Sobota, 09 listopada 2013 roku, XXXII tydzień zwykły, Rok C, II
Czasem ludzie opróżniają dom ze zbędnych rzeczy. Stare graty pakują do samochodu i wywożą na śmietnik. W ten sposób pozbywają się niepotrzebnego balastu, uwalniają się od niepotrzebnych rzeczy. Po takim oczyszczeniu, mieszkanie na pewno odetchnie. Co by było, gdybyśmy musieli przez całe życie gromadzić wszystkie rzeczy, za ciasne ubrania, wyszczerbione filiżanki, zepsute lampy, postrzępione fotele lub wytarte materace?
O oczyszczeniu opowiada Ewangelia. Widzimy, jak Jezus oczyszcza świątynię, wyrzucając ludzi czyniących z niej miejsce handlu. Dlaczego Jezus zachowuje się tak gwałtownie? Ponieważ dostrzega nieprzestrzeganie godności miejsca świętego. Stanowczo protestuje, ponieważ interesy ludzkie zastąpiły sprawy Boże. Zgiełkliwy handel świątynny stał się nadużyciem, mimo to był tolerowany ze względu na stałe źródło zysków handlarzy i ze zwykłej wygody pielgrzymów. Zarówno sprzedającym jak i kupującym było to na rękę. Mnożenie zysków sprawiło, że ludzie zatracili najgłębszy sens pielgrzymowania do świątyni jakim jest oddawanie czci Bogu i wyrażenie wdzięczności. Ze świątyni jerozolimskiej ludzie uczynili dochodowy interes.
Jezus postępuje w radykalny sposób, ponieważ troszczy się o dom modlitwy, o czystość wiary, a właściwie o czystość ludzkich serc. Bo wiara rodzi się w ludzkim sercu. Oddawanie czci Bogu to nie są tylko zewnętrzne obrzędy i rytuały. To, co zewnętrzne, jest wyrazem ludzkiego wnętrza, wiary i miłości do Boga. Jeśli zabraknie tej wewnętrznej dyspozycji, oddawanie czci Bogu będzie jedynie teatrem.
Zauważmy, że rozmówców Jezusa nie tyle dziwi Jego postępowanie, ile ciekawi są Jego motywacji. Nie pytają: „czy wolno tak czynić”, ale stawiają pytanie: „dlaczego to robisz”. Odpowiedź widoczna jest w zachowaniu uczniów, którzy odnoszą postępowanie Jezusa do słów Pisma: „Gorliwość o dom Twój pochłonie Mnie”. Gorliwość i troska, szacunek i świętość to przyczyny, dla których Jezus rozprawia się z bałaganem panującym w świątyni.
Z opisanego wydarzenia możemy czerpać wzór, jak w zwykłej, szarej codzienności uczynić z życia świątynię Boga. Opowiada o tym pewna kobieta o imieniu Lilka.
Moje życie przed nawróceniem było budowaniem na piasku – na innych, moim mężu, potem na magii. Uważałam się za katoliczkę, ale nie przeszkadzało mi to wierzyć w horoskopy, numerologię i inne „cuda”, które miały pomóc mi żyć po zdradzie męża. Mój mąż odszedł ode mnie, gdy miałam trzydzieści lat. Uwiodła go moja przyjaciółka, która „wśliznęła” się w nasz kryzys. Nie zadbaliśmy o nasz związek. „Przyjaciółka” zaszła w ciążę. Tylko dzięki Bogu mogłam im później wybaczyć i nie czuć niechęci do dziecka, które się urodziło. Dzięki spowiedzi w Częstochowie uwierzyłam, że mogę żyć bez mężczyzny, że mogę zadbać, by dzieci miały w miarę normalny dom.
