Słowo Redemptor

Święta Teresa od Dzieciątka Jezus – Dzieciństwo Świętej Teresy

 

 

 

 

Święta Teresa od Dzieciątka Jezus

Dzieciństwo Świętej Teresy... – kazanie 2

 

 

 

 

 

Kontynuujemy nasze rozważania o życiu św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Chcemy poznać jaką ona była i jak stawała się świętą. Dziś prześledzimy okres jej dzieciństwa.

 

Teresa urodziła się 02 stycznia 1873 roku, była najmłodszym i dzieckiem w Rodzinie Państwa Martineów. W Małżeństwie  Martineów już była przed nią Teresa, ale 6 tygodni po urodzeniu zmarła. „Druga” Teresa wnet po narodzeniu również zapadła na chorobę jelit i lekarze zalecili konieczne karmienie piersią. Matka wpadła w przerażenie, ponieważ po urodzeniu 9-tego dziecka nie miała pokarmu. Przerażenie to było tym większe, że wystąpiły te same objawy, które poprzedzały śmierć jej czwórki dzieci. Udaje się więc do pewnej kobiety na wsi, która jest zdrowa ma dobre serce i karmi własne małe dziecko. Kobieta ta podejmuje się karmić piersią również maleńką Terenię. Terenia pozostanie u mamki przez cały rok, wraca do zdrowia i rozwija się znakomicie. Promieniując radością pozwala się wozić na wózku po polach, lesie i ogrodzie. Po powrocie do domu Terenia staje się ulubienicą wszystkich. W swej autobiografii napisze: „Och, naprawdę wszystko uśmiechało się do mnie na ziemi”.

 

Rodzeństwo rozpieszcza to czarujące stworzenie z pięknymi oczkami i jasną czupryną. To czarujące stworzenie jest uroczę, wesołe, śmieje się od rana do wieczora. Rozwija się prawidłowo, ma też wady typowe dla dziecka. Czasem jest uparta, dzika, obstaje przy swoim zdaniu. Matka do kuzynki żaliła się: „Jeśli powie nie, nic nie może ją zmusić do ustąpienia. Zamknie się ją na cały dzień w piwnicy, ona woli raczej tam spać, aniżeli powiedzieć – tak. Jeśli co nie jest po jej myśli, może się zdarzyć, że zwija się ze złości, rzuca się po ziemi… gdy sobie uświadomi, że źle zrobiła wszystkich prosi o przebaczenie i czaruje swoim rozbrajającym uśmiechem”. A swojej lalce, którą w złości zniszczyła, urządziła wspaniały pogrzeb.

 

Była też zaborcza. Jej siostra Leonie, która uważała się już za dużą by bawić się lalkami, przyniosła koszyk ubiorów na lalki oraz swoją lalkę. Powiedział – macie moje siostrzyczki, wybierzcie sobie co się wam podoba, wszystko wam pragnę podarować. Celina wzięła paczuszkę wstążek, które się jej podobały. Teresa zastanowiła się chwilę i powiedziała – ja biorę wszystko – i zabrała cały koszyk. To jej zagarnięcie wszystkiego nikogo nie zaskoczyło, pewno nie było to pierwszy raz. Teresa wspominając ten fakt z dziecięctwa powie, że było to istotą jej życia. Później, gdy już nie chodziło o lalki lecz o niebo oraz o oczyszczenie duszy przez cierpienie Teresa podjęła podobną decyzję – Mój Boże, ja wybieram wszystko, nie chcę być żadną połowiczną świętą”.

 

Teresa była zdolnym dzieckiem. Jej siostra Maria w liście do ciotki pisze: „Sądzę, że Teresa chce być uczoną, bowiem od trzech dni prześladuje mnie, żebym ją nauczyła czytać”. Teresa ma w tym czasie niepełne trzy lata. Uczy się alfabetu w przeciągu jednego dnia i wnet płynnie czyta.

Gdy matka już poważnie chorowała, Teresa usiadła jej na kolanach, mocno uścisnęła i ze szczerością dziecka mówi: „Och, tak bardzo bym chciała, żebyś już umarła, moja mała, biedna mamo”. Co ty mówisz. Mała odpowiada: „Ach, to tylko dla tego, żebyś poszła do nieba. Mówisz przecież, że trzeba umrzeć, żeby się tam dostać”.

Pani Martin zmarła w sierpniu 1876 roku w wieku 47 lat, Tereska miała 4 latka i przeżyła śmierć matki raczej spokojnie. W autobiografii odnotowała: „Nie przypominam sobie,  żebym wiele płakała. Nie rozmawiałam z nikim o głębokich uczuciach, jakie odczuwałam do niej. Patrzyłam i słuchałam”.

 

Po śmierci Mamy, wychowaniem Teresy będą się zajmować jej starsze siostry i ojciec, zaś o sprawy materialne będzie się troszczył brat matki, z zawodu aptekarz.

