Piątek, 03 kwietnia 2015 roku, Wielki Tydzień Rok B, I
NIE-POLITYCZNE MYŚLI na Wielki Piątek
1. Przypatrując się wnikliwiej myśli i filozofii XIX i XX wieku, nietrudno zauważyć, że wiele wysiłku filozofów i myślicieli tego czasu zostało skierowane na prowadzenie zaprogramowanej wojny na trzech frontach:
» przeciwko Bogu,
» przeciwko człowiekowi i jego naturze oraz
» przeciwko rozumowi
Wszystkim „intelektualnym wojownikom” przyświecał jeden cel:
» zbudować nowy świat nowych społeczeństw,
» uformować nowego człowieka oraz
» zaprogramować „poprawność myślenia”.
Tak zaczął się proces pełzającego totalitaryzmu polityczno-kulturowego, który dziś przybiera coraz ostrzejszą formę. (Ks. prof. Andrzej Maryniarczyk, za Nasz Dziennik, 10 września 2013)
Wojna z KRZYŻEM, to wojna z BOGIEM
Wojna przeciw Bogu przejawia się najbardziej w walce z chrześcijaństwem, a na płaszczyźnie symboli jest to ciągle inicjowana przez niektóre środowiska walka z krzyżem w Polsce i Europie.
Krzyż – ten który dzisiaj adorujemy – w przestrzeni publicznej: Sejmie, szkole, urzędach, szpitalach, instytucjach państwowych, komisariatach – jest znakiem wizji świata, w którym najwyższym Panem i Prawodawcą jest Bóg. Ten znak uświadamia i zarazem przypomina wszystkim, którzy sprawują mandat, a także samej władzy, że także oni podlegają osądowi, że będą musieli „zdać sprawę ze swego włodarstwa”, i to obojętnie, czy są ludźmi wierzącymi, czy nie.
Walka z krzyżem to właśnie świadectwo tego ukrytego strachu, o którym walczący z Bogiem chcą zapomnieć, ukryć go czy zepchnąć do podświadomości. Bóg bowiem stoi na przeszkodzie budowania społeczeństw totalitarnych, czyli takich, w których wszystko i wszyscy podporządkowani są jakiejś „idei rządzenia i organizowania życia społecznego”. Obojętnie, czy nazwie się to „ideą państwa prawa”, czy ideą „wolnych społeczeństw”, czy „ideą nowoczesnych demokracji” – jeśli w programie tych idei jest walka z Bogiem, tam idea taka kryje w sobie „idee państwa totalitarnego”.
Przykłady walki z krzyżem:
W 2006 roku głośna była sprawa jednej ze stewardes pracujących na londyńskim lotnisku Heathrow, której władze British Airways groziły dyscyplinarnym usunięciem z pracy za noszenie krzyżyka na szyi. Angielskie linie lotnicze zinterpretowały to jako „niedopuszczalną manifestację religijną niezgodną z oficjalnym stanowiskiem władz firmy”. Co ciekawe jednak, ta sama firma nie miała nic przeciw temu, by w tym samym czasie inne pracownice British Airways nosiły muzułmańskie nakrycia głowy, a pracujący tam sikhowie – tradycyjne turbany.
W ostatnich tygodniach mogliśmy przeczytać w polskie prasie i w Internecie: „Te krzyże działają na podświadomość. Należy je usunąć ze wszystkich publicznych miejsc z wyjątkiem kościołów. Przestrzeń publiczna nie może być miejscem indoktrynacji”.
Oto wizja świata i ludzkości według aktora Krzysztofa Pieczyńskiego: „Ten, kto wyrazi swoją prawdę, czy to dotyczy rodziny, szkoły, pracy, kościoła czy polityki, otrzyma nalepkę „nienawiści”.
Krzyże, ceremonie, kadzidła, dzwony – to czarna magia, dzięki której Kościół zawładnął duszami dwóch miliardów ludzi.
„Laickość” jako pokłosie kilku rewolucji
„Laickość” i neutralność jako model państwa – jako podstawa do usuwania krzyża z przestrzeni publicznej – pojawiły się po raz pierwszy na wielką skalę w porewolucyjnej Francji rządzonej przez masonów i libertynów. W konsekwencji rozpoczęła się walka z Kościołem. Np. w czasie rewolucji francuskiej zgłoszono projekt zburzenia wszystkich wież kościelnych we Francji, ponieważ „wywyższanie się” katolickich kościołów (zwieńczonych, rzecz jasna, krzyżem) nie tylko kłóciło się z „republikańską równością”, ale także z jej „wolnością od przesądów”. Rewolucjoniści francuscy w miejsce Boga wprowadzili kult masońskiej bezosobowej Istoty Najwyższej, kult Rozumu i Nauki. Z życia publicznego postanowili usunąć wszystko, co tylko przypominało o chrześcijańskiej kulturze Francji. Tysiące duchownych skazano na śmierć. Palono i równano z ziemią świątynie, zwieńczone oczywiście krzyżem Chrystusa.
