Słowo Redemptor

Podwyższenie Krzyża Świętego – święto

 

 

 

Sobota, 14 września 2013 roku, XXIV tydzień zwykły Rok C, I

 

 

 

 

Krzyż to, w czasach Jezusa, niecny koniec życia dla najgroźniejszych przestępców i łotrów. To nie powód do chwały ani dumy, lecz najbardziej upokarzający koniec dla przestępcy i hańba dla rodziny skazańca.

 

Dzisiejsze Święto jest okazją, żeby przemyśleć tę wielką tajemnicę drzewa niechlubnej śmierci dla ludzi, które staje się drzewem życia, zbawienia dla wyznawców Chrystusa.

 

Patrząc z perspektywy Wielkiego Piątku, krzyż faktycznie jawi się, jako wielka porażka Chrystusa, jako symbol bezużytecznego cierpienia i męki a wiec czymś złym, odpychającym, i nie do przyjęcia dla normalnego człowieka poszukującego szczęścia. Tak mogą myśleć i uważać ludzie, nazwijmy ich „Wielkiego Piątku”.

 

Po tej wydawałoby się definitywnej przegranej Chrystusa na krzyżu następuje zaskakujący wszystkich poranek wielkanocny. On jednak żyje! Umarły na krzyżu hańby, złożony w cudzym grobie, zmartwychwstał, żyje! Krzyż nie był jednak smutnym kresem, końcem życia Chrystusa, ale stał się drogą, narzędziem życia nie tylko dla „skazańca”, ale także dla tych, którzy pójdą za Nim, którzy odważą się nieść swój krzyż tak jak On. Święty Paweł tak napisze o tajemnicy krzyża: „my głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan, dla tych zaś, którzy są powołani, mocą Bożą i mądrością Bożą”.

 

W czym przejawia się ta moc i mądrość Boża?

 

Człowiek, w swej ludzkiej mądrości, wszelkie cierpienie, choroby, zawody, niesprawiedliwości, które go spotykają, traktuje jako zło i chce się przed nim słusznie uchronić. Jeśli zostaje nim dotknięty to zazwyczaj czuje się niewinną ofiarą, a próbując zrzucić z siebie to jarzmo, szukając sprawcy swego cierpienia, oskarża cały świat, wszystkich łącznie z Bogiem, zapominając, że czasem on sam jest jego sprawca, że on sam nakłada ten ciężki krzyż na ramiona innych.

 

Jezus bierze pokornie krzyż na swe ramiona. Nie oskarża, nie potępia nikogo. Zło, które Go dotyka bierze na siebie i zadaje mu śmierć zabierając je ze sobą do grobu, gdzie wszelkie zło i to co przeciwne miłości i dobru umiera, zostaje pogrzebane na wieki.

 

Tę Bożą mądrość i moc objawiającą się w Chrystusie ukrzyżowanym ale zwycięskim, podpowiada nam już pierwsze czytanie, które wydaje nam się może mało logiczne i pozbawione sensu. Ludzie ukąszeni przez jadowite węże na pustyni, aby pozostać przy życiu, mają „spoglądać” na węża umieszczonego na wysokim palu. Wąż, który śmiertelnie kąsa, który niesie śmierć, staje się teraz jedynym lekarstwem na życie!

 

Tak właśnie Krzyż Chrystusa, niosący z sobą okrutną śmierć staje się źródłem życia. Ze złem nie można inaczej walczyć i zwyciężyć je, jak tylko zadając mu śmierć w nas samych, jak to uczynił Jezus. I dlatego Jezus odzyskuje życie, zmartwychwstaje i już więcej nie umiera, zło nie ma już więcej panowania nad nim. Krzyż staje się narzędzie śmierci zła a nie człowieka; krzyż, „na którym zawisło Zbawienie świata”, staje się dobrą nowina dla człowieka, błogosławieństwem: „Jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne...” – pisze św. Jan.

 

Dziś wielu chce „uwolnić” świat od krzyża, jako coś złego, negatywnego, stresującego. Naiwnie, chce się propagować świat bez cierpienia i bólu, jakby zło nie istniało w świecie, jakby ono nie „kąsało” ludzi. Tymczasem jedynym lekarstwem na zło, tak mocno nieraz dające się nam we znaki, jest właśnie zwycięski krzyż Jezusa Chrystusa.

 

Dlaczego więc, chce się nam ukryć drogę do zwycięstwa, lekarstwo na samo zło, żądając usunięcia krzyży z miejsc publicznych, ze wzgórz i przydrożnych pól, bo jakoby one burzyły harmonię pejzażu, jakoby krzyż drażnił, był solą w oku dzisiejszego człowieka?

 

Jako uczniowie Chrystusa możemy się szczycić Krzyżem, który jest Bożą mądrością i Bożą siłą. Jezus został przybity do krzyża, zawisł pomiędzy niebem i ziemia, został wywyższony jak ten wąż na wysokim palu, żeby uchronić ludzkość przed niechybna śmiercią, żeby dać lekarstwo na śmiertelne ukąszenia zła. Możemy i powinniśmy spoglądać na Tego, który zawisł na krzyżu, żebyśmy my mogli żyć.

 

Śmierć Chrystusa na krzyżu nie wykreśla śmierci z agendy naszego życia, ale ona nie ma już ostatniego słowa, staje się przejściem do życia, bramą, której sama śmierć już nie może przekroczyć. Dalej jest tylko „podwyższenie” człowieka, droga do nieba, do życia. Krzyż Chrystusa staje się dla nas jakby drabiną Jakuba, która pozwala nam „wstępować” z ziemi do nieba, ze śmierci do życia.

 

Jakże często jesteśmy „kąsani” przez zło, przez grzechy własne i drugich! Tak dużo krzyży na naszej drodze, tak ciężkie krzyże na naszych barkach, że czasem upadamy, tracimy sen naszych wysiłków a czasem i nawet sens naszego życia. Biorąc krzyż na nasze barki jak Chrystus i z Chrystusem, dotknięci złem wyjdziemy zwycięsko, nie umrzemy na wieki. Nam też jest pisany „Poranek wielkanocny”.

 

Krzyż pozostanie naznaczony Wielkim Piątkiem, jako znak cierpienia, zawodu, opuszczenia, unicestwienia, ale jest On przede wszystkim znakiem życia, znakiem miłości posuniętej do całkowitego daru z siebie. Dlatego Wielkanoc, zmartwychwstanie, nie jest zaprzeczeniem Krzyża Wielkiego Piątku, lecz ostatecznym zwycięstwem i chwalą tego Krzyża.

 

Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie
Żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić raczył.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Sekretarz Konferencji Redemptorystów Europy – Rzym

o. Zdzisław Stanula CSsR

Powrót do strony głównej

Czytelnia

Polecamy