Słowo Redemptor

Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie.

 

 

 

CZYTANIA

Pierwsze czytanie:

Rz 14, 7-9. 10b-12

Ewangelia:

J 12, 23-26

 

 

 

Gromadzi nas dzisiaj w tym kościele uroczystość pogrzebowa. Uczestnicząc w niej chcemy dziękować Bogu za dar życia zmarłego Jana i za całe dobro, które dzięki niemu się dokonało. Jego śmierć sprawiła, że jesteśmy przepełnieni żalem, że jesteśmy pogrążeni w smutku. Jest to więc smutna uroczystość.

 

Na pozór to stwierdzenie smutna uroczystość jest sprzeczne i nielogiczne, bo jak można mówić o uroczystości, która jest smutna. Uroczystość zazwyczaj kojarzy nam się z radością i weselem. A jednak dla nas chrześcijan pogrzeb – chociaż jest smutnym wydarzeniem – jest on także uroczystością. Smutną uroczystością, bo żegnamy zmarłego Jana, którego już więcej nie zobaczymy, nie usłyszymy i nie spotkamy. Smutną szczególnie dla was, droga Rodzino zmarłego, bo oto utraciliście na zawsze waszego męża i ojca, który tak wiele dla was uczynił. Był oparciem dla waszej Rodziny. Wasz żal, wasz ból i smutek są zrozumiałe i macie do nich prawo.

 

Czy jednak powinniśmy poprzestać tylko na smutku? A co z uroczystością?

 

Posłuchajmy, co na ten temat mówi nam słowo Boże. W dzisiejszej Ewangelii Jezus mówi, iż ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię, musi obumrzeć. Obumrzeć po to, aby wydać plon, aby zaistnieć w nowej formie życia. Kiedy patrzy się na małe ziarenko i na dojrzały kłos zboża, który z niego wyrasta, to trudno uwierzyć, że z takiego niepozornego ziarna powstaje taka piękna roślina. Również zmarły Jan, jak to niepozorne ziarno, obumarł. Obumarł po to, aby móc żyć pełnią życia, do której przeznaczył go Bóg.

 

Taki jest los każdego z nas. Każdy z nas wcześniej czy później podzieli los Jana. Statystyki są nieubłagane: na stu narodzonych stu umiera. Dlatego ważne jest, abyśmy pamiętali, że śmierć nie jest kresem, ale jest chwilą narodzin dla Boga, że nasze życie zmienia się, ale się nie kończy.

 

Źródłem naszej nadziei jest Jezus Chrystus. On, poddając się dobrowolnie śmierci na drzewie krzyża, umierając za nas wszystkich, za każdego człowieka, ostatecznie pokonał śmierć i zmartwychwstając, otworzył nam drogę do niekończącego się życia w niebie, w domu Ojca. Jezus na kartach Ewangelii zapewnia nas i pociesza:

„Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie. W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce” (J 14, 1-2).

 

A jak będzie wyglądać to niekończące się życie z Bogiem i dla Boga w Jego mieszkaniu? Będzie to życie w rzeczywistości, w której nie będzie już ani smutku, ani bólu, ani cierpienia, ani lęku. Św. Paweł mówi: „…ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują” (1 Kor 2, 9).

 

Dlatego dziękujmy dzisiaj Jezusowi za Jego miłość, która skłoniła Go do tego, aby przyjąć śmierć prowadzącą do zmartwychwstania. My idąc za Nim, niosąc nasze krzyże zmierzamy w tym samym kierunku co Jezus, zmierzamy do śmierci, która nie jest końcem, ale jest bramą do królestwa Boga, jest bramą do naszego zmartwychwstania. Jednak aby się tam znaleźć, musimy obumierać przez całe nasze życie dla innych tak, jak Jezus obumierał dla naszego zbawienia. Na swój sposób, tak jak potrafił, obumierał dla innych także Jan. Codziennie z każdą chwilą upływającego czasu obumierał dla swojej rodziny, sąsiadów i przyjaciół.

 

Życie nasze zdarza się tylko raz i nie można powtórzyć czy przeżyć jakiejś chwili po raz drugi. Robiąc coś po raz pierwszy, trudno nie popełnić błędu. Żyjąc tylko raz i każdą chwilę przeżywając po raz pierwszy, nie jesteśmy w stanie ustrzec się błędów, słabości i zastawionych przez szatana pułapek prowadzących do grzechów. Na pewno tych błędów nie ustrzegł się też Jan, ale ten tylko nie popełnia błędów, kto nic nie robi. A wiemy, że zmarły Jan robił wiele, więc także jak każdy człowiek na tej ziemi popełniał błędy i grzeszył. Jezus, który zna nas i naszą ludzką kondycję jak nikt inny, przewidział, że błędów i grzechów nie unikniemy, dlatego dał nam możliwość ciągłego nawracania się, którego możemy doświadczać w sakramencie pokuty. Zmarły Jan w ostatnich godzinach swego życia skorzystał z sakramentu pokuty.

 

Ufamy, iż doświadczył miłosierdzia, które nie zna granic. Gdyby jednak musiał coś jeszcze w czyśćcu odpokutować, to wiedzcie o tym, że on sam sobie pomóc już nie może, ale ma nas, którzy możemy mu pomóc. Podarujmy Mu zatem nie nasz smutek, ale gorliwą modlitwę, podarujmy mu obok wieńców i kwiatów Komunię św. przyjętą w jego intencji. Pamiętajmy o nim nie tylko dzisiaj, ale też i w przyszłości, ofiarowując za niego uzyskiwane odpusty. On na pewno nie pozostanie nam dłużny i w ramach świętych obcowania też będzie się modlił za nas do Boga, a kiedy będziemy pukać do bram wieczności, z pewnością wyjdzie nam na spotkanie razem z innymi świętymi. Amen.

 

 

 

 

 

 

Homilia napisana pod kierunkiem o. lic. Grzegorza Jaroszewskiego CSsR w ramach ćwiczeń homiletycznych
w WSD Redemptorystów w Tuchowie w 2014/2015 roku.

 

 

 

 

 

Student V roku WSD Redemptorystów w Tuchowie

Brat Kleryk Antoni Popek CSsR

Powrót do strony głównej

Czytelnia

Polecamy