Rewolucja francuska nie zakończyła wojny z Kościołem. 9 listopada 1848 roku ukazał się Manifest Komunistyczny Marksa i Engelsa, szerząc utopijne myśli o powszechnej równości, jaka nastąpi po odrzuceniu wiary w Boga.
Ponad pół wieku później, w imię tej równości, wybuchła rewolucja komunistyczna w Rosji, która pochłonęła 70 milionów ofiar. Należy sądzić, że połowa z nich poniosła śmierć za wiarę, za chrześcijańskie wartości.
Trzeba przypomnieć, że walka z Bogiem przybrała w Rosji niemal kosmiczne rozmiary. Lenin głosił: „Bóg jest moim osobistym wrogiem. Wolę niewierzącego wyzyskiwacza czy multimilionera niż wierzącego robotnika”. Zastąpiono więc Boga partią, a krzyż bolszewicką gwiazdą.
Walka z Bogiem, z krzyżem Jezusa Chrystusa, rugowanie religii z życia społecznego i kulturowego – to oznaki pełzającego totalitaryzmu!
Biskup polowy Wojska Polskiego gen. Tadeusz Płoski powiedział 11 listopada 2009 roku w bazylice Krzyża Świętego w Warszawie, że „dla kultury europejskiej, z której wyrastamy, krzyż i Chrystus zawsze były źródłem mocy i mądrości. Jeśli odrzucimy krzyż, to na jakich wartościach będziemy budować Europę? Przecież Europa wyrosła z chrześcijańskich korzeni, chrześcijaństwo w jej dziejach zawsze odgrywało ważną rolę i kształtowało oblicze naszego kontynentu. Piękne znaki chrześcijańskie ma cała kultura europejska – walka z nimi to prawie barbarzyństwo”.
Wojna z człowiekiem i jego naturą
Bezpośrednio wojna z Bogiem prowadziła i prowadzi do wojny z człowiekiem. Trudno bowiem walczyć z Bogiem, którego nikt nie widzi, dlatego walka z Bogiem przenoszona jest na walkę z człowiekiem, który wierzy w Boga. Wyrwać wiarę z serc i umysłów ludzi dorosłych i młodych, dzieci i starców – to jeden z najważniejszych celów formacji nowego człowieka.Jednak na tym owej walki nie chce się zaprzestać, chodzi o coś więcej, chodzi o to, by pozbawić człowieka jego ludzkiej natury, a więc tego, co jest w nim stałe, niezmienne i co stanowi punkt odniesienia do Stwórcy. Chce się więc widzieć człowieka jako kogoś, kogo się tworzy, którego formuje się jak figury z plasteliny.
„Imperium – jak pisał Albert Camus w «Człowieku zbuntowanym» – uznaje jeden pewnik i wspiera się na jednej negacji: zakłada, że człowiek jest nieskończenie plastyczny oraz neguje istnienie natury ludzkiej. (…) Jeśli nie istnieje natura ludzka, plastyczność człowieka rzeczywiście nie ma granic. Realizm polityczny na tym poziomie to tylko romantyzm bez hamulców”.
W świetle powyższych słów, czym jest więc powoływane gender studies? Czy jest to coś przypadkowego? Nie! Jest zaprogramowanym elementem walki z człowiekiem i jego naturą.
Nauka „poprawnego myślenia”
Skoro tym, co w człowieku jest boskie, jest właśnie rozum – jak uczyli już starożytni filozofowie – to nic dziwnego, że po walce z Bogiem i ludzką naturą przychodzi czas na walkę z ludzkim rozumem. Ponowoczesną filozofię współczesną można określić jako filozofię, która postawiła sobie za cel zdetronizować rozum ludzki, który z natury swej dąży do poznania prawdy. Warto tu przytoczyć fragment dialogu bohaterów książki George’a Orwella „Rok 1984”:
„Tylko umysł zdyscyplinowany – tłumaczy O’Brien Winstonowi – jest zdolny postrzegać rzeczywistość. Nie sposób postrzegać rzeczywistości inaczej niż oczami Partii. (…) Władza oznacza rozrywanie umysłów na strzępy i składanie ich ponownie według obranego przez siebie modelu. Powtarzam ci, (…) że rzeczywistość nie jest zewnętrzna. Rzeczywistość istnieje w umyśle ludzkim, i nigdzie indziej”.