Tak jak wcześniej budowałam życie na mężu i dzieciach, tak później budowałam je na sobie. Zaczęłam zarabiać pieniądze, mieć satysfakcję z pracy, ceniono mnie w pracy. W moim życiu pojawiali się mężczyźni, z którymi zaczęłam wchodzić w relacje, by potwierdzić swoją atrakcyjność. Jednak ciągle czegoś mi brakowało. Wtedy zaczęła się przygoda z numerologią i bioenergoterapią. Wewnętrzny głos ostrzegał mnie, miałam koszmarne sny, ale brnęłam w to. Marzyłam, aby kupić domek z ogródkiem, i tak zrobiłam, wzięłam zbyt duże kredyty. Konsekwencją tego były ogromne długi.
Na szczęście w moim życiu była osoba, która okazała się prawdziwym przyjacielem. Ewa mnie nie nawracała, choć sama była osobą głęboko wierzącą. Gdy było ze mną naprawdę źle, przyjechała do mnie na działkę. Opowiadała, że była na rekolekcjach i przekonała się, że Jezus ją kocha. Na pożegnanie wręczyła mi kieszonkowe wydanie Ewangelii. Kiedy wyjeżdżała, a ja zamykałam za nią bramę, poczułam się straszliwie samotna. Miałam wrażenie, że stoję w przedsionku piekła. W nocy obudziła mnie burza. Zapaliłam światło i sięgnęłam po Ewangelię. Zaczęłam czytać o oczyszczeniu świątyni. I wtedy poczułam, jakby Bóg oczyszczał moje życie, wyrzucał śmieci, stworzył mnie na nowo i powiedział: „To znowu jesteś ty, prawdziwa Lilka: przedsiębiorcza, aktywna, radosna”. Mam ponad pięćdziesiąt lat, a poczułam się wtedy tak świeżo i w pełni sił jak w szkole podstawowej.
Pojechałam na rekolekcje ignacjańskie. Bóg naprawił moje serce i pomógł uporządkować problemy finansowe. Uświadomiłam sobie, że topię pieniądze w okropnie drogiej polisie ubezpieczeniowej, a więcej zyskam, kiedy je wycofam. Okazało się że to był wielki krok naprzód. Sama na pewno nie wymyśliłabym tego rozwiązania.
Obecnie trudno zastać mnie w domu. Czuję, że moim powołaniem jest mówienie ludziom, że tylko u Boga znajdą to, czego szukają. Nadal zdarzają się trudne chwile. Ale teraz wiem, że nigdy nie zostaję sama ze swoimi problemami. Tym razem dbam o czystość mojego serca. Kiedy na chwilę się zagubię, idę do Chrystusa i proszę o siłę, łaskę wiary i nadziei. On niezmiennie wierzy i mówi: „Lilka, dasz radę, nie lękaj się, Ja Jestem”.
Rzeczywiście, czasami trzeba uprzątnąć duszę. Cóż się tam nie uzbierało przez te wszystkie lata. Obok rzeczy kosztownych zgromadziło się mnóstwo rzeczy niepotrzebnych. Zapełniają je myśli, doświadczenia, osądy, wiedza z przeszłości, dziś niepotrzebne. Zrezygnowanie z nich oznacza najcięższą pracę, ale to oczyszczanie bardzo się opłaca. Przynosi radość, uporządkowanie wnętrza, poczucie lekkości i bycie prawdziwie wolnym człowiekiem.
Odczytana Ewangelia, jak i odczytane pierwsze czytanie o świątyni, z której wypływa woda, która potrafi pustynię zamienić w urodzajny sad, zachęca nas do dbałości o czystość ludzkiego serca. Obchodzona dziś Rocznica poświęcenia Bazyliki Laterańskiej, która jest własnym kościołem papieża, zachęca nas do większej gorliwości o sprawy Boże, by nasze życie było oddawaniem czci Bogu czci poprzez pełnienie Jego woli tam, gdzie nas obecnie postawił w drodze naszego życia.
Redemptorysta Prowincji Warszawskiej, obecnie kapelan Szpitala Św. Wincentego a Paulo – Gdynia
o. Mariusz Więckiewicz CSsR