Wtorek, 1 stycznia 2013 roku, Oktawa Narodzenia Pańskiego, Rok C, I
Siostry i Bracia w Chrystusie Panu
Niech cię Pan błogosławi i strzeże. Niech Pan rozpromieni oblicze swe nad tobą, niech cię obdarzy swą łaską. Niech zwróci ku tobie swoje oblicze i niech cię obdarzy pokojem.
Jakże to inne życzenia, niż te słyszane wczorajszego wieczora i nocy. Tam najczęściej było o zdrowiu i wszelkiej pomyślności. A wszelka pomyślność taka doczesna, czasem staje się niebezpieczna. Bo człowiek zaczyna myśleć, że sam sobie wystarczy i nie musi się już przejmować, ani Bogiem, ani drugim człowiekiem. Należałoby zatem życzyć chyba Bożej pomyślności, by wszystko szło po myśli Boga, a wtedy i człowiek będzie szczęśliwy. Przecież ten Bóg jest ojcem naszym najlepszym. Tym, do którego możemy wołać Abba.
Z nowym rokiem jest trochę tak, jak – wspominając sobie czasy szkolne – z nowym zeszytem. Zawsze było postanowienie, że będzie on pięknie prowadzony, starannie, że wszystko w nim będzie na bieżąco. Upływ czasu i rzeczywistość szkolna weryfikowała te nasze plany i okazywało się, że czasem wstyd było komuś taki zeszyt pokazać. Tyle zostawało z tych wszystkich planów i dobrych chęci.
Pytasz może z lekkim niepokojem – co czeka mnie w tym nowym roku?
Zależy jak do tego podejdziesz. Czy z czysto ludzkiego punktu widzenia, czy jako chrześcijanin.
Zależy czy będziesz strzegł Prawdy, tej pisanej wielką literą, czy też pójdziesz swoją drogą. Najczęściej jest to droga jakichś kompromisów i ustępstw w dziedzinie Bożego prawa, to szukanie nieistniejących furtek, a jeśli istnieją, to prowadzą w przepaść. Tu pozytywnym wzorem mogą nam służyć pasterze. Ci prości ludzie, strzegący owej szczególnej nocy swych stad, a jednocześnie na tyle uważni na znaki z nieba, by dostrzec anioła. Mało tego, uwierzyć, że to nie przywidzenie, nie żadna fatamorgana, ani senne wizje. To rzeczywistość. Wybrać się pospiesznie, jeszcze tej samej nocy go Betlejem, uznać w Dziecięciu Boga – Człowieka. Ileż musiało tam być opowiadania sobie wzajemnie, być może każdy chciał coś tam dorzucić, bo jak wiemy, każdy inaczej postrzega ważne wydarzenia i inne szczegóły zapamiętuje. Opowiedzieli co im objawiono…, a wszyscy którzy to słyszeli dziwili się. Kto w takim razie był tam jeszcze oprócz pasterzy? W tym momencie to nie jest ważne, na pewno św. Józef i Maryja, choć oni raczej nie powinni się dziwić. Maryja tylko zachowywała w swym sercu to co słyszała. To się przyda wtedy, gdy czas pójdzie naprzód, gdy trzeba będzie uciekać do Egiptu, gdy trzeba będzie szukać w świątyni – tam też będzie coś do zapamiętania i zachowania – a wreszcie gdy przyjdzie Krzyż.
Czy my umiemy podobnie w pamięci zachowywać to co ważne i dobre? Czy też bardziej pamiętamy to co złe, trudne. Wracamy być może do tego wielokrotnie, do różnych prawdziwych czy wydumanych krzywd. Wracamy również – i słusznie – do składanych obietnic oczekując ich wypełnienia. Jednak znów nasze ludzkie doświadczenie podpowie, że tylko Bóg jest wierny we wszystkich swych obietnicach i tylko On wypełnia wszystko co obiecał, nawet jeśli człowiek nie za bardzo jest Mu wierny i przeszkadza w wypełnianiu się woli Bożej.
