Środa, 14 września 2011 roku, XXIV tydzień zwykły Rok A, I
Ktoś, kto cierpi na poważne dolegliwości, może z zazdrością patrzeć na tych, których nic nie boli. – Żeby być takim, jak ci – zdrowi, silni, zadowoleni z życia! O, tym to się powodzi! Nie mają żadnych problemów, żadnych zmartwień…
Czy aby jednak na pewno? Czy czasem nie jest z nimi tak, jak z niektórymi naszymi rodakami, którzy przenieśli się na Zachód, by tam żyć i zarabiać na chleb? Widzimy tych, którym „się udało”, jak przyjeżdżają z Niemiec albo z Austrii. Imponują nam chociażby nowymi, drogimi samochodami. Ktoś przyjeżdża mercedesem, a ktoś inny BMW. Podziwiamy szczęściarzy, ludzi zdolnych i obrotnych. Czy jednak rzeczywiście jest co podziwiać? Nieraz przecież bywa i tak: owszem, nowoczesny wóz, ale na nim ciążą długi! Właściciel ma zmartwienie, gdyż nie wie, jak spłacić raty – czy przez następne lata będzie miał pracę i to dobrze płatną, czy nie pojawi się choroba lub inne przeszkody?
Częściej niż nam się wydaje, zdarza się tak, że ci, którzy uchodzą za szczęściarzy, wcale nie mają łatwego życia. Choć wyglądają na silnych i zdrowych, cierpią z powodu różnorakich nieszczęść.
Kobieta wyjechała za granicę w poszukiwaniu zatrudnienia. Zostawiła w kraju córkę i męża, który szybko znalazł sobie inną kobietę. Dziewczyna została sama w pustym mieszkaniu. Zapewne nie na długo, gdyż matka jej szuka. – Nie wiem, gdzie jest córka – wyznaje z bólem kobieta, która prowadzi dostatnie życie w jednym z zachodnioeuropejskich krajów. – Zostawiła w mieszkaniu dla mnie liścik, w którym napisała, że nie chce mnie znać. Czy ja jeszcze odnajdę córkę? Czy ona mi przebaczy?
Mężczyzna prowadził samochód. Potrącił pijanego rowerzystę, który na skutek odniesionych obrażeń zmarł w szpitalu. Biegli nie dopatrzyli się winy kierowcy. A mimo to mężczyzna ten teraz pyta: – Czy jest dla mnie wyzwolenie od koszmaru? Czy to kiedyś się skończy? Czy będę jeszcze mógł normalnie żyć? I jak ja stanę przed Bogiem?
Niby zdrowi, majętni – ludzie sukcesu. A w sercu niepokój, poczucie winy, a nieraz nawet rozpacz: – Nikt mi nie przebaczy, nie jestem w stanie naprawić błędów, nie mogę się uwolnić od winy …
Czy na tego rodzaju niewidzialną dla otoczenia chorobę jest lekarstwo? Tak, jest lekarstwo! To krzyż Chrystusa. On umarł za nasze grzechy (1 Kor 15,3). On wziął na siebie nasze słabości i nosił nasze choroby (Mt 8,17). Krwią Jego ran zostaliśmy uzdrowieni (1 P 2,24). W Jego ranach jest nasze zdrowie (Iz 53,5).
Jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak było trzeba, aby wywyższono Syna Człowieczego. Wąż był i jest symbolem życia i zdrowia. Kto spośród ludu wybranego na niego spojrzał, doznawał uzdrowienia. Jednak to nie w miedzi tkwiła uzdrawiająca moc. To nie miedź uzdrawia, ale Bóg. Kto się ku niemu zwrócił, został uzdrowiony nie przez to, co zobaczył, ale przez Boga – Zbawcę wszystkich ludzi.
Krzyż Chrystusowy jest lekarstwem na podobieństwo węża miedzianego! Sam zrobiony z drewna krzyż nie uzdrawia. To Chrystus, który wydał się w ofierze za wszystkich ludzi, obdarza ich odkupieniem, odpuszczeniem grzechów. Całe zło świata Jezus Chrystus wziął na swoje ramiona, aby już nie panowało nad ludźmi i nie odbierało im nadziei na pełnię życia, a więc nadziei na szczęście i zdrowie. Z krzyża Jezusa płynie uzdrawiającą moc: kto uwierzy w Jego miłość, uzdrowiony zostanie z ran, zadanych mu przez grzech.
Przekonał się o tym pewien młody jeszcze człowiek, który od 15 roku życia zażywał narkotyków i jej rozprowadzał w celach zarobkowych. Z tego powodu kilka razy znalazł się w areszcie, a dwa razy został skazany na karę więzienia. Odsiadując drugi wyrok, ten ponad trzydziestoletni mężczyzna po raz pierwszy przyznał się, że jest uzależniony. Podjął kurację, podczas której uświadomił sobie, że jest ludzkim wrakiem bez nadziei i przyszłości. Zaczął wówczas pod namową kapelana więziennego czytać Biblię. Gdy myślał o Bogu, słyszał w sercu głos: – Musisz podjąć decyzję – przecież Jezus właśnie za Ciebie umarł na krzyżu! Pewnej nocy zaczął płakać – po raz pierwszy od dzieciństwa – i wpatrując się w Chrystusowy krzyż, modlił się: Jezu, ulecz mnie i pomóż mi zmienić moje życie, gdyż dotychczas czyniłem tylko zło. Krótko po tym poprosił kapłana o spowiedź. Dziś jest innym – nowym, zdrowym człowiekiem, który często powtarza sobie i innym ludziom: – Gdyby Bóg mnie nie uleczył, byłbym jeszcze dziś w więzieniu!
Bóg w Jezusie Chrystusie uzdrawia nas z naszych duchowych dolegliwości i przywraca nam nadzieję na udane, dobre życie. On pozwala nam uwierzyć, że nie ma takiej sytuacji, w której nie moglibyśmy razem z nim rozpocząć od nowa – z nadzieją, że On przez swoje wywyższenie na krzyżu uwalnia nas od najstraszniejszej choroby, którą jest grzech i paraliżujące poczucie winy. Nasz ukrzyżowany Pan pozwala nam cieszyć się godnością dzieci Bożych – nie z powodu naszych zasług, lecz dzięki Jego przebaczeniu. Dlatego zamiast skupiać się na naszych grzechach i niegodziwości patrzmy na krzyż – źródło niewyczerpanego miłosierdzia, w którym Bóg odpuszcza nam grzechy i przywraca nadzieję na pełnię życia.
Misjonarz Prowincji Warszawskiej Redemptorystów
o. Ryszard Hajduk CSsR