Poniedziałek, 08 września 2014 roku, XXIII tydzień zwykły, Rok A, II
Radość z narodzin
W wielu gazetach, zwłaszcza lokalnych lub w dodatkach do tych wielkich, ogólnopolskich, pojawiają się często zdjęcia nowonarodzonych dzieci z lokalnych oddziałów położniczych. Dumni rodzice ogłaszają światu, że oto pojawił się na świecie ich upragniony potomek, nadzieja ich rodziny. Przy okazji podają wszystkie szczegóły: imię, wagę i rozmiar. Uradowane tym faktem rodziny i przyjaciele kupują od razu po kilka egzemplarzy, by przekazać je innym. Nie mówiąc oczywiście o możliwościach, które daje dziś technika – krążą więc smsy, mmsy, emaile ze zdjęciami nowonarodzonych dzieciątek przynosząc wiele radości i gratulacji.
Jeśli sprawa dotyczy dziecka kogoś znanego – aktora, celebryty, czy pary królewskiej, cała ta wymiana informacji zwielokrotnia się oczywiście do rozmiarów ogólnoświatowych koncentrując na sobie uwagę tzw. opinii publicznej.
Narodzenie Maryi
O narodzeniu Matki Bożej wiemy jeszcze mniej niż o narodzeniu choćby św. Jana Chrzciciela. Nie ma tych informacji w Piśmie Świętym, wiemy jedynie, że musiało się to zdarzyć. A przecież Maryja jest najświętszym z ludzi, jest Bożą Rodzicielką, jest Matką Kościoła! Wszystko, co wiemy na ten temat, w co wierzymy, możemy wyprowadzić jedynie z działania Boga w jej życiu i błogosławionych dla nas owoców jej „Tak. Oto ja Służebnica Pańska”.
Kto cieszył się z narodzenia Matki Najświętszej? Kto o nim wiedział? Tyko jej rodzina i przyjaciele. Kto zdawał sobie sprawę, że jest to wyjątkowe dziecko i że stanie się Matką Syna Bożego? Jedynie sam Bóg, tylko On. Tylko Bóg wiedział, że poczęła się dziewięć miesięcy wcześniej bez grzechu pierworodnego; tylko On miał wiedzę, o mającym nadejść zwiastowaniu i narodzinach Syna Bożego z Dziewicy. I tylko On widział, że choć złoży dzięki swej wierze dla jeszcze większej miłości największą ofiarę – ze swego dziecka – to stanie się Ona Matką Zmartwychwstałego i Wniebowziętą Matką Kościoła.
Kto nadaje sens życiu człowieka i sprawia, że jest ważne i wyjątkowe dla innych? Jedynie Bóg.
Bóg autorem świętych owoców życia Matki Bożej
Obwieszczając narodzenie potomka cieszymy się z dziecka, nie wiemy jednak kim ono będzie i jak będzie wyglądać jego życie. Czy będzie osobą zdolną kochać prawdziwie innych ludzi i pozwolić, by inni ją kochali? Czy obdarzy innych szczęściem przez swoją miłość i pełną życzliwości obecność? Czy też będzie może człowiekiem, który zostanie zapamiętany jedynie przez swoje złe czyny, do którego wielu, najczęściej najbliżsi, będą mieli wielki żal, może nawet czuli nienawiść?
Matka Najświętsza jest człowiekiem, przez którego przyszła na świat Prawdziwa Miłość i Życzliwość Boga względem ludzi. Przez Jego łaskę i swoją zgodę stała się Matką Syna Bożego. Błogosławią ją wszystkie narody i pokolenia. Dlatego też tak ważne są dla nas jej narodziny, choć przecież niewiele o nich wiemy. Wszystko to dokonało się w Niej i w nas jedynie dzięki Bogu.
A co z moim życiem?
Często może myślisz o sobie, że jesteś człowiekiem nic nie znaczącym, niewiele wartym. Cóż znaczy pojedynczy los wobec interesów potęg finansowych, w obliczu walki mocarstwa o wpływy i znaczenie na świecie? Może o twoim istnieniu wiedzą jedynie najbliżsi lub pamięta jedynie kilka osób (wliczając w to listonosza przynoszącego emeryturę), bo wszyscy najbliżsi już poumierali.
Na nocnym stoliku starszej kobiety przebywającej w domu starców, w dzień po jej śmierci, znaleziono pewien list. Był on zaadresowany do młodej pielęgniarki z oddziału.
Co widzisz ty, która się mną opiekujesz? Kogo widzisz, kiedy na mnie patrzysz? Co myślisz, gdy mnie opuszczasz? I co mówisz, kiedy o mnie opowiadasz?
