Niedziela, 17 lipca 2015, XVI tydzień zwykły, Rok B, I
Na kartach Pisma św. spotykamy często obraz – figurę pasterza. Również dzisiejsza liturgia słowa w dużej mierze koncentruje się na tej tematyce. Z jednej strony przedstawieni są nam pasterze obłudni jako ci, którzy nie spełniają posłannictwa zleconego im przez Boga, a z drugiej strony wyłania się nam figura nowego, dobrego pasterza, która stopniowo odnajdzie swe spełnienie w Jezusie z Nazaretu.
W pierwszym czytaniu z Księgi Proroka Jeremiasza Bóg rozpoczyna swą „mowę” od znamiennego: „Biada”. Słowo to zwykliśmy kojarzyć z sytuacją, w której przelała się miara wyrządzonego zła lub też gdy chcemy kogoś przestrzec przed jakimś czynem. Bóg zwraca się do pasterzy swego Narodu w następujących słowach: „Biada pasterzom, którzy prowadzą do zguby i rozpraszają owce mojego pastwiska – wyrocznia Pana”. Jest to więc konkretne oskarżenie: ci, którzy mieli przewodzić Narodowi, prowadzą go do zguby i rozpraszają go.
Szukając światła Bożego słowa na naszą codzienność, możemy z pewnością dostrzec pewne podobieństwo z dawnymi czasami Starego Testamentu. Oczywiście, najłatwiej byłoby nam wykrzyczeć nasze „biada” wobec naszych współczesnych pasterzy, którzy są powołani, aby przewodzić naszym losom. Na pierwszy rzut oka może się wyłonić oskarżenie wobec klasy politycznej naszej Ojczyzny. Ostatnie miesiące dostarczają nam przecież bardzo dużo przykładów demoralizacji władzy. Wszystko to jakoś w nas uderza i rzeczywiście, jeśli chodzi o płaszczyznę polityczną, możemy czasem czuć się jak owce pozostawione same sobie.
Innym oskarżeniem może być to wysuwane przeciwko pasterzom Kościoła. Zwłaszcza jeśli informacje o życiu naszej wspólnoty czerpiemy z wrogich Kościołowi źródeł. Zawsze przecież znajdzie się coś, czym można w takich pasterzy uderzyć po to, by rozproszyły się owce. A nawet jeśli nasze pretensje wobec pasterzy byłyby uzasadnione, to dojrzałą postawą jest rozmowa, wyłożenie swoich obaw czy zastrzeżeń wobec sprawowanej przez nich władzy. Wydaje się jednak, że do takiej postawy niestety wciąż nie dorośliśmy.
Słowo Boże jednak zawsze wpierw kieruje swoje światło, aby rozjaśnić naszą osobistą rzeczywistość. I może się okazać, że owo „biada” jest skierowane również do nas. Owszem, może nasze bycie pasterzami realizuje się w sposób nieproporcjonalny do tych, którzy nami przewodzą, ale czy nie jest tak, że Bóg również w nasze ręce złożył władzę i losy innych osób? Widać to doskonale na płaszczyźnie rodzinnej, kiedy to w rodzicach ma się objawiać figura pasterska wobec swoich dzieci. W ilu to naszych rodzinach dokonuje się to „prowadzenie do zguby” i „rozproszenie”, o których wspomina Jeremiasz? W ilu to rodzinach zwyciężają osobiste interesy, egoizm? Bycie pasterzem dla własnej rodziny, to posługiwanie Bożemu pasterzowaniu, to odzwierciedlanie w sobie oblicza dobrego pasterza, który prowadzi jako pierwszy swe owce (ponieważ zna drogę), który osłania je sobą, a gdy zajdzie potrzeba, przyjmuje na siebie ciosy i oddaje życie.
Spójrzmy również na inny wymiar naszego życia, czyli relacje w pracy. Jeśli ten, kto pełni funkcję kierowniczą i jest chrześcijaninem, to pozwoli, aby i w nim odbijało się oblicze dobrego pasterza. Mając relację z Bogiem, nigdy nie pozwoli się uwieść pokusie władzy, dominacji, wyzysku. Będzie zawsze szukał dobra tych, których mu powierzono. Owszem, będzie i sprawiedliwy i konsekwentny, będzie wymagający i, gdy trzeba, to karzący, ale zawsze z tym zatroskanym spojrzeniem pasterza.
Widzimy dalej w pierwszym czytaniu, że Bóg składa obietnicę nowych pasterzy, którzy będą paśli swoje owce (a nie siebie), będą zapewniali im bezpieczeństwo. Pasterzy, którzy będą przedkładali dobro innych ponad swoje własne.
Ewangelia dzisiejsza stanowi wspaniałą klamrę rozważań z Księgi Jeremiasza. Oto bowiem objawiła się zapowiadana „odrośl sprawiedliwa” w osobie Jezusa Chrystusa. Ten, w którym spełniają się obietnice proroków. Objawia się dobry pasterz, który przejmuje się losem maluczkich. Słyszymy, że Jezus, widząc wielki tłum, który przybył, aby go słuchać, lituje się nad nim i naucza go. Można nawet powiedzieć, że Jezus pragnął odrobiny odosobnienia, ludzie jednak dostrzegają go i zbiegają się w miejsce, w którym przebywa. W pewnym sensie więc ludzie ci „krzyżują” plany Jezusowi. Być może nie przewidywał tej nauki, chciał odpocząć, a jednak – zdjęty litością – kieruje do nich słowo. To również ważna cecha pasterza, który jest gotowy poświęcić swoje plany. Są momenty, kiedy trzeba odstawić na bok własne projekty, ponieważ zjawia się człowiek, który chce być wysłuchany czy też czeka na dobre słowo otuchy. Tylko ten będzie w stanie tak czynić, kto sam przebywa w relacji z Chrystusem, kto czerpie od niego natchnienie, daje się ogarnąć jego intuicją coraz bardziej odbijając w sobie twarz dobrego pasterza.
Studia doktoranckie z zakresu teologii fundamentalnej na Papieskim Uniwersytecie Laterańskim – Rzym
o. Sylwester Pactwa CSsR