Konferencje Nowennowe
– Pokusy, surowy egzaminator naszej moralności…
Konferencja II
– Pokusa ognia...
Bracia i siostry,
Czciciele Matki Bożej Nieustającej Pomocy…
Próbujemy spoglądać na człowieka, którego trapią różne pokusy. Przed tygodniem rozmyślaliśmy nad pokusami, jakie dotknęły pierwszych rodziców w raju i przed jakimi stanął Jezus na górze kuszenia. Jestem człowiekiem, a chcę być człowiekiem przebóstwionym, zbawionym. By to osiągnąć, potrzeba przeciwstawiania się rozmaitym pokusom.
Na początek odwołajmy się do ewangelicznego wydarzenia.
Gdy dopełnił się czas Jego wzięcia [z tego świata], postanowił udać się do Jerozolimy i wysłał przed sobą posłańców. Ci wybrali się w drogę i przyszli do pewnego miasteczka samarytańskiego, by Mu przygotować pobyt. Nie przyjęto Go jednak, ponieważ zmierzał do Jerozolimy. Widząc to, uczniowie Jakub i Jan rzekli: «Panie, czy chcesz, a powiemy, żeby ogień spadł z nieba i zniszczył ich»? Lecz On odwróciwszy się, zabronił im. I udali się do innego miasteczka.
Pokusa ognia – niech mi wolno będzie tak zatytułować to dzisiejsze rozważanie. Chodzi przede wszystkim o swoistą niecierpliwość w nawracaniu innych, skąd pokusa, by używać metod nieewangelicznych.
Apostołowie Jan i Jakub wiedzieli już, że mają władzę czynienia cudów – bo dał im tę władzę Jezus. Chcieli dobrze, wszak chodziło im o Mistrza, by miał gdzie głowę skłonić. Jezus jednak inaczej widział i dlatego zabronił tego ognia z nieba.
W historii Kościoła nie brakowało takich, którzy mieli ochotę w podobny sposób wprowadzać wiarę czy też tępić grzech. Być może najlepiej znanym nam i najgłośniejszym był żyjący w XV wieku Girolamo Savonarola. Z jego rozkazu płonęły na stosach książki, obrazy, dzieła sztuki czy instrumenty muzyczne. Pod jego rządami, kiedy to chciał przywrócenia prawdziwej nauki Chrystusa, panowała przemoc i donosicielstwo. Pawka Morozow z czasów Stalina nie był pierwszy, bo już za czasów Savonaroli dzieci były zachęcane, by donosić na rodziców, jeśli buntowali się przeciw tej dyktaturze duchowej. Przyznać trzeba, że sama intencja była słuszna, bo grzechu we Florencji, jak i w życiu ówczesnego papieża Aleksandra VI, którego krytykował, było wiele. Sam reformator był osobiście bez skazy. Jednak nie tędy droga do przekonania i nawrócenia człowieka, dlatego skończyło się ogniem. Z tym że spalił on samego reformatora.
Można przywołać historię czasu reformacji i osobę Kalwina. Tam w Szwajcarii też płonęły księgi i dzieła sztuki w imię oczyszczania Kościoła. Nie obyło się bez wojny religijnej w Niemczech po wystąpieniu Marcina Lutra. Polacy też doświadczyli nawracania ogniem i mieczem za czasów zakonu krzyżackiego, nie trzeba tego szerzej omawiać. Wiemy, jak się skończyło.
Niemniej wciąż jawią się pytania, zwłaszcza na tle tego, co wyprawia radykalny islam – jak się zachować w takiej sytuacji. Kiedyś w podobnej sytuacji znaleźli się izraelici w okresie machabejskim, w czasach wielkiego prześladowania ze strony Antiocha IV Epifanesa. Czy wolno się bronić, czy tylko uciekać? Czy wolno wykorzystać szabat, święty czas na obronę i walkę, czy dać się wyniszczyć. To są również pytania, które stawiamy sobie, patrząc na cierpienia chrześcijan w Iraku, Syrii, w Afryce czy też w Indonezji.
