Niedziela, 13 października 2013 roku, XXVIII tydzień zwykły, Rok C, I
Bardzo rozpowszechnioną dziś wśród ludzi postawą, jest postawa roszczeniowa: niektórzy zachowują się tak, jakby wszystko im się należało. Ileż razy doświadczamy takich zachowań. „Płacę, to wymagam!” – mówią niektórzy.
Z taką postawą spotykają się niekiedy także duszpasterze w kontaktach z wiernymi w kancelarii parafialnej. Bardzo trudno jest wówczas wytłumaczyć, że w sprawach wiary, religijności i moralności, nie obowiązują zasady handlowe i nie wszystko jest tylko kwestią ceny.
Roszczeniowe postawy można dostrzec niemal namacalnie np. w książkach uwag, do których wpisują się klienci pensjonatów wypoczynkowych:
„za mało rozrywek”, „za chłodna woda w basenie”, „za gorąca kawa w automacie”, „za mało kanałów w odbiorniku telewizyjnym”, „za gorący piasek na plaży”, „zbyt długa kolejka do bufetu”, „i w ogóle pogoda do niczego” itd., itd.
Wciąż jesteśmy niezadowoleni, bo coś nie spełnia naszych oczekiwań, a przecież nam się należy. Czy na pewno?
Jakże odmienną lekcję zachowania daje nam dzisiaj Słowo Boże. Postawą jakiej nas uczy Ewangelia, jest postawa wdzięczności. Tylko jeden z dziesięciu uzdrowionych trędowatych przyszedł, by podziękować i oddać chwałę Bogu, a był to Samarytanin. Oczywiście, nie chodzi tu o to, że Jezus domagał się, aby Mu dziękowano. Wdzięczność, czy niewdzięczność ze strony człowieka nie ujmuje Bogu wartości, ani nie powoduje Jego rozczarowania lub frustracji. To raczej my potrzebujemy wdzięczności, bo ona stawia nas w pozycji równowagi duchowej i właściwej relacji do Tego, któremu wszystko zawdzięczamy. Kiedy człowiek dziękuje, daje wyraz swojej wierze, że wszystko, co posiada jest darem, który niezasłużenie otrzymał. Wdzięczność jest równocześnie oddawaniem chwały Bogu samemu.
Taka sama postawa obowiązuje w relacji do innych osób: wdzięczność budzi wzajemność i jest jednym z wyrazów miłości. Proszę pod tym kątem przeanalizować testament duchowy błogosławionego Jana Pawła II: jak wiele razy pada tam słowo „dziękuję”. Papież dziękuje każdemu, kogo spotkał na swojej życiowej drodze, bo uważa, że wszystkim coś zawdzięcza: począwszy od rodziców, poprzez jego katechetów, nauczycieli, profesorów, po wszystkich Rodaków, a nawet polskiej tradycji i kulturze, w której się wychował, wreszcie Kościołowi, który mu przekazał wiarę. Czy często dziękujemy? Czy czujemy się dłużnikami innych osób, którym wiele zawdzięczamy?
Jak bardzo zmieniłoby się nasze życie osobiste i relacje z innymi, gdybyśmy potrafili okazywać sobie wdzięczność. Nie zawsze musi ona przybierać formy materialnego daru wdzięczności, jaki choćby chciał złożyć bohater dzisiejszego pierwszego czytania, syryjski wódz Naaman, uzdrowiony z trądu. Żaden dar materialny nie jest w stanie wyrazić naszej wdzięczności wobec Boga, który uzdrowił nas z trądu naszych grzechów, przywracając nam kondycję dziecka Bożego i na nowo czyniąc spadkobiercami obietnicy życia wiecznego, które Jezus dla nas wysłużył. Naszym sposobem okazywania wdzięczności Bogu jest Eucharystia, w której na ołtarzu składamy ofiarę wdzięczności miłą Bogu – ofiarę Jego Syna. Wiele razy mówimy o obowiązku uczestnictwa we Mszy Św., a przecież, gdybyśmy zrozumieli jej dziękczynny walor i charakter, czulibyśmy się wewnętrznie zobligowani, by w tym dziękczynieniu uczestniczyć.
„Wstań, twoja wiara cię uzdrowiła”. Słowa skierowane dziś do uzdrowionego Samarytanina, są słowami nadziei dla każdego z nas. Być może i nas dotykają różnego rodzaju choroby, które jak „trąd” czynią nas odseparowanymi od społeczeństwa i spragnionymi uzdrowienia. Także my, jak trędowaci z Ewangelii powinniśmy z wiarą zawołać: „Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami!”. Tylko On jest prawdziwym lekarzem, do którego każe nam zwrócić się nasza wiara. Jeśli z wiarą prosimy, możemy doświadczyć Jego uzdrowicielskiej mocy, bo – jak pisał św. Paweł – „On wiary dochowuje, bo nie może się zaprzeć samego siebie”. Jego największym pragnieniem, jest nasze szczęście! Ponieważ jest Miłością, może tylko kochać. A my, zamiast zbliżyć się z ufnością, do tego Jedynego Lekarza i powierzyć Mu nasze bolączki, wolimy uciekać się do czczych obietnic przeróżnych szarlatanów, którzy łudzą nas namiastkami szczęścia i zdrowia.
Niechaj dzisiejsze spotkanie z Chrystusem uzdrawiającym stanie się dla nas zachętą, by z ufnością zwrócić się do Niebieskiego Lekarza ludzkich ciał i dusz, i by powierzyć Mu to, co potrzebuje w nas uzdrowienia.
Misjonarz Prowincji Warszawskiej Redemptorystów – Kraków
o. Piotr Andrukiewicz CSsR