Niedziela, 10 listopada 2013 roku, XXXII tydzień zwykły, Rok C, I
W jednej z nowel telewizyjnych – tych, co ciągną się w wiele części i można rozpocząć śledzenie losów bohaterów nawet w 2539 odcinku – dwoje ludzie zawiera ślub, o dziwo nawet w kościele, przed ołtarzem. Nie jest to widok taki częsty dzisiaj w telewizji i filmach – częściej przecież żyją po prostu bez żadnego ślubu i zmieniają ukochanych jak rękawiczki.
Stojąc przed kościołem, już po zaślubinach, spoglądają sobie głęboko w oczy i wzruszeni wyznają sobie wzajemnie: „Odtąd żyję już jedynie dla Ciebie”.
Kilka lat temu media obiegła wiadomość: znany, polski sportowiec oddaje swojej cieżko chorej córeczce jedną ze swoich nerek. To niełatwa decyzja, bo gdyby ta jedna, która mu zostanie kiedyś w przyszłości odmówiła pracy, to nie pozostanie mu już ta druga, by przejąć obowiązki chorej. Ale czego nie robi się dla swojego dziecka? Sprawa jest oczywista. Dla naszych dzieci i rodzin przecież żyjemy.
Przez ostatnie kilkanaście miesięcy w mediach zainteresowanych prawdziwą historią Polski pojawiają sie co jakiś czas informacje o pracach na części Wojskowego Cmentarza Powązkowskiego zwanego Łączką. Sa tam ekshumowane ciała Żołnierzy Wyklętych pomordowanych przez UB po wojnie i potajemnie tam nocami chowane. Miał o nich nikt nie wiedzieć i nie pamiątać. Teraz, szczególnie przed Świętem Niepodłegłości, wspominamy ich ofiarę. Dla Ojczyzny oddali swoje siły, szczęście rodzinne i życie. Dla Polski także żyjemy.
Ewangelia dzisiejsza daje czytelną odpowiedź na pytanie o cel naszego życia, dla kogo jednak tak naprawdę żyjemy. Żyjemy bowiem dla Boga. On jest Bogiem żywych, on jest Bogiem Abrahama, Izaaka i Jakuba, czyli Bogiem wiernym swym obietnicom. Faryzeusze próbowali ponownie wystawić Jezusa na próbą, młodsi powiedzieliby: „zagiąć”, ale i znowu otrzymali odpowiedź, jakiej się nie spodziewali... Zamiast uczonych rozważań o tym, czyją jest żona siedmiu braci, słyszą, że to wszystko, co zajmuje serca i umysły faryzeuszy nie warte jest rozstrząsania. Liczy się perspektywa szersza i bardziej głęboka, niż tylko ta ograniczona horyzontem ich myśli, miłości mężczyzny i kobiety, czy w końcu czasem życia.
Bóg jest Bogiem żywych, tzn. tych, którzy w niego wierzą i poszli za nim. Bogiem tych, którzy, choć odeszli z tej ziemi (czyli zmarli), czy być może także umarli dla świata (czyli odwrócili swe oczy od niego szukając tego, co lepsze i zgodne z wolą Boga), to w Bogu znaleźli sens swego życia.
Co w takim razie z życiem dla ukochanej osoby, dla dzieci, czy Ojczyzny? Czy nic nie znaczą? Czy mam o nich zapomnieć? Czy sprzeciwia się to wyłącznej miłości Boga?
Bóg nasz jest Bogiem żywych, czyli takich, którzy zakładajac małżeństwa i rodziny z wielką nadzieją wypowiadają na różne sposoby i nieustannie (czyli codziennie):
„Tak Odkupicielu, Ty jesteś moim Bogiem i na Tobie jedynie, a nie na naszych skromnych siłach i pragnieniach, opieramy nasze życie! Ty jesteś fundamentem i celem naszej drogi! Ty masz słowa życia wiecznego!”.
I także tych, którzy z odwagą w sercu bronią swej Ojczyzny i wolności, i wołają:
„Boże, który dałeś mi moją Ojczyznę, dla niej poświęcam swe życie ziemskie, by mogła być domem ludzi wolnych, wychwalających Twą dobroć i wierzących w życie wieczne. Ty, który Zmartwychwstałeś i który jesteś Dawcą Życia, w Tobie pokładam nadzieję i Ty wskrzesisz mnie do życia z Tobą!”.
Miłość do ludzi i do Ojczyzny nie sprzeciwia się miłości do Boga, o ile nie jest myśleniem o sobie samym, a o dobru drugiego. Jest prawdziwa i życiodajna, o ile także dokonuje sie to na ścieżce Bożej woli i przykazań. Gdy czytamy całą Ewangelię i patrzymy na Śmierć i Zmartwychwstanie Chrystusa, to nie ma wątpliwości, że żyjąc dla bliźnich i kochając ich szczerze, żyję dla Boga. A żyjąc wiernie i szczerze dla Boga, żyję dla wszystkich wokół mnie – dla współmałżonka, dla rodziny, dla potrzebujacych wsparcia i pomocy, i dla mojej Ojczyzny.
Dziękuję Ci, Panie Jezu za życie – to na ziemi i to wieczne. Jeżeli mi jeszcze brakuje gorliwości w miłości i czasem zapominam o Tobie, o celu mego życia, skupiając się na rzeczach lub ubóstwiając osoby wokół mnie, to przybądź ze swym miłosierdziem. „Umocnij i ustrzeż od złego, skieruj me serce ku miłości Twojej i Chrystusowej cierpliwości!”. I dziękuję Ci, że aby to pojąć i Ciebie pokochać nie muszę czekać na jakieś „nowe życie”, lecz już dziś „powstać z martwych” i wrócić do Ciebie, Boga żywych.
Misjonarz Prowincji Warszawskiej Redemptorystów pracujący jako duszpasterz w Parafii Chrystusa Odkupiciela
(Christ the Redeemer Parish) – Manville (NJ w USA)
o. Mariusz Mazurkiewicz CSsR