Czyż nie coś takiego proponują nam dziś „inżynierowie” od gender studies?
Czym jest tak naprawdę znak krzyża? Czy jest on taki straszny, żeby się trzeba go bać, żeby wymazywać go ze swojej świadomości?
W roku 211 Tertulian pisał o zwyczaju czynienia na sobie znaku krzyża:
„Przy każdym kroku lub ruszeniu się z miejsca, przy każdym przyjściu i odejściu, przy wciąganiu obuwia, przy myciu się, przy stole, przy zapalaniu świateł, przy układaniu na spoczynek, przy siadaniu i przy każdej czynności dnia codziennego znaczymy czoło znakiem krzyża”.
Wspomniany znak krzyża czyniono wyłącznie na czole. Miało to ważne znaczenie, bowiem czoło to najbardziej widoczna część ciała. Święty Augustyn wskazywał, że Żydzi ukrywają swój znak przymierza z Bogiem – obrzezanie. Chrześcijanie, wprost przeciwnie, eksponują go w najbardziej widocznych miejscach. Święty Hieronim pisał:
„Ktokolwiek bowiem ma sztandar krzyża na swoim czole, ten nie może zostać uderzony przez szatana”.
Krzyż – jako narzędzie haniebnej i okrutnej śmierci Syna Bożego – stał się znakiem rozpoznawczym chrześcijan, powszechnym gestem liturgicznym, a przede wszystkim symbolem odkupienia całej ludzkości i powszechnego pojednania z Bogiem!
Generalnie, ogromna różnorodność znaków krzyża, a także zwyczajów błogosławienia streszczała najistotniejszą prawdę wiary chrześcijańskiej: ukazywała poprzez krzyż rzeczywistość zbawienia.
Św. Jan Damasceński nauczał: „Krzyż Pana naszego Jezusa Chrystusa, a nie cokolwiek innego, zwyciężył śmierć, zgładził grzech praojca, pokonał piekło, darował nam zmartwychwstanie, udzielił siły do wzniesienia się ponad doczesność i ponad samą śmierć, zgotował powrót do dawnej szczęśliwości, otworzył bramy raju, umieścił naturę naszą po prawicy Boga, uczynił nas Jego dziećmi i dziedzicami. W tym kontekście zrozumiałe są słowa Jezusa z Ewangelii św. Mateusza: „Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje” (Mt 16, 24).
Podsumowując, należy powiedzieć, że znaczenie znaku krzyża obejmuje bardzo szeroką przestrzeń. Trudno byłoby zawrzeć w jakiejś definicji jego wymiar. Przede wszystkim jednak ujęcie krzyża jako symbolu wyłącznie religijnego ma niewiele wspólnego z rzeczywistością.
Także w krajobraz naszego kontynentu wpisały się świątynie chrześcijańskie, które zajmują, jeśli nie pierwsze, to jedno z naczelnych miejsc. Sylwetki kościołów, ich wieże zwieńczone krzyżami, są najbardziej rozpoznawalnymi budowlami wielkich miast. Zwłaszcza europejskie katedry, sławne ołtarze, Madonny, organy, kapliczki i krzyże przydrożne... zrosły się niemal z historią świecką, kojarzą się nie tylko z religią, ale ze wszystkim, co Europę stanowiło i stanowi.
Mając tego świadomość, należy podkreślać, że krzyż ma charakter uniwersalny, zawiera się w nim wielkie bogactwo znaczeń, głównie to, iż jest znakiem najwyższej miłości i poświęcenia we wszelkich dziedzinach życia ludzkiego.
Natomiast znaczenie krzyża dla ludzi wierzących najlepiej wyraził Bossuet, pisząc:
„Krzyż jest prawdziwym znakiem wiary, prawdziwym fundamentem nadziei, doskonałym symbolem miłości, jednym słowem – drogą do nieba. Jezus Chrystus umarł na krzyżu, na krzyżu ofiarował całe swoje życie, krzyż jest tym, w czym chce, by Go naśladowano, a za tę cenę przynosi życie wieczne”.
Czy zatem należy się bać tego krzyża, wypychać ze świadomości, wreszcie walczyć z nim i z tym co on sobą oznacza?
