Kazania nowennowe
– Cnoty teologalne – Wiara…
Kazanie I
– Wiara…
Niemiecki kapłan i poeta Lothar Zenetti powiedział takie słowa:
Ci, którzy żyją nadzieją, widzą dalej. Ci, co żyją miłością, widzą głębiej,
Ci, co żyją wiarą, widzą wszystko w innym świetle.
Wiara, nadzieja i miłość stanowią fundament wiary chrześcijańskiej. Te trzy cnoty nazywane są przez teologów cnotami teologalnymi. W „Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego” czytamy, że cnoty teologalne
są to cnoty, których początkiem, motywem i przedmiotem bezpośrednim jest sam Bóg. Wszczepione wraz z łaską uświęcającą, uzdalniają do życia w obcowaniu z Trójcą Świętą oraz kształtują i ożywiają cnoty moralne.
Bez wiary, nadziei i miłości nasze chrześcijaństwo jest martwe. Dlatego też ważną sprawą jest to, abyśmy je odkryli i poznali. Stąd też najbliższe trzy spotkania nowennowe poświęcimy właśnie cnotom teologalnym – wierze, nadziei i miłości.
Nasze dzisiejsze rozważania będą poświęcone wierze.
Często słyszymy takie słowa jak „wiara” czy „wierzyć”. Ale jak te słowa poprawnie rozumieć, aby nie zejść na manowce emocji i pustych uczuć. Na początku trzeba sobie odpowiedzieć, w kogo wierzę: czy wierzę w Boga czy też – jak mawiał filozof Max Scheller – wierzę w bożków, które podsuwa mi współczesny świat. Jest to o tyle ważne, że dzisiaj wiarę próbuje się zastąpić różnymi ideologiami, które chcą wmówić człowiekowi, że jest samowystarczalny we wszystkim i Bóg absolutnie nie jest mu do niczego potrzebny. Ale dobrze wiemy, że ta droga jest drogą prowadzącą do zniszczenia człowieka. Mimo to, nierzadko słyszy się od ludzi – zwłaszcza od ludzi młodych – pytanie: „Dlaczego mam wierzyć?” Kiedy słyszę takie pytanie od moich uczniów, odpowiadam również pytaniem: „A dlaczego musisz oddychać?” Nasza wiara jest jak oddychanie dla naszego życia. Można oczywiście żyć na bezdechu, ale dobrze wiemy, że nie potrwa to długo. Podobnie jest z naszym życiem i wiarą. Jeśli chcemy żyć naprawdę, a nie tylko w iluzji, która kończy się naszą śmiercią, to nie pozostaje nam nic innego, jak wierzyć w Boga.
Ta potrzeba wiary okazuje się być tym bardziej wyrazista w naszym życiu, kiedy spotykamy się z chorobą czy osobistą tragedią. Paradoksem naszym czasów jest to, że w bogatych społeczeństwach, które zatraciły wiarę, panuje epidemia depresji. Nierzadko można zauważyć widok pustych kościołów i kaplic, a przy tym kolejki do gabinetów psychoanalityków czy trenerów personalnych zajmujących się pomocą w rozwoju wewnętrznym. Te przypadki pokazują nam, że kiedy człowiek jako istota duchowa spotka się z pustką w swoim życiu, zawsze będzie chciał te pustkę wypełnić. Lecz przy tym trzeba pamiętać, że bez Boga będzie to tylko chwilowe uspokojenie nastroju, a nie rozwiązanie życiowych trudnych problemów. Bo w życiu człowieka są takie momenty, że bez wiary w Boga po prostu nie da się żyć dalej.
Dobrze mówi o tym wydarzenie, które miało miejsce kilka lat po zakończeniu II wojny światowej. Z rabinem Hirszem, który przeżył Holocaust, rozmawiał dziennikarz. Zadał on rabinowi pytanie: „Jak można jeszcze wierzyć w Boga po tym, co się stało z Żydami?” Na te słowa rabin odrzekł: „A jak nie można wierzyć w Boga po tym, co się stało? Dziś tylko wiara daje siłę, aby po tym wszystkim żyć dalej”.
Kolejną ważną rzeczą, o której trzeba wspomnieć, jest to, że wiara nie jest sprawą tylko prywatną. Błędem jest powielanie stanowiska wyrażonego kiedyś przez jedną z pań minister, która mówiła, że nasze przekonania, z którymi na co dzień żyjemy (…), zostawiamy w przedpokoju urzędu, który obejmujemy.
Tak nie możemy postępować, bo wtedy popadamy w duchową schizofrenię. Przekonanie, że wiara to prywatna sprawa każdego człowieka, to nonsens, bo przecież religia nigdy nie jest przeżywana indywidualnie. Wiara, która jest niegłoszona słowem czy osobistym świadectwem, umiera. I tak, jak będzie wyglądać nasza osobista wiara, tak będzie wyglądać wiara naszego społeczeństwa i narodu. W naszych czasach to wezwanie jest szczególnie silne. Świat, ludzkość coraz bardziej brnie w ślepy zaułek i tylko ludzie prawdziwej wiary mogą zmienić ten świat i dać mu nadzieję.
Ludzie prawdziwej wiary sprawią ze naród mimo cierpień nigdy nie zginie. Dobrze mówi o tym wydarzenie, którego świadkiem był ks. Ludwik Bielerzewski. W swoich wojennych wspomnieniach pt. „Ksiądz nie zostaje sam” pisał:
W roku 1942 grupa polskich więźniów była eskortowana do miasteczka Sankt Georgen przez uzbrojonych esesmanów. W drodze więźniowie napotkali jadącego na rowerze księdza spieszącego z wiatykiem do chorego. Wszyscy więźniowie jak na komendę klęknęli na drodze. Nie skutkowały nawet przekleństwa esesmanów, kopanie i bicie kolbami – mimo tego, klęczeli wytrwale. Ksiądz na ten widok zszedł z roweru i pobłogosławił klęczących przed Najświętszym Sakramentem. Kiedy się oddalił, więźniowie podnieśli się z klęczek i ruszyli do swojej pracy. Powróciwszy od chorego, ksiądz – a był nim miejscowy proboszcz – pod wrażeniem swojego spotkania z więźniami opisał je w kronice parafialnej i zakończył słowami: «Naród, który ma tak żywą wiarę, nie może zginąć».
Jakże te słowa są dziś aktualne. Narody, które tracą wiarę, umierają duchowo i moralnie. Ostatnio widzimy to na przykładzie Francji, gdzie chce się usunąć pomnik św. Jana Pawła II, bo zwieńczony jest symbolem wiary – krzyżem. Do takich sytuacji, jakich jesteśmy świadkami we Francji, dochodzi wtedy, kiedy po dłuższym czasie wmawia się społeczeństwu, że wiara to jest tylko prywatna sprawa. Dlatego od każdego z nas – od naszej modlitwy, świadectwa życia, a przede wszystkim od jakości naszej wiary, zależy to, czy przyszłe pokolenia stawiały będą pytanie: „Polsko, co zrobiłaś ze swoim chrztem i ze swoją wiarą?”
Prośmy, więc Maryję, która jest dla nas Nauczycielką wiary, abyśmy tak jak Ona umieli wierzyć. Amen.
Kazanie wygłoszone na Nowennie Nieustannej w Toruniu na Bielanach
w Sanktuarium Matki Bożej Nieustającej Pomocy w 2017 roku
Drukuj...
Duszpasterz w Parafii św. Józefa i Sanktuarium Matki Bożej Nieustającej Pomocy
w Toruniu (Toruń – Bielany)
o. Łukasz Baran CSsR