„Bóg daje się spożywać” – takie słowa przeczytałem ostatnio na jednym z portali internetowych. Bóg się oddaje człowiekowi, daje się cały.
Myślę, że większość ma doświadczenie rozstania się z bliską osobą; pożegnania na dworcu, odprowadzanie wzrokiem autokaru lub samolotu, w którym siedzi człowieka nam bliski. Często zastanawiamy się jaką pamiątkę dać drugiemu by o nas pamiętał. Ideałem byłoby oczywiście pozostać i dzielić wspólnie szczęście, radość, piękne chwile. Cieszyć się wzajemnie sobą i ubogacać. Jezus Chrystus znając nasze pragnienia i darząc nas nieskończoną miłością postanowił zostawić nam samego siebie. I to nie tylko na pamiątkę! Czytaliśmy dzisiaj w Ewangelii te słowa:
„A gdy jedli, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał i dał im mówiąc: «Bierzcie, to jest Ciało moje». Potem wziął kielich i odmówiwszy dziękczynienie dał im, i pili z niego wszyscy. I rzekł do nich: «To jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana»” (Mk 14, 22-24).
Bóg nie jest egoistą i nie zostawia wszystkiego dla siebie! Wręcz przeciwnie – Chrystus oddaje się cały dla człowieka. Możemy Go spożywać, przyjmować na każdej Eucharystii, to jest największy wyraz zjednoczenia Boga z człowiekiem – miłości Bożej z miłością ludzką.
Ale czy tylko z miłością? Czy tylko z tym, co dla nas ludzi wydaje się takie piękne i kolorowe? Odpowiedź jest prosta, gdyż dobrze wiemy, że Bóg pragnie zjednoczyć się też z nami po to, by nas przemieniać. Zostawia nam swoje Ciało i Krew byśmy mieli siłę przemieniać to, co negatywne w naszym życiu, to co złe. Jezus Chrystus pragnie wkroczyć również w ciemności naszego życia i je rozświetlić, pragnie pomóc nam poukładać, to co nie jest jeszcze do końca poukładane, pragnie otworzyć nasze umysły, byśmy zaczęli rozumieć nasze życie, plany Boga względem nas. To jednak stanie się dopiero wtedy, gdy przyjmiemy z wiarą tajemnicę Eucharystii! Przyjęcie tej tajemnicy jest warunkiem prawdziwie chrześcijańskiego życia. Nie mogą być to dla nas niezrozumiałe gesty, wystana lub wysiedziana godzina, albo czas podpierania drzwi wejściowych do Kościoła. To ma być pełne, zrozumiałe uczestnictwo. Dość często spotykam się ze zdaniem:
„Proszę księdza, ja nie chodzę do Kościoła, bo nie czuję tej Mszy Świętej”.
Eucharystii się nie czuje. Czuć to można kiełbasę w lodowce, perfumy, a w Eucharystii się uczestniczy. I dopiero postawa uczestnictwa we Mszy Świętej otwiera nam oczy na miłość Bożą i nasze życie.
Domenichino na jednym z obrazów próbuje ukazać działanie Eucharystii. Nad starczym ciałem świętego Hieronima pochyla się kapłan z Komunią. Z góry spoglądają aniołowie. Ich ciała są młode, świeże i gładkie. Jeden wyciąga rękę w kierunku świętego, tak jakby przyjęta Eucharystia miała przemienić i odmłodzić również jego ciało. Czyż to nie jest przepiękny obraz pragnienia Jezusa Chrystusa pod postacią chleba, który przemienia serce człowieka. Odmienia duszę, odmładza, pokonuje słabości, sprawia, że człowiek jest umocniony mocą samego Boga, spotyka się z Nim, obcuje, Bóg przenika jego życie.
Na każdej Eucharystii kapłan mówi słowa konsekracji, które po raz pierwszy wymówił Jezus Chrystus. „Błogosławił, łamał, dawał” – oto tajemnica Eucharystii. Czy nie taka jest właśnie miłość Boga do człowieka? Bóg nam błogosławi, prowadzi nas, pragnie z nami być i nam pomagać. Łamie siebie na krzyżu oddając za nas życie, składa największą i najświętszą ofiarę za nas. I w końcu rozdaje się pod postaciami chleba i wina by być dla każdego człowieka. Staje się tak prosty i cichy, by dotrzeć do każdego, by być dla… Czy nie taka powinna być i nasza miłość do bliźnich? Kto w sposób pełny uczestniczy w Eucharystii błogosławi swoich przyjaciół i nieprzyjaciół i dziękuje Bogu za każdą chwilę życia, którą od Niego otrzymuje, nawet jeżeli ona jest trudna i ciężka. Kto w sposób pełny uczestniczy w Eucharystii łamie swoją wolę i swój egoizm starając się by drugi człowiek, żyjący obok, był ważniejszy. Kto w sposób pełny uczestniczy w Eucharystii dokładnie rozumie słowa i „postawę dawania”. Nie tylko rozumie, ale według niej żyje, poprzez ofiarowanie czasu, trudu, cierpienia, modlitwy, ofiary, pomocnej dłoni swojemu bliźniemu. Miłość chrześcijańska zawiera się w Eucharystii i z niej najpełniej możemy się tej miłości nauczyć.
Dzisiaj ruszymy w procesji, manifestując swoją wiarę, zjednoczenie miłości Bożej i ludzkiej. Ojciec Wiesław Dawidowski pisze o „krawężnikowych gapiach” zerkających w czasie procesji Bożego Ciała na Najświętszy Sakrament. Jedzą lody, palą papierosy, wykonują ręką tajemnicze ruchy przypominające bardziej oganianie się od much niż znak krzyża. Niektórzy umykają do najbliższej bramy przed wzrokiem proboszcza. Nie bądźmy tacy. Skoro Bóg daje się spożywać i dla nas łamie się i rozdaje, to z odwagą chciejmy Mu za to podziękować. Chciejmy świadomie i czynnie wziąć udział w Eucharystii i procesji by pokazać innym, tym co o miłości Bożej zapomnieli, że przez Jego Ciało i Krew zostajemy przemienieni i uczymy się prawdziwej miłości Boga, siebie i bliźniego.
Duszpasterz w Parafii Matki Bożej Krolowej Polski – Elbląg
o. Maciej Ziębiec CSsR