Niedziela, 18 maja 2014 rok, V niedziela wielkanocna, Rok A, II
Ukochani w Chrystusie Bracia i Siostry!
Pełne otuchy słowa Jezusa z początku dzisiejszej Ewangelii: „Niech się nie trwoży serce wasze”, rozpoczynają Jego pożegnalną mowę, którą św. Jan Ewangelista podaje w dzisiejszym i w następnych rozdziałach swojej Ewangelii. Jezus zdaje sobie sprawę z tego, że kiedy pójdzie na mękę i z tej ziemi odejdzie do Ojca, odejdzie do nieba. Jego uczniowie pozostaną sami, zdani tylko na siebie. Dlatego stara się umocnić ich wiarę w Boga i zapewnia, że nie opuści ich na zawsze. Odchodzi, by im przygotować mieszkania w domu niebieskiego Ojca. Potem powróci i zabierze ich ze sobą. Nie ma wątpliwości, że uczniowie potrzebują Jego otuchy i pociechy. Jezus od nich odchodzi, a uczniowie nie potrafią sobie wyobrazić życia bez Niego. Ogarnia ich lęk, trwoga i rezygnacja. Nie wiedzą, co będzie dalej, jak wybrać dalszą drogę, jak potoczą się dalsze losy ich życia. Już wkrótce okaże się, że obawy Jezusa o Jego uczniów były całkowicie uzasadnione. Zatrwożeni i bezradni opuścili Go i pouciekali już na początku Jego męki...
Los Jezusowych uczniów jest udziałem także wielu innych ludzi, którzy na życiowej drodze zdani są tylko na siebie. Niełatwo jest wtedy zdecydować, jaką drogę wybrać, którą iść, za czym się opowiedzieć. I często dopiero po latach człowiek dochodzi do wniosku, że było i jest wiele dróg. Wszystkie obiecywały bezpieczeństwo, zadowolenie, nawet szczęście. Ale nie spełniły tego, co obiecywały. Bezpieczeństwo, na które człowiek naiwnie liczył, legło w gruzach. Ludzie, na których miał się oprzeć, zawiedli. Prawdy, które uważał za niewzruszone, okazały się zwodnicze. Życiowe plany pełne pięknych nadziei, pękły jak mydlana bańka...
Pytanie, które postawił Tomasz Jezusowi w dzisiejszej Ewangelii: „Panie, jak mamy znać drogę?”, jest podstawowym pytaniem wielu współczesnych ludzi. Wcześniej czy później stawiają sobie to pytanie wszyscy myślący ludzie. Szczególnie wtedy, gdy drogi, którymi szli, zawiodły ich, rozczarowały, nie przyniosły odpowiedzi na najważniejsze życiowe pytania, nie dały obiecanej wewnętrznej satysfakcji i szczęścia. Chrześcijanin, jako człowiek, sam z siebie także jest bezradny wobec przyszłości i stawianych pytań. Nie ma jakiegoś osobistego, cudownego patentu na szczęśliwe życie. Ale chrześcijanin, człowiek wierzący, powinien znać drogę, która do tego prowadzi. Jezus mówi: przecież: „Ja jestem drogą, i prawdą, i życiem”. Jezus idzie tam, gdzie jest miejsce także dla tych, którzy w Niego wierzą. Mówi wyraźnie: „Idę przygotować wam miejsce. A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie ja jestem”. Odchodząc od swoich uczniów, otwiera im drogę do nowej, zupełnie innej rzeczywistości. Ta rzeczywistość nie będzie już podlegać ludzkim ograniczeniom, niewiedzy i bezradności.
Jezus idzie do Boga, który jest przeznaczeniem i celem każdego Jezusowego ucznia. Idąc, ukazuje drogę, którą należy iść. Co więcej. On sam jest tą drogą. Warto, więc iść za Chrystusem. On jest jedyną drogą, która prowadzi do osiągnięcia wszystkich naszych człowieczych tęsknot i pragnień. On jest fundamentem i gwarantem naszego szczęścia tu na ziemi i kiedyś tam, w wieczności. Gdy Go pytamy, co mamy czynić, o czym mamy myśleć i do czego mamy dążyć. On nam odpowiada: „Ja jestem drogą, i prawdą, i życiem!”.
Ludzkość miała wielu nauczycieli, ale żaden nie głosił takiej nauki jak On. Żaden nie ośmielił się powiedzieć o sobie czegoś podobnego. Wielustarało się naprostować tak często kręte ścieżki ludzkiego życia, ale nikt nie powiedział o sobie, że: „jest drogą, i prawdą, i życiem”.
Dlatego jeżeli Chrystus jest drogą, to każdy, kto nie idzie za nim błąka się po manowcach bez celu.
Jeżeli Chrystus jest prawdą, to daremnie szukamy tej prawdy poza Nim, nie znajdziemy!
Jeżeli Chrystus, jest życiem, to zginie każdy, kto zechce żyć bez Niego.
Odnosi się to nie tylko do poszczególnych jednostek, ale także i do całych społeczeństw i narodów. Jeżeli należymy do Jezusa mamy to Jego życie w sobie już od momentu chrztu świętego. I każdy Sakrament, który przyjmujemy, każda modlitwa, każdy dobry czyn, to nowy krok razem z Jezusem na drodze prowadzącej nas do Boga, do domu Ojca. Dziś ludzkość, jak nigdy dotąd, potrzebuje wsparcia Jezusowego i Jego prawdy. Dziś, gdy tylu fałszywych nauczycieli stara się zdobyć nasze zaufanie, gdy kłamstwo opanowało świat i rządzi wszystkimi przejawami jego życia, gdy na naszych oczach walą się wszystkie ludzkie autorytety, warto iść za Jezusem, bo Jego nauka to sama prawda nigdy nieulegająca zmianie. Powinniśmy być wdzięczni Jezusowi za Jego słowa otuchy skierowane w dzisiejszej Ewangelii do swoich uczniów, a więc także i do nas. Ale warto sobie uświadomić, że Jezus tylko wtedy stanie się dla nas drogą prowadzącą w szczęśliwą przyszłość, jeżeli uznamy w Nim Boga równego Ojcu. Jezus podkreśla to sam wyraźnie w dzisiejszej Ewangelii, w słowach nagany skierowanych do Filipa: „Filipie, czy nie wierzysz, że ja jestem w Ojcu a Ojciec we mnie? Kto mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca!”.
Niech, więc wiara prowadzi nas przez życie. W wierze doświadczymy Jezusowej otuchy, która doda nam siły i oparcia w tak wielu zawirowaniach i niepewnościach dzisiejszego świata. Niech ta wiara umacnia nas stale w przekonaniu, że Jezus nie tylko jest dla nas drogą, ale także zawsze z nami idzie!
Misjonarz Prowincji Warszawskiej Redemptorystów – Głogów
o. Zygmunt Sołek CSsR