Najczęściej widzisz starą nieznośną kobietę, trochę zwariowaną i jej błędny wzrok, który mówi, że nie jest w pełni zdrowych zmysłów. Kobietę, która ślini się podczas jedzenia i nie odzywa się nigdy wtedy, kiedy powinna. Nie przestaje gubić butów i pończoch. Bardziej lub mniej posłusznie pozwala ci podczas mycia i jedzenia robić ze sobą, co tylko chcesz, by tylko wypełnić kolejny długi i smutny dzień. To jest to, co widzisz! Ale otwórz szeroko oczy. To nie jestem ja. Powiem ci, kim jestem.
Jestem ostatnią z dziesięciorga dzieci, co ma matkę i ojca. Braci i siostry, którzy się kochają. Jestem 16-letnią dziewczyną, co ma skrzydła w nogach i marzy, by móc jak najszybciej spotkać swego ukochanego. Poślubiłam go wreszcie mając 20 lat, do dziś jeszcze moje serce łomocze z radości na samo wspomnienie tego dnia. Miałam 25 lat i małego synka przy piersi, który wciąż mnie potrzebował. Miałam 30 lat a mój synek rósł szybko. Łączyła nas miłość, której nikt nigdy nie rozerwie. Gdy skończyłam 40 lat, syn wkrótce mnie opuścił. Lecz mąż wciąż był przy moim boku. Miałam 50 lat, wokół mnie bawiły się dzieciątka. Jak to dobrze było znów znaleźć się pośród dzieci. Ja i mój ukochany mąż cieszyliśmy się z wnuków. Nieoczekiwanie nastały mroczne dni, zabrakło mego męża. Spoglądam z lękiem w przyszłość. Moje dzieci są pochłonięte, bez reszty, wychowywaniem swego własnego potomstwa. Z żalem myślę o latach, które minęły bezpowrotnie i doznanej miłości. Jestem stara. Natura jest okrutna, drwi sobie z przyjścia starości. Ciało mnie zapomina, piękno i siły odeszły na zawsze. A w miarę jak przybywa mi lat spostrzegam, że tam gdzie było serce, znajduje się jedynie kamień.
Ale w tym starym wraku jest jeszcze dziewczyna, której serce płonie bez ustanku. Wspominam me radości, wspominam me cierpienia i czuję, jak wzbierają we mnie siły i uczucia. Powracam myślą do lat, nazbyt krótkich, co tak szybko odeszły. Zgadzam się na to prawo, że „nic nie może trwać wiecznie”. Lecz ty, która troszczysz się o mnie, otwórz przynajmniej twe oczy i spójrz uważnie na nieznośną staruszkę... Spójrz lepiej, by móc mnie dostrzec.
Zdarza się, że o tym, co tak naprawdę dzieje się w naszym sercu nikt więcej nie wie. Brakuje przyjaciela, któremu można wszystko opowiedzieć – o tym jak wiele miłości w tym sercu było i wciąż jest, jak wiele pragnień, jak wiele wspomnień. Tych pięknych, podnoszących na duchu, jak i trudnych, może bolesnych. Wydaje się, że nikt nie pamięta, że byłem (byłam) wszystkim dla kogoś na tym świecie.
O twoim istnieniu wie i pamięta Bóg. I choćby zdawałoby Ci się, że jest ono mało wartościowe i zapomniane przez innych ludzi, przez politykę i możnych świata, to jest ono najpiękniejsze i najważniejsze, bo przepełnione Jego miłością i dające miłość innym. Choć może wydawać niekiedy komuś życiem zmarnowanym lub takim, które niewiele owoców przyniosło, to przecież przez swoją prawdziwą miłość dalej płonącą w sercu i życzliwość względem bliźnich, może napełniać ich prawdziwym życiem. Twoje życie, jedynie i dzięki Bogu, jest życiodajne. Tak jak życie Matki Najświętszej, wg zamierzonego przez Boga planu.
Matko Boża, w dzień Twoich narodzin dziękuję Bogu za Ciebie i łaskę, która do mnie dzięki Tobie przyszła. Dziękuję także za moje narodziny, moje życie i za to, że dzięki Chrystusowi, Twojemu Synowi, mogę miłość i życie wiarę przekazywać innym.
Tirocinium Pastoralne Prowincji Warszawskiej Redemptorystów (wewnętrzne studium Zgromadzenia przygotowujące
do prowadzenia Rekolekcji Parafialnych i Misji Ludowych) – Lublin
o. Mariusz Mazurkiewicz CSsR