Kościół u początku roku stawia nam jako wzór i przykład, a jednocześnie pomoc – świętą Bożą Rodzicielkę. Trudno było ludziom przyjąć tę prawdę, że zwyczajna kobieta mogła stać się Matką Boga. Dlatego też sporo herezji powstało właśnie jako próba wyjaśnienia tej tajemnicy. Św. Jan Damasceński polemizuje bardzo mocno z Nestoriuszem, który uważał, że Jezus „tylko nosi w sobie Boga”, ale nie jest prawdziwym Bogiem. Sobór Efeski jednak wyraźnie określił, że Maryja jest Theotokos, czyli Bogarodzicą. Warto zauważyć, że ani wtedy, ani dziś Ona jako człowiek, co prawda najdoskonalszy, nieporównanie bardziej święta niż każdy z nas nie zna przyszłości, ani świata, ani mojej osobistej, chyba że Bóg zechciał jej coś odsłonić z tego co nas czeka. Ona przeszła pięknie przez życie, zatem i my idąc za taką Przewodniczką, pewną i nieprzekupną nie zabłądzimy w zawiłościach dróg tego świata. Jako Polacy mamy szczególną cześć do naszej Matki i Królowej z Jasnej Góry, możemy mieć pewność, że Ona nas wspiera i nam błogosławi.
Nowy Rok to jednocześnie światowy dzień modlitwy o pokój. Najczęściejmyślimy o wojnie, o konflikcie zbrojnym, bo to się narzuca przez samą nazwę. I prawdą jest, że wiele się mówi o potrzebie takiego pokoju, a jednocześnie obserwujemy, że wciąż brakuje prawdziwego pokoju, że wciąż w różnych rejonach świata wybuchają konflikty zbrojne. Różne bywa ich podłoże, nie zawsze jest ono znane, czasem konflikty owe mają inne źródło, inny podtekst niż się oficjalnie podaje. Doświadczamy tego od wielu lat w Polsce.
Koresponduje z tym tegoroczne papieskie orędzie na Światowy Dzień Pokoju. Pokazuje ono jak szeroko należy patrzeć na źródła pokoju. Nie da się o nim mówić bez odniesienia się do fundamentów człowieczeństwa, a to jak wiemy jest zakorzenione w Bogu. Z wielu ważnych zdań tegoż orędzia wybrać chcę tylko nieliczne. Papież pisze: „W szczególności w rodzinie chrześcijańskiej istnieje zalążek projektu wychowania osób według miary Bożej miłości. Rodzina jest jednym z podmiotów społecznych niezbędnych w tworzeniu kultury pokoju. Trzeba chronić prawa rodziców oraz ich zasadniczą rolę w wychowaniu dzieci, przede wszystkim w dziedzinie moralnej i religijnej. W rodzinie rodzą się i wzrastają ludzie pokój czyniący, przyszli krzewiciele kultury życia i miłości” (p. 6).
Wiemy jaka niestety dziś jest ta rodzina w naszej polskiej rzeczywistości, a nie lepiej jest w świecie całym. Nic zatem dziwnego, że i o prawdziwy pokój coraz trudniej. Czy będziemy się dziwić, że mamy w Ojczyźnie tak jak mamy?
Nie zabrakło również zauważenia spraw wolności religijnej. „Jednym z praw człowieka o znaczeniu podstawowym, także dla pokojowego życia ludów, jest prawo jednostek i wspólnot do wolności religijnej. (…) Niestety, także w krajach o dawnej tradycji chrześcijańskiej coraz liczniejsze są przypadki nietolerancji religijnej, zwłaszcza w odniesieniu do chrześcijaństwa i tych, którzy po prostu noszą stroje wskazujące na przynależność religijną” (p. 4).
I wreszcie stwierdza papież: „Trzeba odrzucić fałszywy pokój, jaki obiecują bożki tego świata, i związane z nim niebezpieczeństwa, ów fałszywy pokój, który powoduje coraz większe zobojętnienie sumień, prowadzi do zamknięcia się w sobie, do osłabienia życia, przeżywanego w obojętności. Pedagogia pokoju natomiast zakłada działanie, współczucie, solidarność, męstwo i wytrwałość” (p. 7).
Niech Maryja, Królowa Pokoju wspiera wszystkich ludzi dobrej woli w ich zatroskaniu o światowy ład i pokój.
Duszpasterz w Parafii św. Józefa i sanktuarium Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Toruniu (Toruń-Bielany)
o. Marian Krakowski CSsR