Wtorek, 14 maja 2013 roku, VII tydzień wielkanocny, Rok C, I
Bóg zawsze kieruje do człowieka głos swego powołania w odpowiednim czasie. Z naszej ludzkiej perspektywy wydaje się niekiedy, iż Pan jakby się „spóźniał”, czy nawet powoływał człowieka „poniewczasie”. Mojżesz, gdy poszedł za głosem Jahwe, miał przecież ustabilizowane życie: żonę, dzieci, teścia, owce. Apostołowie łowili wcześniej ryby, ściągali podatki, co więcej Paweł z Tarsu prześladował młody Kościół, a więc samego Chrystusa! Św. Augustyn pisał w swych „Wyznaniach”, że: niespokojne jest serce człowiecze, dopóki nie spocznie w Bogu. Podobnie jak on „niespokojne” serca mieli św. Franciszek z Asyżu, św. Ignacy Loyola, św. Alfons de Liguori, św. Brat Albert – Adam Chmielowski, a młody Karol Wojtyła po maturze wybrał studia polonistyczne i aktorstwo, by dopiero po czterech latach pójść za głosem powołania kapłańskiego. Wszyscy oni mieli udane życie, dokonania i poważanie, jednak sprzedali wszystko, by nabyć drogocenną perłę. To zaś, iż wyruszyli w drogę powołania, jak się innym wydawało zbyt późno, nie przeszkodziło im dokonać rzeczy wielkich.
Patronem takich powołanych w Kościele może być wspominany dziś w liturgii św. Maciej. Z Dziejów Apostolskich dowiadujemy się, że był on jednym z pierwszych uczniów Jezusa, dołączonym do grona Apostołów na miejsce Judasza, po jego zdradzie i samobójstwie. Pierwszy papież był bowiem przekonany, że tak jak Stary Testament opierał się na dwunastu pokoleniach Izraela, tak lud Nowego Przymierza winien opierać się na dwunastu Apostołach. Skoro zaś liczba ta została zdekompletowana, należało ją uzupełnić. W tradycji antycznej rozstrzyganie spornych spraw przez losowanie było powszechnie przyjętą praktyką, związaną z wiarą w nieuchronne fatum, determinujące losy człowieka. W przypadku wyboru Macieja, decydująca była jednak głęboka wiara w nadprzyrodzoną interwencję Ducha Świętego. Wyraźnie wskazują na to słowa Księcia Apostołów: Ty, Panie, znasz serca wszystkich, wskaż z tych dwóch jednego, którego wybrałeś.
Poza Łukaszowym opisem wyboru św. Macieja nie ma o nim pewnych informacji. Był on jednym z 72 uczniów Jezusa. Jego hebrajskie imię teoforyczne Mattatyah, czyli dar Jahwe (gr. Theodoros lub łac. Adeodatus), wskazuje na żydowskie pochodzenie Apostoła. Według Tradycji starochrześcijańskiej św. Maciej głosił Ewangelię najpierw w Judei, potem w Etiopii, wreszcie w Kolchidzie, a więc na rubieżach ówczesnej Słowiańszczyzny. Poniósł śmierć męczeńską w Jerozolimie, ukamienowany jako zdrajca Starego Zakonu, choć Klemens Aleksandryjski twierdzi, że św. Maciej zmarł śmiercią naturalną ok. 50 roku. Relikwie św. Macieja według pobożnej legendy miała odnaleźć św. Helena, matka Konstantyna Wielkiego. Do dziś wierni oddają im cześć m.in. w rzymskiej bazylice Matki Bożej Większej, w niemieckim Trewirze i w kościele Św. Justyny w Padwie. Św. Maciej jest patronem kowali, cieśli, cukierników i rzeźników. Wzywają go niepłodne małżeństwa oraz uczniowie rozpoczynający naukę szkolną.
Nie jest łatwo i nigdy nie było, by tak jak Apostołowie i wielcy święci, rzucić wszystko i iść za Jezusem. Z drugiej strony coraz powszechniej daje się zauważyć, iż później odkrywane powołania stają się specyfiką współczesnego społeczeństwa. W naszych czasach bowiem do ważnych życiowych decyzji, dorastamy jakby dłużej. Bóg jednak nigdy się nie spóźnia ze swą łaską. On nigdy nie myli się w przydzielaniu ludziom czasu… Wystarczy jedynie, by – kiedy On już zawoła – nie pozwolić Mu na siebie czekać.
Wykładowca historii Kościoła w WSD Redemptorystów w Tuchowie oraz na Uniwersytecie Papieskim
Jana Pała II w Krakowie – Kraków
o. Maciej Sadowski CSsR