Czwartek, 06 grudnia 2012 roku, I tydzień Adwentu, Rok C, I
Z Ewangelii św. Mateusza: „Jezus powiedział do swoich uczniów: «Nie każdy, kto Mi mówi: Panie, Panie», wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie” (Mt 7, 21). Dla mnie, zakonnika, pełnić wolę Bożą jest bardzo proste – należy „wypełnić” to, co mówią przełożeni. Z drugiej strony, ta wola Boża, jest też ukryta w codziennym życiu, które odsłania się w moim sumieniu i w moich pragnieniach serca. Jak dobrze wiemy przełożony nie jest demiurgiem lub twórcą woli Bożej, a tylko jej interpretatorem. Przełożony otwarty na wolę Boga, napełniony i przeniknięty darami Ducha Świętego, może wolę Pana Boga przekazać swoim życiem, słowem lub ofiarą podwładnym.
Bardzo często można usłyszeć żartobliwe sformułowanie: Lepiej z przełożonym grzeszyć, niż samemu dobrze czynić. Ta domniemana – żartobliwa wypowiedź – zasada zakłada całkowitą odpowiedzialność przełożonego za zbawienie swoje i powierzonych jego opiece podwładnych.
Dzisiejsze słowa Pana Jezusa zapisane w Ewangelii, pokazują konkretną drogę postępowania dla uczniów Pana Jezusa. Każdy uczeń Chrystusa, który mówi: „Panie, Panie”, powinien też rozpoznawać i pełnić wolę Ojca Jezusa, Który jest w niebie.
A jak praktycznie można zastosować powyższe słowa!
Jako zakonnik mam konkretne miejsce we Wspólnocie Zakonnej – we Wspólnocie Redemptorystów – i w Chrystusowym Kościele. Mam powierzone mi obowiązki te podstawowe – wynikające z samej natury mej konsekracji zakonnej, życie szczególnie oddane Bogu. To życie oddane Bogu wyraża się w codziennej modlitwie, w jej rozwoju, czyli nieustannym przybliżaniu się do Chrystusa; w życiu skromnym, w którym zdaję się na Pana Boga, pozwalając Mu prowadzić się i pomagać we wszystkich płaszczyznach życia, usuwając podpórki i zabezpieczenia, na których często opieram swoje życie; w życiu czystym, w słowach i czynach czystych, gdzie to co w sercu ukryte ujawnia się na zewnątrz jako świadectwo; również w życiu posłusznym, wobec Boga samego i moich przełożonych.
Oprócz obowiązków podstawowych mam również obowiązki, które powierzyła mi moja Wspólnota, w której obecnie się znajduję. Te obowiązki to takie zwyczajne zajęcia; jak sprzątanie Klasztoru, odpowiedzialność za pokoje gościnne lub dbanie o kaplicę w naszym Klasztorze. Wola Boża realizuje się dla mnie w sumiennym wypełnieniu powierzonych mi zadań naszego życia wspólnotowego. Jeżeli moje obowiązki wykonuję niedbale, i robię to, co uważam za wygodne i przyjemne dla mnie, bo tak mi się wydaje, to bardziej szukam siebie niż Pana Jezusa, „który stał się posłuszny, aż do śmierci krzyżowej”. A Pan Jezus jasno do swoich uczniów dzisiaj mówi: „Do królestwa niebieskiego wejdzie ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie” (Por. Mt 7, 21).
W tym świetle zaczynam szerzej rozumieć przypowieść o człowieku roztropnym, który swój dom zbudował na skale. Były różne zewnętrzne okoliczności, które znienacka uderzyły w jego dom. Ale on ostał się, bo na skale był utwierdzony. Jak dla mnie, to monotonne, codzienne ale sumienne sprzątanie, Klasztoru, kaplicy, pokoi gościnnych, dziedzińca przy Klasztorze, uczy wytrwałości i pokory. Niespodziewany dzwonek do furty klasztornej, wzbudza postawę otwartości na Jezusa ukrytego, który przychodzi w drugim człowieku. A możliwość niesienia pomocy czy służby bliźniemu kształci podstawy pełnego człowieczeństwa. Obowiązek kaplicznego obdarza przywilejem bycia częściej i bliżej Pana Jezusa ukrytego w Najświętszym Sakramencie.
I dopiero w takiej rzeczywistości właściwie może być zrozumiane żartobliwe powiedzenie przytoczone powyżej; że lepiej z przełożonym grzeszyć, niż samemu dobrze czynić.
A co robić, kiedy sam jesteś przełożonym? Wielu świętych zakonników było przełożónymi, zostali nimi bo zapragnęli więcej. Poszli za głosem swego sumienia posłuszni pragnieniom serca. Tacy jak bł. Rafał Kalinowski, św. Teresa z Avilla lub św. Klemens Hofbauer odważnie sprostali wezwaniom ich czasu. Przyjęli trudy reformy, ukazywali zmiany w myśleniu, kształtowali gorliwe i oddane postawy wobec Chrystusa i Jego Kościoła.
Do tych nie przeciętnych, również zalicza się i dzisiejszy patron św. Mikołaj. Św. Mikołaj był biskupem Myry w IV wieku. Był jedynym i długo oczekiwanym dzieckiem zamożnych i bogobojnych mieszczan. Swój odziedziczony po rodzicach majątek rozdał ubogim. Siedział w więzieniu za wiarę, a po uwolnieniu został wybrany na biskupa Myry. Św. Mikołaj odznaczał się ogromną dobrocią i troskliwością o powierzony mu lud. To uratował od kary ścięcia 3 urzędników cesarskich. To uchronił 3 córki mieszczanina od nierządu i podarował im posąg. To uciszył burzę na morzu i uratował marynarzy. Lub nawet całe miasto Myrę obronił od zarazy i głodu. Oczywiście nie on sam, ale dzięki jego całkowitemu zawierzeniu i zaufaniu Chrystusowi i odwadze spieszeniu z pomocą potrzebującym w imię Jezusa.
Dom buduje się od fundamentów. Życie składa się z małych drobnych posług, z których rodzą się wielkie rzeczy. Jeżeli Bóg Ojciec jest najlepszym wychowawcą dla swoich dzieci, to nawet skromna posługa z Jego woli, a wyrażona w poleceniu ustami przełożonego, staje się cegiełką królestwa niebieskiego. Szczęśliwi, którzy tak traktują posłuszeństwo, jak pewną i niezawodną drogę do królestwa niebieskiego. Drogę do królestwa Syna Bożego. I jak dobrze dzisiaj śpiewaliśmy w refrenie psalmu: „Błogosławiony, idący od Pana”. Szczęśliwy przełożony, który w imię Pana idzie do swoich współbraci.
Tirocinium Pastoralne Prowincji Warszawskiej Redemptorystów (wewnętrzne studium Zgromadzenie przygotowujące
do prowadzenia Rekolekcji Parafialnych i Misji Ludowych) – Lublin
o. Andrei Vrubleuski CSsR