Musimy sobie zadawać pytanie o relację między prawdą a siłą, czy jak to ktoś określił – między mózgiem a pięścią. Bo są ludzie mający w głowie pięść zamiast mózgu. Czasem dotyczy to kwestii religijnych, czasem innych – ale warto w tym kluczu posłuchać i naszych przywódców i tych ze wschodu i tych z zachodu też.
Wydaje się, jakbyśmy wszyscy zapomnieli, że wszelkie przeobrażenie świata na lepsze musi się zaczynać wewnątrz konkretnego człowieka. To tam potrzebne są radykalne zmiany myślenia, odczuwania i dążeń. Stosunki między ludźmi będą miały zawsze taką wartość, jaką przedstawiać będą poszczególni ludzie. Jeśli chrześcijanom wolno używać pojęcia rewolucji, to chyba tylko w znaczeniu rewolucji wewnętrznej człowieka. On musi być dla siebie ogniem i mieczem, żeby dorosnąć do wymagań stawianych prawdziwym uczniom Chrystusa.
Na propozycję Jana i Jakuba, by użyć ognia z nieba przeciw niegościnnym mieszkańcom samarytańskiego miasteczka, odpowiedział Jezus – nie wiecie, czyjego ducha jesteście! W podobnym duchu można i trzeba oceniać modną w latach 70-tych i 80-tych ubiegłego wieku tzw. teologię wyzwolenia. Wiemy, że z mocą przeciwstawiał się jej św. Jan Paweł II, nie wahając się użyć suspensy na tych księży, którzy zapomnieli, gdzie jest prawdziwe źródło wolności. Może warto przywołać tu zdanie kard. Newmana, że w Kościele nie można przeprowadzić żadnej reformy, jeśli wychodzi się od nieposłuszeństwa. Tu oczywiście od razu przychodzą nam na myśl medialne doniesienia o jednym z kapłanów. Wydaje się, że pragnąłby zmieniać Kościół na własną rękę, a może nawet pod dyktando niektórych wpływowych mediów.
Chrystus nie przeszedł burzą przez ten świat. Nie zadowolił tych wszystkich niecierpliwych, którzy modlili się słowami Syracha:
Zmiłuj się nad nami, Panie, Boże wszystkich rzeczy, i spojrzyj, ześlij bojaźń przed Tobą na wszystkie narody. […] Wzbudź gniew i wylej oburzenie, zniszcz przeciwnika i zetrzyj wroga! Przyspiesz czas i pomnij na przysięgę, aby wysławiano wielkie Twoje dzieła. Ogień gniewu niech strawi tego, kto się ratuje, a ci, którzy krzywdzą Twój lud, niech znajdą zagładę!
Nie wiecie, czyjego ducha jesteście!
Może warto sobie zadawać to pytanie dość często. Jakiego ducha mam w sobie, czyjego głosu słucham? Czy to jest głos Ducha Świętego, czy głos ducha tego świata.
Powstał Eliasz prorok jak ogień, a słowo jego płonęło jak pochodnia!
Jeśli ma w nas być ogień, to tylko miłości Bożej.
Jeśli ma w nas być ogień, to tylko gorliwości w służbie Bożej.
Jeśli ma w nas być ogień, to tylko taki, co rozpali innych, nie niszcząc niczego, co wartościowe w człowieku.
Maryja niech nam dopomaga wciąż wsłuchiwać się w ten prawdziwy głos płynący z wysoka. Jednocześnie nie zapominajmy, co rzekł był Jezus: W cierpliwości waszej posiądziecie dusze wasze. Czy też w nowszym tłumaczeniu: Przez swoją wytrwałość, ocalicie wasze życie. Amen.
Kazanie wygłoszone na Nowennie Nieustannej w Toruniu na Bielanach
w Sanktuarium Matki Bożej Nieustającej Pomocy w 2014 roku
Drukuj...
Duszpasterz w Parafii św. Józefa i Sanktuarium Matki Bożej Nieustającej Pomocy
w Toruniu (Toruń – Bielany)
o. Marian Krakowski CSsR