Sobota, 16 maja 2015 roku, VI tydzień wielkanocny, Rok B, I
W dzisiejszej Ewangelii Jezus zanosi modlitwę do swojego Ojca, prosząc za swoich uczniów jak również za tych, którzy dzięki ich nauce mają wierzyć, „aby stanowili Jedno, jak Ty Ojcze we mnie, a ja w Tobie…”. Zaczynając już od pierwszych wspólnot, w Kościele nie zawsze była jedność i nie tak łatwo i nie bez oporów Jezus był przyjmowany, a szczególnie to, co głosił, nie zawsze było przyjmowane pozytywnie. Jezus głosił i głosi do dzisiejszego dnia Ewangelię, to znaczy Dobrą Nowinę o królestwie Bożym, o swoim Ojcu, który jest Bogiem Miłości. Nie zważał na trudności z tym związane, z oburzeniem, a niejednokrotnie wręcz z agresją, która w jego stronę była kierowana, ale z zawziętością wypełniał swoją misję na ziemi.
Znamy te sytuacje opisane w Ewangeliach, kiedy Jezus mówiąc o królestwie Bożym, przywołując pisma proroków, które w Nim się realizują, spotykał się z ogromnym oburzeniem i potajemnie musiał uciekać, by go nie zlinczowano. To jednak Go nie zrażało. Wręcz przeciwnie, konsekwentnie i z ogromną determinacją wypełniał swoją misję. Dlaczego…? Ponieważ głosił prawdę i wzywał do nawrócenia, gdyż tylko na tych wartościach można zbudować – jedność i prawdziwe królestwo Boże.
Przez pokolenia w historii Kościoła pojawiali się i nadal pojawiają się ludzie, których można nazwać „szaleńcami Bożymi”. Podejmując Jezusowe wezwanie do budowania jedności i rozrastania się królestwa Bożego na ziemi, byli w stanie zatracić swoje życie. Przyczyniał się do tego ich ludzki temperament oraz wyróżniające się cechy charakteru, które były wsparte ewangelicznym zapałem.
Do takich Apostołów (szaleńców) jest zaliczany również patron dnia dzisiejszego Andrzej Bobola, prezbiter, męczennik, patron Polski. Człowiek o niełatwej osobowości oraz sposobie bycia wobec drugiego człowieka. Jak w różnych zapiskach i wspomnieniach z jego życiorysem związanych można przeczytać, był człowiekiem bardzo upartym i zawziętym, trudnym, jak mówili o nim jego współbracia, w niektórym zachowaniu wręcz kontrowersyjnym. To oczywiście nie było mile i łatwo postrzegane i przyjmowane. Jak czytamy we wspomnieniach o nim, „miał tylu zwolenników co wrogów…”. I choć w życiu codziennym nie było mu łatwo ze względu na wspomniane wyżej cechy charakteru, to w głoszeniu Ewangelii właśnie to było jego siłą.
Konsekwentnie dążył do stawianych sobie celów, w ten sposób będąc dla wielu „drzazgą w oku”, która uwierała i przeszkadzała im w życiu. Wielu to się nie podobało i budziło w nich agresję, dlatego też ponosi śmierć w ogromnych torturach i męczarniach, nie wypierając się swej wiary. Prawda i budowanie ewangelicznej jedności zawsze spotyka się oporem. Sam Jezus uczniom to zapowiedział: „Jeśli mnie prześladują, to i was prześladować będą…”. Nie powinno to być jednak powodem ulegania i przypodobania się „prądom” tego świata.
Współczesny świat – człowiek – potrzebuje takich „szaleńców Bożych”, aby oni z uporem i ewangeliczną zawziętością na drogach ludzkiego życia, wśród tak wielu różnic osobowościowych, poglądowych i kulturowych, ukazywali ten właściwy cel – Jezusa Chrystusa. I o to prośmy św. Andrzeja Bobolę, patrona dnia dzisiejszego.
Misjonarz Prowincji Warszawskiej Redemptorystów – Warszawa
o. Ludwik Łabuda CSsR