Niedziela, 31 sierpnia 2014 roku, XXII tydzień zwykły, Rok A
Ciągle jestem pod wrażeniem Pieszej Pielgrzymki Tarnowskiej na Jasną Górę. Wielka to radość być przez kilka dni w pielgrzymkowej wspólnocie. Wielka radość i ubogacenie. Wielkie doświadczenie wiary i Ewangelii. To tu przez te kilka dni Słowo Boże, stawało się tak konkretne. To Słowo, które słyszymy dziś w Ewangelii. „Jeśli kto chce pójść za Mną, niech weźmie krzyż swój i niech mnie naśladuje”. Trud pielgrzymowania to nie tylko wysiłek fizyczny, pokonywanie swoich ograniczeń, ale to przede wszystkim wysiłek duchowy. To konkretne akty miłości, pomocy, zauważenia drugiego człowieka. Widziałem codziennie mamy, które razem ze swoimi dziećmi na wózkach szły na początku grupy. Najmniejsze dziecko miało 3 miesiace! Widziałem młodych ludzi umiejących pięknie się bawić i pobożnie się modlić. Widziałem dorosłych, którzy zostawili wiele ważnych spraw i znaleźli czas na pielgrzymkę. Widziałem starszych, doświadczonych wiekiem i cierpieniem, którzy jak latarnie biły światłem i pokazywały, jak z radością i w pokorze znosić trudy pielgrzymowania. Najstarsza osoba miała 89 lat! I szła całą droge! Wiele życzliwości, wiele pomocy, zauważenia drugiego człowieka. Wspólne niesienie krzyża! Wspólne kroczenie po jednej drodze. Wspólne dążenie do celu! Ewangelia wcielona w życie.
Takie doświadczenia są dla nas bardzo ważne. Tych kilka dni pielgrzymki daje siły na długi czas.
Mówię dziś o tym, bo myślę co będzie z nami teraz, po pielgrzymce? Czy potrafimy, żyć Ewangelią dalej? Czy po powrocie do domów, szkół, zakładów pracy będziemy żyć Ewangelią? Widzialem, że potrafimy, dajemy radę.
W myśleniu ludzkimi kategoriami, to wszystko nie ma sensu. Wysiłek, trud, wyrzeczenie nie są dziś w modzie. Raczej pociąga to co lekkie, przyjemne, efektowne. A jednak, prawdziwą radość i szczęście daje to co przychodzi nieraz z trudem. Potrzebuje wyrzeczeń. Może i cierpienia, a na pewno wysiłku.
Jezus dziś zaprasza do wysiłku. Weź swój krzyż! Jeżeli chcesz mnie naśladować to weź swój krzyż na każdy dzień.
Przed kilku laty odwiedziłem moją chrzestna matkę. Nie widziałem jej od dłuższego czasu, więc nie bardzo zdawałem sobie sprawę, że stan jej zdrowia jest tak poważny. Od kilku miesięcy leżała już w łóżku, zmagając się z chorobą i cierpieniem. Nie spodziewałem się jej spotkać w takim stanie, więc w czasie spotkania trudno było ukryć zaskoczenie stanem jej zdrowia. Musiała to zauważyć, że nie za bardzo wiem jak się zachować w tej sytuacji, co powiedzieć.
Po kilku zdaniach sama wyznała, że nie jest jej lekko. Cierpienie i choroba raka przynosiło każdego dnia nowe krzyże. Ciężkie krzyże.
Skąd czerpała siły? Ze spotkania z Jezusem. Z utęsknieniem czekała zawsze na kapłana, który przynosił jej Najświętszy Sakrament. Jezus przemienił jej życie. On nauczył ją nieść swój krzyż. Zobaczyłem szczęśliwego człowieka.
Może nie jesteśmy w życiu aż w tak ekstremalnych warunkach. Większość z nas żyje zwyczajnym, codziennym życiem. Ale czy to zwalnia nas z zaufania Panu Bogu? Czy to oznacza, że jesteśmy zwolnieni z niesienia krzyża?
Czy to zwalnia nas z zadania zmieniania tego świata na lepszy? Czy to zwalnia nas z zadania: rozpoznać, jaka jest wola Boża: co jest dobre, co Bogu przyjemne i co doskonałe.
Powracam do moich wspomnień z pielgrzymki. Ciągle jestem pod wrażeniem spotkanych ludzi, ich dobroci, życzliwości, miłości, przebaczenia, przykładu...
Czy na wejsciu na Jasną Górę wszystko się zakończy? Ufam, że nie!
Jezus zaprasza dziś do podejmowania wysiłku niesienia krzyża każdego dnia. Tylko tak możemy zmienić swoje życie, na bardziej godne, bardziej szczęśliwe.
Tylko tak możemy przemienić świat wokół nas.
„Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je. Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł”.
Misjonarz oraz duszpasterz pracyjący w Parafii Matki Bożej Loretańskie w Orenburgu – Rosja
o. Paweł Jurkowski CSsR