Konferencje nowennowe
– Uczynki miłosierne…
Nauka VIII
– Umarłych pogrzebać...
Kończyć przychodzi serię nowennowych rozważań na tle uczynków miłosiernych co do ciała. Inni pociągną tematykę uczynków co do duszy. Może i dobrze, że akurat wypadnie to w czasie wakacji, gdy tak wielu dba o ciało, zapominając o duszy…
Umarłych pogrzebać – wydawałoby się, że to taki prosty temat, ale gdy się człek za to zabiera, rośnie sterta rozmaitych zapisków i notatek, bo i to ważne i to wypada ująć. Ot, zwyczajne dylematy publicznych wystąpień, jeśli ma być w miarę krótko i nie do końca głupio.
Któż z nas nie był na pogrzebie? Bywają tacy, co latami sobie wyrzucają, że na pogrzeb babci czy dziadka nie zabrali wnuków, bo się obawiali reakcji, czy też szoku.
Sam prowadziłem w życiu wiele pogrzebów i niektóre utkwiły mi w pamięci. Jeden mam do dziś w oczach, może dlatego, że to był wcześniej mój uczeń. Gdy w klasie ósmej mówiłem coś o duszy i życiu wiecznym, powiedział mi: „Co nam ojciec o śmierci opowiada! Jesteśmy młodzi i mamy przed sobą życie. Jak się zestarzeję, to będę miał czas na Boga”. Moja odpowiedź brzmiała: „Nie bądź taki pewien, bo nikt nie wie, ile mu czasu zostało”. Temu konkretnemu zostało niecałe 2 lata. Na pogrzebie nie przypomniałem tego, by nie robić przykrości najbliższym – ale odwoływałem się do tego potem w katechezach.
Mamy trochę problemów ostatnimi czasy z pogrzebami. Czy tradycyjnie, czy też spopielenie zwłok? Na ten temat wypowiedzieli się nasi biskupi w czytanym liście pasterskim. Nie ma potrzeby powtarzać raz jeszcze. Starczy wiedzieć, że nie ma zakazu, o ile nie wybiera ktoś spopielenia z pobudek przeciwnych wierze. Nie ma co się buntować również za bardzo, gdy ktoś świadomie wybiera taką formę swego pochówku. Jest to chyba w duchu tego, co mówi Pan Jezus: Ciało na nic się nie przyda. A może nie jest takie całkiem głupie powiedzenie zasłyszane kiedyś: „Gdzie chcesz być pochowany? Jeśli Pan Bóg istnieje, to jest mi to obojętne! A jeśli nie istnieje? – To tym bardziej jest mi obojętne!”
To jakoś koresponduje z tym, co mówiła św. Monika:
„Ciało złóżcie gdziekolwiek, z tym się nie kłopoczcie; o jedno tylko proszę, abyście wszędzie, gdzie będziecie, pamiętali o mnie przy ołtarzu Pańskim”.
To prawda, że Pan Bóg sobie poradzi z naszym zmartwychwstaniem, niezależnie od tego, czy ciało zostanie pogrzebane, czy spalone. Chodzi jednak o nas, żyjących, o nasz stosunek do ludzkiego życia i śmierci. Nasze obyczaje kształtują naszą świadomość i odwrotnie. Jeśli w grobie spocznie ciało, to staje się ono miejscem, które pełni rolę symbolu zmarłej osoby, jest śladem przypominającym o jej trwaniu, jest miejscem modlitwy i nadziei. Powie ktoś i będzie miał rację, że takim samym miejscem może być złożona urna. Mamy zadbać o to, by pogrzeb odbył się w zgodzie z wytycznymi Kościoła, choć czasem bywa to bardzo trudne. Bo życie i sytuacje duszpasterskie są bogatsze niż przepisy.
Gdyby prześledzić Pismo Święte, to mamy wiele sytuacji, gdzie odbywa się pogrzeb. Czasem jest to wyraz czci dla władcy czy proroka, czasem zaś uczynek miłosierny, jak to, co czynił stary Tobiasz. Niewątpliwie takim samym uczynkiem było zdjęcie z Krzyża i pogrzeb Jezusa.
Zadbać o duszę przed śmiercią – to będzie najważniejsza rzecz! Raz jeszcze wypadnie mi odwołać się do doświadczeń z prowadzenia pogrzebów. Ilość kwiatów i wieńców bywa czasem tak ogromna, że nie ma kto tego nieść. Firma pogrzebowa ma problem, bo nie za bardzo jest jak to wszystko przewieźć. Pytanie, czy nie za późno na te kwiaty? Może warto zastosować radę pewnego proboszcza: „Kwiaty dawajmy sobie za życia”. Może rzeczywiście trochę inaczej wyglądałoby nasze życie z bliźnimi, gdyby te wszystkie kwiaty, które potem nosimy latami na groby, otrzymali nasi bliscy za życia. Czy też tak hojnie obdarzamy zmarłych modlitwą jak dekoracją?
Śmierć chrześcijanina rodzi nadzieję silniejszą niż ból rozstania. Rozstanie zawsze jest smutne, rodzi większy lub mniejszy ból, ale przez niego przebija nadzieja na ponowne spotkanie. Podobnie jest i ze śmiercią – przyjdzie czas, gdy spotkamy się z bliskimi w wieczności.
Nie można więc pogrążać się w żałobie, jak ci, co nie mają nadziei – pisał św. Paweł do Tesaloniczan. Dlatego z pewnym niesmakiem widzimy na pogrzebach chrześcijan oznaki rozpaczy, zawodzenia i spazmy. Tym bardziej, jeśli jest to trochę na pokaz, bo na przykład rodzina niezbyt interesowała się zmarłym za życia.
Kończąc, chcę posłużyć się opowieścią wyczytaną w Internecie. Taksówkarz został wezwany do klienta. Okazało się, że to staruszka udająca się do hospicjum. Chciała ostatni raz zobaczyć miasto, więc kazała jechać nie najkrótszą drogą. Wyłączył taksometr i kilka godzin jeździł z nią po Nowym Jorku. Kończy swą opowieść słowami: „Myśląc o tym teraz, nie sądzę, abym zrobił coś ważniejszego w całym swoim życiu. Jesteśmy uzależnieni od poszukiwania emocjonujących zdarzeń i pięknych chwil, którymi staramy się wypełnić nasze życia. Tymczasem piękne chwile mogą przydarzyć się nam zupełnie nieoczekiwanie, opakowane w to, co inni mogą nazwać rutyną. Nie przegapmy ich”.
To też może dotyczyć uczynków miłosierdzia. Nie przegapmy takich chwil, a Maryja niech nam w tym pomaga nieustannie. Amen.
Kazanie wygłoszone na Nowennie Nieustannej w Toruniu na Bielanach
w Sanktuarium Matki Bożej Nieustającej Pomocy w 2012 roku
Drukuj...
Duszpasterz w Parafii św. Józefa i Sanktuarium Matki Bożej Nieustającej Pomocy
w Toruniu (Toruń – Bielany)
o. Marian Krakowski CSsR