Sobota, 02 marca 2013 roku, II tydzień Wielkiego Postu, Rok C, I
Lęk, który zmienia się w zaufanie
Słowo „lęk”, pochodzi od łacińskiego „ango”, co oznacza: ściskać, dławić, niepokoić. Na tym poziomie, lęk doświadczany bywa jako: nieprzyjemne dokuczliwe oczekiwanie na bliżej nieokreślone niebezpieczeństwo.
Lęk, ma jeszcze inne znaczenie, tym pojęciem określa się: niepokój przed nieokreślonym wydarzeniem, stan niepewności, dręczące poczucie zagrożenia, oraz strach.
„Znów usłyszałam podniesiony głos. Przestraszyłam się i zamknęłam się w sobie. Mnie już nic nie interesowało. Opanował mnie lęk” – wyznanie młodej kobiety.
Lęk powstaje również wtedy, kiedy człowiek boi się zaufać. Nie ma zaufania, ani do bliźniego, ani do Pana Boga. Wydaje się, że człowiek ze swym lękiem pozostaje sam, gdzieś tam na marginesie życia ludzkiego. Często w takiej sytuacji człowiek zamykając się w sobie, czyni wszystko by poradzić sobie samemu bez pomocy drugich.
Lektura dzisiejszej Ewangelii ukazuje nam na postawę młodszego syna, jako na człowieka pełnego lęku o swoje życie. Spróbujmy razem z Ewangelistą w tym kluczu prześledzić logikę takiego myślenia.
Pierwszym krokiem, to zająć stanowisko – ja sobie poradzę sam. Powstaje pytanie: Co ja mam? Co posiadam? Czym dysponuje?
Młodszy syn rzekł do ojca: „Ojcze, daj mi część majątku, która mi przypada”.
Już mam swoją należność. Kolejny krok – mój plan na własne życie. Nikomu nie ufam. Dlatego liczę tylko na siebie. A nawet więcej. Liczę na moje zachcianki i żądze. Wewnętrzny głos kieruje mną. Przecież on na pewno mnie nie zawiedzie. Kiedy słucham siebie, jestem sobą. Wydaje się, że nie mogę zaszkodzić sobie samemu. „Młodszy syn odjechał w dalekie strony i roztrwonił swój majątek, żyjąc rozrzutnie”.
Przychodzi moment rozczarowanie się samym sobą. Mój plan na życie mnie zawiódł. A może spróbuje jeszcze raz. „Poszedł i najął się do służby do jednego obywatela z owej krainy, a ten posłał go na swoje pola, żeby pasł świnie”.
Te chwilowe rozczarowania i cierpienia można znieść. Mam cel. Muszę przetrwać. Przecież zawsze sobie radziłem.
Mija czas, a światła w tunelu nie widać. Jakby rzutem na taśmę, kolejna decyzja – trzeba przetrwać za wszelką cenę. Nawet za cenę własnej godności. „Pragnął młodszy syn napełnić swój żołądek strąkami, które jadały świnie, lecz nikt mu ich nie dawał”.
Ostatnia szansa nie powiodła się i należy zmienić własne plany. Przyszedł moment refleksji – tak żyć dalej nie jest możliwe. Już doszedłem do dna. Straciłem wszystko. Jestem pełen lęku o swoje życie. Co dalej? Nie mam już twarzy syna, ale u mojego Ojca lepiej mają najemnicy, niż ja w owej krainie. Wracam do domu. Czuje strach przed mym powrotem. Jak spojrzy na mnie mój ojciec? Mam nadzieję, że ojciec pozwoli mi stać się najemnikiem.
Młodszy syn znów ułożył swój plan. Dalej żyje w lęku i rozczarowaniu sobą samym. On utracił poczucie własnej godności.
Co robi jego Ojciec?
Ojciec ukazuje prawdziwy obraz swego syna. Zmienia jego zewnętrzny wygląd, aby przywrócić mu wiarę w swoją synowską godność. Ubiera swego młodszego syna w najlepszą suknię. Daje jemu pierścień na rękę i sandały na nogi. Ogłasza wszystkim, że odnalazł swego syna, który zaginął. Wyprawia wielką ucztę.
Od wrażenia i otrzymanego przebaczenia młodszy syn nie śmiał nawet się odezwać. Zaufał swemu Ojcu na nowo. Skoro Ojciec tak mówi i domownicy, też tak uważają to znaczy, że tak jest na prawdę.
Może, jak ta młoda kobieta, nie raz już miałeś dość siebie i swego bliźniego? Może nawet buntowałeś się na Pan Boga, że zapomniał o tobie? I może czujesz strach szczególnie przed pójściem do spowiedzi? Tak czy inaczej przyszedł czas na usłyszenie słów przebaczenia i pojednania.
Nie bój się!
„I ja odpuszczam tobie grzechy. W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen”. Zaufaj Bogu i żyj w pokoju!
Po spotkaniu miłosiernego oblicza Ojca każdy lęk przemienia się w synowskie zaufanie.
Tirocinium Pastoralne Prowincji Warszawskiej Redemptorystów (wewnętrzne studium Zgromadzenia przygotowujące
do prowadzenia Rekolekcji Parafialnych i Misji Ludowych) – Lublin
o. Andrei Vrubleuski CSsR