Słowo Redemptor

V niedziela Wielkiego Postu

 

 

Niedziela, 06 kwiertnia 2014 roku, V tydzień Wielkiego Postu, Rok A, II

 

 

 

 

 

Wskrzeszenie Łazarza to w Ewangelii św. Jana ukoronowanie dotychczasowych cudów Jezusa. Św. Jan widzi je wszystkie jako znaki – znaki nadziei i życia w świecie bez prawdziwej nadziei i prawdziwego życia. Widać to wyjątkowo mocno w dzisiejszej perykopie.

 

Od początku zamysł Jezusa jest jasny. Na wiadomość o chorobie Łazarza nie idzie do niego, ale pozostaje w innym miejscu jeszcze całe dwa dni i czeka. Łazarz ma najpierw umrzeć; ale jego śmierć będzie tylko krótkim snem, okazją do uwielbienia Boga, który daje życie, a nie ostateczną rzeczywistością. Dopiero gdy się wydaje, że jest już za późno, Jezus rusza w drogę.

 

Uczniowie chcą Go powstrzymać. Znają niebezpieczeństwo sytuacji i nastrój wśród wrogów Mistrza. Cała scena jest wypełniona myślą o śmierci i życiu. Widać to już w owym lęku uczniów. Ale Jezus uspokaja ich, wskazując na czas, jaki ma jeszcze do dyspozycji. To jest jeszcze na razie dzień, w którym może działać. Wkrótce nadejdzie noc, podczas której nie będzie już mógł działać; ale to jeszcze nie teraz. Czajenie się śmierci podkreśla rozpaczliwa deklaracja Tomasza: Chodźmy także i my, aby razem z Nim umrzeć. Przede wszystkim jednak myśl o śmierci zawiera się w rozmowie między Jezusem a Martą. Jezus oznajmia uroczyście: Twój brat zmartwychwstanie. Marta sądzi, że Jezus mówi o zmartwychwstaniu w dniu Sądu Ostatecznego. Ale Jezus ma na myśli nie ogólne zmartwychwstanie, ale to zmartwychwstanie, którym jest On sam. To w Nim jest życie, które nie zna śmierci: uczestnictwo w żyjącym Bogu. Oczywiście człowiek wierzący przechodzi przez śmierć, ale jest ona dlań rzeczywistością tylko zewnętrzną. Wewnętrznie śmierć jest rozpoczęciem prawdziwego życia. Jezus sam wkroczy przez śmierć do owego życia; On, Syn Boży, nie uchyli się przed śmiercią. Kto ma żywą wiarę, jest z Nim tak związany, że ma w Nim w pełni udział, dlatego wprawdzie też umiera, ale tylko po to, by żyć.

 

W śmierci łamią się wszelkie czysto ludzkie siły, rozwiewają się wszystkie nadzieje, tracą ważność wszystkie plany i gasną wszystkie tony. Ale tam gdzie człowiek dochodzi do swego kresu, zaczyna się w nim dopiero rozwijać Boskie życie. Żywa wiara jest uczestnictwem w tym życiu, dlatego sięga ona poza śmierć i grób ku temu życiu, które nie zna końca.

 

Spotkanie Jezusa z Marią, siostrą Łazarza, właściwie nie jest rozmową. Jest to już przejście do uczynienia wielkiego znaku. Jezus jest do głębi poruszony. Poruszony majestatem i wrogością śmierci, poruszony zwyczajną ludzką miłością, której rozłączenie przez śmierć przynosi tyle cierpienia, ale też – a nawet przede wszystkim – poruszony myślą o swojej własnej śmierci i wskrzeszeniu przez Ojca, poruszony wielkością tej tajemnicy, przez którą śmierć zostanie zwyciężona, a życie będzie święcić swój triumf. To właśnie przede wszystkim z powodu tego poruszenia Jezus płacze, a nie tylko ze zwyczajnego smutku.

 

Dalej następuje cud wskrzeszenia, który ma w sobie coś ogromnego, wspaniałego. Odsuńcie kamień – rozkazuje Jezus. Praktyczna Marta zauważa, że brat leży w grobie już od czterech dni. Ale Jezus daje odpowiedź jak z jakiegoś innego świata myślenia i czucia: Czyż nie powiedziałem ci, że jeśli uwierzysz, ujrzysz chwałę Bożą? Nie chodzi tu już o zwykłe ludzkie cierpienie, o umieranie i bycie wskrzeszonym, ale o Boga, którego chwała ma się objawić. Dlatego ostatnie, rozstrzygające słowo Jezusa w tej scenie jest pełnym władczej mocy rozkazem, który jak piorun spada w otchłań śmierci: Łazarzu, wyjdź na zewnątrz! I zmarły wychodzi z ciemności i zimna grobu ku światłu i ciepłu żyjącego świata. Poprzez słowa: Rozwiążcie go i pozwólcie mu chodzić, Jezus nie tylko oddaje jeszcze przed chwilą martwego jego bliskim, ale poniekąd i sam wraca na ziemię, w jej zwyczajną, szarą rzeczywistość.

 

To ewangeliczne zdarzenie ma duże znaczenie dla wierzącego chrześcijanina. Jeśli je zrozumie, będzie stał nad grobami całkiem inaczej niż niewierzący. Życie i umieranie, śmierć i zmartwychwstanie będą już dla niego miały całkiem inne oblicze. Człowiekowi, który stoi nad grobem bez Chrystusa, pozostaje co najwyżej tylko wspomnienie – albo w ogóle nic. Natomiast wierzącemu chrześcijaninowi właśnie tam rozkwita nadzieja i otwierają się zamknięte drzwi. Koniec jest dla niego początkiem, bo Bóg, w którego wierzy, nie zna końca. Wierzymy, że po życiu przed śmiercią następuje życie wieczne. Kamień sprzed również naszych grobów zostanie usunięty tak jak kamień sprzed grobu Łazarza. Z Chrystusem zmartwychwstaniemy i będziemy żyli.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Pracownik redakcji kwartalnika „Homo Dei” i wydawnictwa Homo Dei – Kraków

o. Janusz Serafin CSsR

Powrót do strony głównej

Czytelnia

Polecamy