” (Łk 1,49), musimy w pokorze wyznać z papieżem Piusem IX, że tej wolności od wszelkiej zmazy grzechu, niewinności i świętości, nikt poza Bogiem nie może pojąć, ani sobie wyobrazić.
Maryja, Niepokalanie poczęta, uczy nas jednak odpowiadać na Boże powołanie, na Boże obdarowanie. Św. Paweł przypomina nam dziś w liście do Efezjan, że i nas Bóg „napełnił wszelkim błogosławieństwem duchowym” (Ef 3, 1), obdarzył nas łaską na miarę naszych zadań, naszego powołania. Nasze powołanie rozstrzyga się w konkretnym życiu – w rodzinie, w szkole, urzędzie, szpitalu, i tu mamy stawać się „święci i nieskalani”.
Bóg powołując nas do świętości, do udziału w Jego życiu, do zbawienia świata, do szczęścia, stawia nas w konkretnym miejscu i czasie, powierza określone zadanie. Uzdalnia nas równocześnie, abyśmy mogli je odczytać, przyjąć jako uszczęśliwiającą wolę Bożą, jako zaproszenie do udziału w dziele zbawczym, w budowaniu Królestwa Bożego. Powołanie jest największym Bożym darem i Maryja je rozpoznała, odpowiedziała Bogu „tak” i została swojemu fiat wierna do końca.
Jej powołanie było racją niezwykłych, wprost wyjątkowych łask – Niepokalanego Poczęcia. Bądźmy pewni, że w ślad naszego powołania płyną łaski dla jego realizacji. Skoro Bóg wybiera dla nas określoną drogę, to też obdarza nas łaskami, swoją mocą na miarę wielkości naszych zadań, naszego powołania. A wielkość naszego życia polega na tym, żebyśmy u jego kresu mogli powiedzieć, wzorując się na Maryji: Panie, zawsze starałem się pełnić Twoją wolę, nie miałem w życiu ważniejszego celu.
Misjonarz Prowincji Warszawskiej Redemptorystów pracujący jako duszpasterz w Parafii Najświętszego Odkupieciela
w Grodnie oraz Przełożony Klasztoru Redemptorystów – Grodno (Białoruś)
o. Józef Gęza CSsR