Niedziela, 13 lipca 2014 roku, XV tydzień zwykły, Rok A, II
Różnego rodzaju reklamy przyzwyczaiły nas do oczekiwania szybkiej realizacji zapowiadanych obietnic. Lansowana moda, nowe modele samochodów, nowe, ciekawe w smaku produkty żywnościowe – te i inne obietnice reklamowe niemalże natychmiastowo pojawiają się w sprzedaży.
To nasze współczesne oczekiwanie szybkiej realizacji zapowiadanych zmian zderza się z biblijną perspektywą obietnic i czasu ich realizacji.
Pierwsze czytanie z księgi Izajasza porównuje Słowo Boga do deszczu, który budzi życie. Izraelici żyjący od lat w niewoli babilońskiej pytali się, czy przyjdzie taki czas, kiedy powrócą do ojczystej ziemi.
Dosyć mieli wygnania i niewoli. Pośród tego ludu zmęczonego i zniechęconego, pojawia się Izajasz i mówi im, że wyzwolenie jest w zasięgu ręki.
Tyle lat już minęło w niewoli, tyle już obietnic słyszeli o wyzwoleniu i powrocie do ojczyzny. Oni się zestarzeli i zestarzały się obietnice prorockie szybkiego powrotu do siebie.
Dlaczego nie spełniają się obietnice, czyżby Bóg zadrwił z nich?
Czyżby Bóg zachowywał się na podobieństwo ludzi składających piękne obietnice i tylko obietnice, a ich Słowo jest nic nie warte?
W takim razie, ile jest warte Słowo Boga?
Izajasz odpowiada przez porównanie. Słowa Boga podobne są do deszczu albo śniegu: przychodzą one z nieba i nie wracają tam, zanim nie sprawią przewidzianego skutku.
Podobnie jest ze Słowem Boga, dokonuje tego, co zapowiada.
Upłynęło kolejnych kilka lat i, jak przepowiedział prorok, pierwsza grupa Hebrajczyków uzyskała pozwolenie na opuszczenie Babilonu i powrót do kraju.
Niecierpliwość to cecha wspólna wszystkim ludziom niezależnie od epoki historycznej. Wydawać się może, że charakteryzuje ona szczególnie nasze pokolenie żyjące pod wpływem reklam i doświadczenia szybkiego spełnienia się reklamowych obietnic.
Nam zniecierpliwionym Izajasz przypomina, że choć na spełnienie się Bożych obietnic trzeba sporo czekać, to jednak spełnią się one, bo Słowo Boga jest skuteczne.
Również dzisiejsza przypowieść o siewcy porusza kwestię skuteczności działania siewcy i rzucanego przez niego ziarna – Słowa Bożego.
Gdzie tkwi przyczyna tak różnego wzrostu ziarna? Nikt roztropny nie sieje przecież ziarna na autostradach, zabetonowanych podwórkach albo między chwastami. To prawda. Ale rozrzutność siewcy to nie moje zmartwienie.
Czyżby ziarno nieodpowiednie? W jakość ziarna – Bożego Słowa, nie wątpimy. Przyczyna leży w rodzaju gleby.
Patrząc na różny plon wydany przez ziarno w przypowieści, pytam się siebie: Jakim rodzajem gleby jestem? Bo przecież nie mogę winić ziarna słowa Bożego, że mało skuteczne i nie dopasowane do mnie.
Wiem, że gleba mego serca jest podatna na różne „zachwyty świata”.
Wiem też, że glebę mego serca trzeba ciągle uprawiać, by zakorzeniło się w niej Słowo Boga i wzrastało.
Z pewnością postępowanie ewangelicznego siewcy przekracza zdrowy rozsądek i może mnie irytować, gdy ten rzuca ziarna nawet w najbardziej jałowe miejsca. Ale to tylko chwilowe podrażnienie mego racjonalizmu, bo nad nim góruje podziw. Podziwiam tego siewcę – Boga, bo On w swoim ziarnie Słowa powierza się każdemu człowiekowi. Za tę Jego hojność obdarowywania Słowem Ewangelii nieustannie Jemu dziękuję.
Misjonarz Prowincji Warszawskiej Redemptorystów oraz wykładowca religiologii
w Wyższym Seminarium Duchownym w Tuchowie – Zamość
o. Andrzej Szorc CSsR