 

Po śmierci Mamy, Terenia swe uczucia skierowała ku Ojcu. Wprost go uwielbiała, a on ją. Ojciec nazywa ją: „moja mała królewna”, a ona rewanżując się nazywa go:  „mój król”. Uwielbia chodzić z ojcem na spacery. Zamiast bawić się swoimi zabawkami, woli towarzyszyć ojcu przy łowieniu ryb. Skacze wokół niego w ogrodzie, robi mu bukiety z kolorowych kwiatków, przyrządza jakieś herbatki czarodziejskie, którymi częstuje swoje lalki. W kościele Terenia bardziej patrzy na ojca niż na proboszcza. A gdy ojciec jej barwnie opowiadał różne historie, wisiała na jego wargach. Chciała nawet by został królem Francji – ale potem dodawała, że nie byłoby to dobrze, bo nie byłby tylko jej królem, ale wszystkich.

 

Biografowie Teresy twierdzą, że to miało wpływ na wyobrażenie Boga. Ponieważ ojca nigdy się nie musiała bać więc jej odniesienie do Boga Ojca w niebie też było bez strachu i poczucia winy.

 

W dniu śmierci matki Terenia wybrała sobie siostrę Paulinę za matkę zastępczą. Nowa mama kocha Teresę, ale stara się też być surową. Kiedy np. służąca skarży się na Teresę, ta zawsze zostaje uznana za winną i musi służącą przeprosić. Wieczorem Teresa bywa wysyłana w odległe ciemne kąty domu, żeby przyniosła jakiś przedmiot przedtem tam położony, bo w ten sposób ma się odzwyczajać od strachu przed ciemnością, typowego dla dzieci obdarzonych bujną fantazją. Gdy jako prywatna uczennica Pauliny nie odrobi lekcji – z programu dnia zostaje skreślony spacer z uwielbianym ojcem... To tylko niektóre punkty z wychowawczej metody Pauliny odnośnie Teresy.

 

Gdy Teresa miała 6,5 roku zapisano ją do szkoły prowadzonej przez benedyktynki. W tej szkole uczyły się wszystkie jej siostry. Dla wychowanej w domowej cieplarni Teresy, szkoła była wielkim szokiem. W domu była wszystkim, wszystko się koło niej kręciło, w szkole była jedną z wielu, którą się nikt nie przejmował. Przeciwnie, dokuczano jej, wyśmiewano... Ponieważ Paulina uczyła ją w domu, Teresa poszła od razu do IV klasy. Ona miała 6,5 1at, a klasowe koleżanki po 11 i 12 lat. Ponieważ była inteligentną i szybko łapała problem, koleżanki nazywały ją karierowiczką, lizusem, co chce się przypodobać siostrom. Koleżanki zazdrościły jej, że przychodzi do szkoły pięknie ubrana, nawet tego, że ma piękne loczki. Siostry też nie były zachwycone wrażliwą, często płaczącą uczennicą. Na przerwach zamiast biegać, gromadzi koło siebie koleżanki i snuje przed nimi seriale barwnych fantastycznych opowiadań, ale nauczycielki uznawały to za nielegalne zgromadzenia i rozpędzały dziewczynki, bo na przerwach powinny biegać.

 

Teresa jednak zadziwiała Siostry i Księdza katechetę. Kiedyś siostra zapytała ją, co robi w domu w wolne popołudnie: – „Ja myślę czcigodna siostro! Ach tak filozofka. A o czym myślisz? – Ja myślę o dobrym Bogu i o życiu, o wieczności... myślę o tym właśnie”. Siostra ją za to lekko wyśmiała. Natomiast ksiądz katecheta nazywał ją „moja mała doktor Kościoła” i jest zaskoczony jej samodzielnym myśleniem. Gdy np. mówił, że dzieci zmarłe bez chrztu św. nie mogą iść do nieba, Teresa przeciw temu się zbuntowała. Jak można zamykać niebo przed kimś, kto nigdy nie miał nawet okazji do grzechu? U małego dziecka takie stwierdzenie było dla księdza katechety czymś niesłychanym...

 

Teresa nie lubi chodzić do szkoły, nie lubi szkoły, szkolnych koleżanek. Najlepiej czuje się  w domu i z radością po lekcjach do niego wraca.

 

Kochani! Przytoczyłem tu kilka zdarzeń z dziecięcych lat św. Teresy, nawet bez specjalnego chronologicznego doboru. W nich jednak odbija się cała późniejsza święta. Już bowiem w małym dziecku można rozpoznać dorosłego człowieka...

Jest taka powszechna opinia, że człowiek nie rodzi się świętym, świętym się staję. Teresa też nie urodziła się święta, ale nią się stała.

A Wy Rodzice, jeżeli nawet macie trudne dzieci, nie przekreślajcie ich, one też mogą być święte!

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Redemptorysta Prowincji Warszawskiej, wieloletni Misjonarz i duszpasterz – Tuchów

o. Kazimierz Plebanek CSsR († 26 lipca 2018 r.)

Powrót do strony głównej

Czytelnia

Polecamy