Słowo Redemptor

Świętego Tomasza, apostoła – święto

 

 

 

Piątek, 03 lipca 2015 roku, XIII tydzień zwykły, Rok B, I

 

 

 

 

 

Zwykliśmy mówić o świętym Tomaszu jako o niewiernym lub niedowiarku. Zresztą sam Jezus w dzisiejszej Ewangelii nazywa go niedowiarkiem. Gdy przeżywamy jego święto liturgiczne, warto zadać sobie pytanie, jak ja zachowałbym się na miejscu Tomasza, czy byłbym też taki niedowierzający, potrzebujący potwierdzenia, czy raczej skory do natychmiastowego uwierzenia.

 

 

Tomasz był zwykłym człowiekiem, jednym z Dwunastu, wybranych przez Jezusa. Gdy przeglądamy Ewangelie, spotykamy go w wielu sytuacjach, które potwierdzają, że był człowiekiem chodzącym mocno po ziemi. W ciągu trzech lat kroczenia za Panem doświadczył szczególnej Jego bliskości, był świadkiem fantastycznych wydarzeń, uzdrowień i wskrzeszeń. Słuchał wielu nauk swego Mistrza i towarzyszył Mu w licznych wędrówkach.

 

Rozważając dzisiejszy fragment Ewangelii według św. Jana, zauważamy, że Tomasz jakby zapomniał o tamtych pięknych przeżyciach i głębokich doświadczeniach. Dlatego do apostołów opowiadających mu o spotkaniu ze zmartwychwstałym Panem mówi: „Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę”.

 

Te słowa wskazują na Tomaszową potrzebę osobistego spotkania i dotknięcia ran Jezusa. Wyrażają potrzebę osobistego przekonania się, że to rzeczywiście Zmartwychwstały Mistrz ukazał się apostołom. W tym miejscu możemy przywołać inne zdarzenie związane z osobą Tomasza. Gdy Jezus nauczał o miejscu przygotowanym w niebie dla zbawionych i zapowiadał swoje odejście, to właśnie Tomasz dopytywał się: „Panie, nie wiemy, dokąd idziesz. Jakże więc możemy znać drogę?”. Dając odpowiedź na jego pytanie, Jezus wskazał wtedy na siebie, jako „drogę i prawdę i życie”. I dodał: „Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przeze mnie”.

 

Dzisiejsza Ewangelia jest jakby dopełnieniem tamtych słów, podkreśleniem tej potrzeby kroczenia ku niebu, zdążania ku Ojcu przez Jezusa, naszego Pana i Zbawiciela, co dokonuje się dzięki nawiązaniu, rozwijaniu i odnawianiu osobistej więzi z Nim. Potwierdza też w pewien sposób tę cechę postawy Tomasza, że był on człowiekiem mniej skłonnym do szybkiego wierzenia na słowo. Ale za to podkreśla bardzo ważną sprawę, że jako realista, chodzący po ziemi, jest on człowiekiem bardzo konsekwentnym. Bo kiedy już zobaczył na własne oczy Jezusa zmartwychwstałego, kiedy dotknął Go, kiedy usłyszał Jego wdzięczny choć wymagający głos, wtedy upadając na twarz, uznał Go nie tylko za swojego Pana, ale i za Boga, czego wcześniej nie uczynił żaden z uczniów Jezusa. Jego słowa „Pan mój i Bóg mój” stały się radosnym i wyzwalającym wyznaniem wiary. Te słowa św. Tomasza również dziś wypowiada w ciszy serca wielu ludzi, gdy patrzy podczas przeistoczenia na unoszone do góry święte postacie chleba i wina, które stają się Ciałem i Krwią Chrystusa. Jest to piękny sposób osobistego wyznania naszej wiary i zachęta do częstego jej potwierdzania.

 

Jak wiemy z przekazu tradycji, św. Tomasz apostoł, umocniony tym osobistym spotkaniem i dotknięciem ran Jezusa, zaniósł Ewangelię swego Pana aż do Indii i tam poniósł śmierć męczeńską. Stał się więc gorliwym świadkiem, który swoim zapałem apostolskim i oddaniem swego życia potwierdził wypowiedziane w Wieczerniku słowa: „Pan mój i Bóg mój”.

 

 

Św. Tomasz nie powinien więc być dla nas negatywnym przykładem, którym wielu chce usprawiedliwiać siebie i tłumaczyć swoją niewiarę. Ale przede wszystkim może i powinien być przykładem konsekwencji, pokory i uznania Jezusa za swego Pana i Zbawiciela. Niech więc postawa św. Tomasza będzie nie tylko pocieszeniem dla tych, którzy jeszcze szukają i mają pewne wątpliwości, ale niech też będzie wzorem konsekwencji w pójściu za Jezusem.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Redemptorysta Prowincji Warszawskiej obecnie wykładowca teologii duchowości w Wyższym Seminarium
Duchownym w Tuchowie – Warszawa

o. Sylwester Cabała CSsR

Powrót do strony głównej

Czytelnia

Polecamy