Sobota, 01 listopada 2014 roku, XXXI tydzień zwykły, Rok A, II
Święci – „zwyczajni niezwyczajni”?
Kiedyś w telewizji można było oglądać program „Zwyczajni niezwyczajni”. Jego bohaterami byli ludzie, którzy zrobili w swoim życiu coś szczególnego: wykazali się wielką odwagą, pomogli komuś wyjść z opresji czy tez przeciwstawili się złu i przemocy. Ktoś zorganizował grupę ludzi gotową oddawać regularnie krew ze względu na chore dzieci. Ktoś inny be namysłu rzucił się do wody, by wyciągnąć z niej topiące się dziecko. Jeszcze ktoś inny wystąpił przeciwko bandzie młodych mężczyzn, stając odważnie w obronie nastoletniej dziewczyny i uratował ją zbiorowym gwałtem.
Zwyczajni, a jednak niezwyczajni. A może przede wszystkim niezwyczajni z uwagi na swoje wyjątkowe czyny? Z tego powodu zapraszano ich przecież do telewizji...
A święci, których dzisiaj wspominamy? Na pierwszy rzut oka to ludzie niezwyczajni, którzy jakąś niezwykłą cechą przyciągają powszechną uwagę. Są wśród nich tacy, jak św. Pio, który nosił na swoim ciele stygmaty – znaki męki Chrystusa. Są i święci, którzy mieli niezwykłe wizje, jak św. Faustyna Kowalska czy bł. Katarzyna Emmerich albo często wpadali w ekstazy, jak św. Gerard Majella. Są ludzie żyjący w skrajnym ubóstwie, jak św. Franciszek i tacy, dla których przez wiele lat jedynym pokarmem była Komunia Święta, jak działo się to w życiu bł. Alexandriny da Costy z Portugalii.
Słowo Boże każe nam jednak dzisiaj inaczej spojrzeć na świętych. Świętość to nie jakieś nadzwyczajne dary czy niezwykły sposób życia. Być świętym toprzede wszystkim żyć w głębokim zjednoczeniu z Bogiem, które na co dzień może przyjąć różną postać. Dlatego warto – tak, jak Kościół czyni to dzisiaj – spojrzeć równocześnie na wszystkich świętych. Można wówczas przekonać się, że świętość jest dla królów i prostych służących, dla żyjących w klauzurze mistyczek, lekarzy i niewolników, ojców rodziny i dzieci. Wszyscy z nich mają wspólną cechę: najważniejszy w ich życiu jest Jezus i w Nim odnaleźli prawdę o swoim powołaniu i swojej godności: Zobaczcie, jak wielką miłością obdarzył nas Ojciec – zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi i rzeczywiście nimi jesteśmy!
Kto wie, że jest kochany, może miłość podarować innym. Im bardziej człowiek otwiera się na Bożą miłość, tym mocniej ta go przemienia. Człowiek przeniknięty Bożą miłością promieniuje nią na innych. Taki człowiek jest pełen radości, gdyż doświadcza prawdziwego szczęścia. Bo szczęśliwym nie jest ten, kto wszystko ma dla siebie, lecz ten, kto dzieli się z innymi dobrem otrzymanym od Boga. Dlatego szczęśliwi ubodzy w duchu, czyli otwarci na Boże dary, a także miłosierni, pokój czyniący, cisi i łagodni…
Szczęście świętych nie jest związane z brakiem trosk, problemów życiowych i cierpienia. Być dzieckiem Bożym nie oznacza: mieć same sukcesy w życiu i przyjemności. Czasem nawet wydaje się, że właśnie tych, którzy są bardzo blisko Boga, spotykają najgorsze nieszczęścia. Święci jednak się nie poddają i nie tracą nadziei pokładanej w Bogu. Cokolwiek w ich życiu by się nie działo, mają oczy zwrócone ku Bogu. On ich umacnia swoją miłością, by wśród burz życiowych i przeciwności, mocno stąpając po ziemi, zmierzali ku królestwu Bożemu. Święci – całkiem zwyczajni, choć może i niezwyczajni?
Profesor nadzwyczajny Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie, oraz profesor
Wyższego Seminarium Duchownego Redemptorystów w Tuchowie – Elbląg
o. Ryszard Hajduk CSsR