W 1995 roku w Skoczowie, podczas jednodniowej pielgrzymki do Polski, św. Jan Paweł II, nawiązując do czasów wielkiej próby sumień – jak nazwał okres komunizmu – powiedział:
„Wbrew pozorom praw sumienia trzeba bronić także dzisiaj. Pod hasłami tolerancji w życiu publicznym i w środkach masowego przekazu szerzy się nieraz wielka, może coraz większa nietolerancja. Odczuwają to boleśnie ludzie wierzący. Zauważa się tendencje do spychania ich na margines życia społecznego, ośmiesza się i wyszydza to, co dla nich stanowi nieraz największą świętość”. Jakże prorocze były jego słowa o konieczności trwania przy krzyżu, w którym „w okresach najcięższych dziejowych prób naród szukał i znajdował siłę do przetrwania i do powstania z dziejowych klęsk”.
Jan Paweł II doskonale wiedział, że jego ojczyzna znajduje się na wielkim historycznym wirażu. Dlatego wręcz prosił, abyśmy „dziedzictwo Chrystusowego krzyża na nowo z wiarą i miłością przyjęli”. Abyśmy „krzyż Chrystusa na nowo w sposób wolny i dojrzały wybrali” oraz podjęli odpowiedzialność za obecność krzyża w życiu każdego z nas”. Zaapelował dramatycznie: „Brońcie go!!!”. Kochani, te słowa są dzisiaj jeszcze bardziej aktualne!
Ojciec Święty przypominał podstawową prawdę, że jeśli chcemy cokolwiek czynić z Bożą pomocą, winniśmy rozpoczynać od znaku krzyża.
W jednym ze swoich kazań biskup Tadeusz Płoski mówił:
– „znak krzyża stoi na chrześcijańskim grobie, gdzie jest znakiem nadziei zmartwychwstania,
– wisi w sali szpitalnej, gdzie jednoczy cierpienia ludzi z cierpieniem Zbawiciela,
– stoi na rozstajach dróg
– i wreszcie wisi w sali szkolnej, gdzie staje się niejako stróżem prawdy, która ma formować dzieci i młodzież.
Nigdy nie możemy się wyrzec wiary i miłości do krzyża. To jest nasz obowiązek, aby go bronić. Szkoda, że ci, którzy mają inne poglądy, nie są w stanie tego uszanować i walczą z krzyżem przed trybunałami. Tak jak katolicy mają obowiązek szanowania ludzi o innych przekonaniach religijnych, tak też inni powinni szanować nasze przekonania”.
Krótko mówiąc, bez Chrystusowego krzyża nie ma prawdziwego chrześcijaństwa. Przyjąć Chrystusa oznacza przyjąć także krzyż. Jego krzyż, a nie własną wizję krzyża. Innymi słowy, nie chodzi o to, aby wdrapywać się na krzyż, bo z niego lepiej widać, ale o to, by nieść jego ciężar razem ze wszystkimi zobowiązaniami Ewangelii, tak jak Jezus.
Prawdziwy krzyż musi być ciężki, powinien przygniatać swoim ciężarem. Ale należy go umieć przyjąć ze spokojem, cierpliwością i nadzieją, bo to cena odkupienia.
Umiejętność niesienia krzyża jest:
– dowodem mojej miłości do Boga,
– mojego przywiązania do Ewangelii Jezusa.
Podkreślili to 26 listopada 2009 r. – po swoich dorocznych rekolekcjach – księża biskupi, wyrażając protest w sprawie wyroku Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. W odniesieniu do znaku krzyża, polscy biskupi napisali, że:
„Krzyż jest wyrazem miłości i znakiem poświęcenia się dla innych. Jest on nie tylko świętym znakiem każdego chrześcijanina, ale stanowi również ważny element tożsamości kultury europejskiej, jest obecny w symbolach narodowych wielu krajów i organizacji oraz stanowi główny motyw wielu odznaczeń. Ma zatem wymiar uniwersalny. Obrona krzyża jest zadaniem nas wszystkich. Prawa niewierzącej mniejszości powinny być łączone z obowiązkiem respektowania praw większości ludzi wierzących. Nie wolno ranić uczuć osób, dla których krzyż jest symbolem największych wartości. Trzeba uszanować ich prawo do publicznego wyrażania swych przekonań religijnych”. Amen.
Przełożony domu zakonnego, kapelan sióstr redemptorystek oraz Misjonarz Prowincji
Warszawskiej Redemptorystów – Bielsko Biała
o. Andrzej Kowalski CSsR