CZYTANIA:
Pierwsze czytanie:
Mdr 3, 1-6. 9
(Obrzęd pogrzebu, s. 226)
Psalm responsoryjny:
Ps 103 (102), 8 i 10. 13-14. 15-16. 17-18
(Obrzęd pogrzebu, s. 256)
Alleluja, Alleluja, Alleluja
Śpiew przed Ewangelią: J 6, 40 (Obrzęd pogrzebu, s. 285)
Ewangelia:
J 14, 1-6
(Obrzęd pogrzebu, s. 285)
Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie… (J 14, 1)
Nieodzowną częścią ludzkiego życia są pożegnania. Bywają pożegnanie na krótki czas: kiedy ktoś z naszych bliskich udaje się do pracy, na zakupy lub do szkoły; kiedy nasi najbliżsi wyjeżdżają w podróż, na urlop lub wakacje. Są i takie pożegnania, gdy ktoś do nas przyjechał tylko na chwilkę w odwiedziny i teraz znów nas opuszcza, aby wrócić do swego domu.
Pożegnanie niekiedy oznacza rozstanie na dłuższy czas, kiedy dzieci opuszczają dom rodzinny, aby podjąć studia w innym mieście lub kiedy zawierają związek małżeński i rozpoczynają własną drogę życia. Bywają pożegnania z sąsiadami i przyjaciółmi, którzy się przeprowadzają w inne miejsce, lub ze znajomymi, którzy zmieniają miejsce pracy.
Każde pożegnanie przynosi ze sobą dużą niepewność o to, czy jeszcze się zobaczymy, bowiem dróg tego świata nie da się nieomylnie przewidzieć. Przecież często bywa tak, że krótkie rozstanie na parę dni staje się rozstaniem na całe lata, a niekiedy i na zawsze. Kto wie, dokąd prowadzi go droga życia? Kto z całą pewnością może powiedzieć, kiedy nasze drogi ponownie się ze sobą skrzyżują? I choć bardzo sobie tego życzymy, nasze ponowne spotkanie tylko w jakiejś części jest od nas zależne. Zatem każde pożegnanie w gruncie rzeczy oznacza rozstanie na czas nieokreślony, a każda droga niesie ze sobą możliwości, ale i niepewność.
Śmierć także jest pożegnaniem, ale zupełnie innym niż te ziemskie pożegnania, które znamy z naszej codzienności. Zmarły nie idzie bowiem w nieznane. My, ludzie wierzący, wiemy, że on znajduje się w rękach Boga. On sam nie może już o sobie decydować, jego czas bezpowrotnie upłynął i nic już od niego nie zależy. Zmarły N. znajduje się cały w rękach Boga i wszystko zależne jest od Jego woli i miłosierdzia.
Każdy uczestnik pogrzebu stawia sobie pytanie: czym ostatecznie jest nasze ziemskie życie i dokąd zmierzamy. przemierzając ten świat? Dokąd idziemy? – nie myśląc o żadnym konkretnym zmarłym. Dla najbliższej rodziny, przyjaciół, znajomych i sąsiadów uczestnictwo w pogrzebie jest doświadczeniem smutku, rozłąki i zakończenia tu na ziemi wspólnej historii, która nas ze zmarłym łączyła.
Dla nas ludzi wierzących doświadczenie pogrzebu powinno być tym wszystkim, co zostało już powiedziane, ale to trudne doświadczenie rozłąki powinniśmy też widzieć w świetle Bożego Objawienia.
Jezus przed swoim odejściem do domu Ojca, podczas ostatniej wieczerzy żegna się ze swymi uczniami i mówi: Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie! Jezus pragnie nam dodać otuchy i prosi nas o zaufanie, byśmy się dali poprowadzić. On nas zapewnia: W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce. A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem. Znacie drogę, dokąd Ja idę.
Może w głowach wielu z nas rozbrzmiewa pytanie, które głośno odważył się wypowiedzieć apostoł Tomasz: Panie, nie wiemy, dokąd idziesz. Jak więc możemy znać drogę? Jezus odpowiada nam dziś niezmiennie, jak niegdyś rzekł do apostołów: Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie. Jezus zna drogę i jest pewnym przewodnikiem do domu Ojca. Dopóki żyjemy, mamy władzę nad naszym życiem, możemy kroczyć za Jezusem, przestrzegając Jego przykazań lub nie, możemy Go również odrzucić. Dopóki żyjemy, wybór znajduje się w naszych rękach. Dopóki żyjemy, możemy opowiedzieć się po Jego stronie lub przeciw Niemu. Nasz drogi zmarły nic już dla siebie zrobić nie zdoła, jego czas upłynął, dlatego potrzebuje naszej modlitwy, ofiarowanej w jego intencji Komunii Świętej oraz Eucharystii.
Niemiecki filozof urodzony w Gdańsku Artur Schopenhauer napisał niegdyś: „Każde pożegnanie ma coś ze śmierci, każde ponowne spotkanie – coś ze zmartwychwstania”.
Pożegnanie pozostanie pożegnaniem, rozłąka sprawia ból, a rozstanie bardzo boli, ale nasze pożegnanie ze zmarłym jest przede wszystkim napełnione ogromną nadzieją, że się jeszcze zobaczymy, że się jeszcze spotkamy. Powiedzieć przy łóżku umierającego: „do widzenia” nie jest samookłamywaniem się, lecz przykładem wiary w zmartwychwstanie umarłych i obcowanie świętych.
Drukuj...
Student teologii biblijnej na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim Jana Pawła II – Lublin
o. Stanisław Paprocki CSsR