Środa, 14 maja 2014 roku, IV tydzień wielkanocny, Rok A, II
Pierwsze czytanie opisuje nam niezbyt chlubny, na pierwszy rzut oka, wybór Macieja na Apostoła na miejsce Judasza Iszkarioty. „I dali im losy, a los padł na Macieja”. Warto jednak zaznaczyć, że w tamtych czasach rozstrzyganie trudnych spraw przez losowanie było czymś zupełnie normalnym, a w naszym przypadku jest ono przepełnione głęboką wiarą w nadprzyrodzone działanie Jezusa.
Każdy Apostoł został wybrany przez samego Jezusa: „pójdź za mną”. I opuszczali swych bliskich, pozostawiali sieci i szli, aby być z Jezusem, towarzyszyć Mu podczas jego misyjnych wędrówek, aż do Jego krzyża i pustego grobu a następnie aby iść na cały świat głosząc Ewangelię.
Obok Dwunastu, było jeszcze wielu innych Uczniów, którzy wiernie towarzyszyli Jezusowi, choćby 72, o których mówi Ewangelia. Wśród nich mogli być także dzisiejsi kandydaci do grona Dwunastu: Józef, zwany Barsabą, z przydomkiem Justus, i Maciej, którego imię znaczy tyle, co „dar Boży” albo „dany przez Boga”.
Zdrada i śmierć Judasza zrobiła wyłom w liczbie Dwunastu. Niewątpliwie ze względu na symboliczne znaczenie liczby 12 w Starym Testamencie, dwanaście pokoleń w Izraela – pełnia i wielkość ludu bożego, Apostołowie postanowili uzupełnić tę liczbę.
Kandydaci do grona Apostołów, jak mówi sam Piotr, mają być uczniami, którzy „towarzyszyli nam przez cały czas”, od chrztu Janowego, aż po wniebowstąpienie Jezusa. Wybrany ma być, jak pozostałych Jedenastu „świadkiem Chrystusowego Zmartwychwstania” i pójść drogą wskazaną przez Chrystusa, a nie „pójść swoją drogą”, jak Judasz.
Jak kiedyś Jezus spędził noc na modlitwie przed wyborem Dwunastu Apostołów (por. Łk 6, 13), tak teraz zgromadzenie modli się o dobry wybór. Szczera, głęboka, pełna ufności modlitwa o wskazanie właściwego człowieka.
„Ty, Panie, znasz serca wszystkich, wskaż z tych dwóch jednego, którego wybrałeś, by zajął miejsce w tym posługiwaniu i w apostolstwie”.
Zauważmy, że to nie Apostołowie wybierają, ale składają to w ręce Pana: „wskaż … którego wybrałeś”. Echo słów Jezusa z dzisiejszej ewangelii: „Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem”. I „los padł na Macieja”.
Maciej pójdzie w świat, głosząc zmartwychwstanie i życie w Jezusie, przynosząc obfity owoc nawrócenia wielu pogan. Według niektórych przekazów głosił Dobra Nowinę w Judei i Galilei, potem Etiopii a następnie miał dotrzeć aż do brzegów Morza Czarnego. Miał ponieść śmierć w Jerozolimie, ukamieniowany, jako zdrajca i wróg swego własnego narodu.
Jaka nauka może płynąć dla nas z tego Święta?
Kościół, reprezentowany przez zebranych na modlitwie Apostołów i Uczniów Chrystusa, strzeże nauki Jezusa, skarb wiary, przekazując go innym, z mądrością i rozwaga, ufnością i otwartością na głos Pana, kiedy musi zmierzyć się z konkretnymi sytuacjami, jak ta opisana powyżej, czy też później, otwarcia się na pogański świat, przyjęcia w swoje szeregi Uczniów wywodzących się z pogaństwa. Kościół jest i pozostanie „własnością” Chrystusa, mimo że to Apostołowie i ich następcy maja obowiązek strzec depozytu wiary i przekazywać go innym, darować go światu bez lęku i strachu.
Kościół potrzebuje „apostołów”, pasterzy. Może warto spojrzeć oczyma wiary na wszelkie „funkcje” pełnione w Kościele. Czasem patrzymy na wszelkie posługi w Kościele jak na karierę, awans. Dzisiejsze święto przypomina nam, że jest to powołanie, służba Chrystusowi i ludowi Bożemu, oparta na miłości Boga i bliźniego. W Kościele nie robi się kariery, jak to przypominał niedawno papież Franciszek. Począwszy od posługi lektora, skończywszy na biskupie czy samym papieżu, jest to służba ludowi bożemu, jest to „powołanie”, którego autorem jest sam Jezus.
Jeśli dziś dostrzegamy zło czynione przez „wybranych” uczniów Chrystusa, to nie znaczy, że Bóg popełnił pomyłkę w swym wyborze, tylko umiłowany i wybrany przez Niego człowiek – jak nam mówi dzisiejsza ewangelia, zmarnował, nie odpowiedział na Boża miłość, na daną mu przez samego Boga łaskę, kierując się bardziej ludzkim myśleniem, może właśnie karierowiczostwem niż służbą, miłością i ufną wiarą.
Dzisiejsze święto uczy nas pokory i zaufania Bogu. Uświadommy sobie, że to nie my wybieramy, to On nas wybiera, naznacza, powołuje, czyni z nas „apostołów” – posłanych, aby głosić Ewangelię. Może czasem brak nam tej wiary, którą mieli Apostołowie, modląc się żarliwie i z ufnością o wskazanie właściwej osoby.
Może czujemy się niezauważani, niedoceniani, niedowartościowani, pomijani w „nominacjach” na różne stanowiska. Tymczasem każde stanowisko, w urzędzie państwowym, w prywatnej firmie, a szczególnie w Kościele to posługa, służba drugiemu człowiekowi, to dowód na nasze rzeczywiste trwanie w miłości Jezusa – fundament bycia Uczniem Chrystusa.
Kościół to przecież my sami. I będzie on taki, jakimi my jesteśmy. Nie jesteśmy już dla Jezusa sługami, ale przyjaciółmi, i jako tacy winniśmy się odnosić do Boga i do naszych braci, służąc im dobrym słowem, pomocą, wsparciem. Trwać w miłości Jezusa, obdarzać się tą miłością, być wiernym „apostołem” – wybranym i posłanym przez Jezusa, aby świadczyć i głosić z radością naszym braciom Ewangelię, Dobra Nowinę – oto nasze powołanie, zadanie, misja w Kościele, jako uczniów Chrystusa.
„Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili i by owoc wasz trwał” ( J 15, 16).
Sekretarz Konferencji Redemptorystów Europy – Paryż (Francja)
o. Zdzisław Stanula CSsR