Wtorek, 26 sierpnia 2014 roku, XXI tydzień zwykły, Rok A, II
Matka Boska Częstochowska ubrana perłami.
Cała w złocie i brylantach modli się za nami.
Rokrocznie wpatrujemy się w sposób szczególny w ten obraz, jakże doskonale znany każdemu Polakowi. Nawet jeśli zmieniają się „sukienki” na obrazie Ona sama pozostaje zawsze taka sama. Pełna miłości do Narodu, do tego ludu, któremu nigdy nie odjęła lica. Możemy i chcemy wspominać rolę Matki co Jasnej broni Częstochowy, zwłaszcza w czasie szwedzkiego potopu. Możemy i chcemy rozmyślać nad tym, jakim zwornikiem była dla Narodu bez państwa w czasie rozbiorów. Możemy i powinniśmy również pamiętać o Jej roli w najnowszej naszej historii. Nie sposób zapomnieć dnia 26 sierpnia roku 1956 i jasnogórskich ślubów Narodu. Napisane przez Prymasa Tysiąclecia odczytane zostały przez bpa Klepacza, a potwierdzane ustami setek tysięcy pielgrzymów – Królowo Polski, przyrzekamy!
Nie sposób zapomnieć i tego dnia, gdy po raz pierwszy papież mógł stanąć w tym miejscu i niejako dopełnić wielkiego pragnienia papieża Pawła VI. Chciał on być na Jasnej Górze na 1000-lecie Chrztu Polski. Nie dane mu było, bo ówcześni władcy Polski uznali papieża za persona non grata i odmówili wizy wjazdowej do Polski. Róża ofiarowana przez św. Jana Pawła była tą właśnie, którą przygotował i zamierzał ofiarować 13 lat wcześniej Paweł VI. Morze ludzkich głów otaczało Jasną Górę 4 czerwca 1979 roku. To było niejako uprzedzenie o 10 lat tego, co miało nadejść. A właściwie tu zawsze było. Wolność! „Tu zawsze czuliśmy się wolni” (Jan Paweł II).
Pozwolę sobie na osobiste wspomnienie. Kilka lat z rzędu pielgrzymowałem z maturzystami na Jasną Górę. Było to całonocne czuwanie. Obok katechezy, śpiewów i Eucharystii był sakrament pokuty. Budowałem się tam postawą owych maturzystów. Jak z przejęciem i szczerze przystępowali do tego sakramentu – bo chcieli wreszcie poczuć się wolni od swoich grzechów, zła i głupot jakich już dopuścili się w swoim życiu. Jacy oni wracali odmienieni. Oczywiście zapewne nie każdy, ale znakomita większość z nich przeżywała tam swoje głębokie spotkanie z Matką i Synem. Tam niemal namacalnie czuć było, że Ta cała w złocie i brylantach modli się za nimi.
Jednak wolność to nie wszystko. Boleśnie doświadczamy tego niemal na co dzień. Czego nam jeszcze potrzeba? Tego, o czym nam dziś pierwsze czytanie mówi. Mądrości! Bożej mądrości. (Od dawna ten fragment Księgi przysłów Kościół odnosi do Maryi. „Pan mnie stworzył, swe arcydzieło …”).
Czym jest mądrość, tak po ludzku? To nie tylko zdobyte wykształcenie, bo można mieć naukowe tytuły, a wcale nie być mądrym. Widzimy wielu takich perorujących w rozmaitych programach telewizyjnych czy radiowych. Tak naprawdę ukazują oni brak mądrości, by nie powiedzieć dosadniej – głupotę. Bo odcinanie się od własnych korzeni, odchodzenie od naszych narodowych symboli, czasem (jeszcze) skrywany wstyd, że jest się Polakiem świadczy właśnie o braku mądrości. Bo mądry człowiek nie podcina gałęzi na której siedzi, nie wyrywa i nie odrzuca korzeni z których wyrasta tysiącletnia chrześcijańska Polska.
O wiele mądrzejsza od nich jest prosta kobiecina, czy chłop, który wie, że nie od nich zależy to czy jutro nadejdzie, czy pogoda będzie sprzyjająca, czy na polach urośnie chleb. Mądry człowiek wie, że jest zależny od Kogoś, kto ten wszechświat stworzył i podtrzymuje.
To w tym świętym dla Polaków miejscu uczyliśmy się Bożej mądrości. Wspominam sobie Apel Jasnogórski z roku 1983. Stałem w tłumie ludzi, a papież prowadził rozważanie skierowane do młodzieży. To wtedy padły te słowa: „musicie od siebie wymagać, nawet gdyby inni od was nie wymagali”. Wymaganie od siebie domaga się nie tylko wolności, ale też mądrości, by wybierać dobrze, mądrze, ku rozwojowi, a nie zagładzie. W tym samym apelu Jan Paweł II mówił o poczuciu odpowiedzialności za to wielkie, wspólne dziedzictwo, któremu na imię Polska. To imię nas wszystkich określa. To imię nas wszystkich zobowiązuje. To imię nas wszystkich kosztuje.
O Ty, której obraz widać w każdej polskiej chacie
I w kościele i w sklepiku i w pysznej komnacie …
Czy ma jeszcze rację Lechoń dziś? Czy w nowoczesnych, pięknie urządzonych mieszkaniach jest miejsce na Jej obraz? Czy jest miejsce dla Niej wśród tych, co na emigracji szukają lepszego bytu? Czy faktycznie Polacy zdążają wciąż tam, by przykładać ucho i słuchać jak bije serce narodu przy sercu Matki? Pielgrzymki są znakiem i dowodem, że nie zaginęła miłość do Matki. Świadczą, że wielu wciąż ty, u Niej szuka rozwiązania swojego trudnego dziś.
Wsłuchujemy się w słowa Księgi Mądrości: … teraz, synowie, słuchajcie mnie, szczęśliwi, co dróg moich strzegą. Przyjmijcie naukę i stańcie się mądrzy, pouczeń mych nie odrzucajcie.
Ewangelista zaznacza dziś: W Kanie Galilejskiej odbywało się wesele i była tam Matka Jezusa. Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów (J 2, 1-2).
Zauważmy – Matka tam była! Ona chce być i tu, w Polsce, na Jasnej Górze. Maryja jako Stolica Mądrości pragnie spoglądać z tego miejsca, z duchowej stolicy Polski na cały nasz Kraj. Chce go widzieć mądrze rządzonym, sprawiedliwym, gdzie wskazania Ewangelii nie są wołaniem na puszczy. Ona tu jest – gotowa wciąż do wstawiania się, gdy nam brak … mądrości, wolności, sumienia, chleba, solidarności społecznej. Ona jest – zatem możemy wołać za poetą:
Która widzisz z nas każdego cudnymi oczami,
Matko Boska Częstochowska, zmiłuj się nad nami!
Duszpasterz w Parafii św. Józefa i Sanktuarium Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Toruniu (Toruń-Bielany)
o. Marian Krakowski CSsR