Słowo Redemptor

Świętego Bartłomieja, Apostoła – święto

 

 

 

Poniedziałek, 24 sierpnia 2015 roku, XXI tydzień zwykły, Rok B, I

 

 

 

 

 

Jest taki osiemnastowieczny obraz weneckiego malarza Giovanniego Tiepolo przedstawiający dzisiejszego patrona. Obraz ukazuje ostatnie chwile jego ziemskiego życia, a konkretnie przedstawia dramatyczny moment przed rozpoczęciem tortur. Widzimy na nim cierpiącego człowieka, który próbuje wyrwać się ze stalowego uścisku trzymającym go oprawcom. Jego ciało dynamicznie wygina się, a spojrzenie i ręce błagalnie kierują się ku niebu. Całe płótno spowite jest jakby w mroku, jedynie główny bohater oświetlany jest słupem jasności.

Ofiara, kaci, narzędzie tortur i Ktoś jeszcze – oto cała kompozycja.

Malowidło to przedstawia prawdziwą historię kończącą ziemskie życie św. Bartłomieja, zechciejmy jednak cofnąć się do wydarzeń wcześniejszych.

 

Droga do śmierci

przyjść – poznać – uwierzyć – pokochać

to droga do świętości.

 

Wspominamy dziś w życiu Kościoła jednego z dwunastu Apostołów, których wybrał i powołał do szczególnego zadania głoszenia Królestwa Bożego Jezus Chrystus. Jedna osoba, choć występuje w Ewangelii pod dwoma imionami: Natanael i Bartłomiej. W naszym ojczystym języku oznaczają one: pierwsze oznacza „Bóg dał”, natomiast drugie sugeruje pokrewieństwo i zawód „syn oracza”. Nie sposób dziś określić jednoznacznie życiorysu Bartłomieja, gdyż mroki historii spowiły już tamte czasy, ale można, a nawet powinno się spojrzeć z naszej współczesnej perspektywy na moment rozpoczęcia jego drogi z Jezusem Chrystusem.

 

Przyjść

Filip spotkał Natanaela i powiedział do niego: Znaleźliśmy Tego, o którym pisał Mojżesz w Prawie i Prorocy – Jezusa, syna Józefa z Nazaretu. Rzekł do niego Natanael: Czyż może być co dobrego z Nazaretu? Odpowiedział mu Filip: Chodź i zobacz (J 1,  45-46).

Bartłomiej, jak słyszymy, człowiek ostrożny i sceptyczny, pomimo swych oporów i może myślenia schematycznego, zaryzykował. Słowo Filipa, zaufanie, jakim go darzył, sprawiło, że podjął decyzję wyruszenia na spotkanie z Kimś, o Kim tylko usłyszał. To inny człowiek przyprowadza go do Jezusa, ale decyzja wyruszenia w drogę zapadła w nim samym. Trzeba tylko chcieć, tylko się odważyć na coś innego czy nowego. Bo łatwiej jest chodzić utartymi i znanymi już drogami, bo można przewidzieć, co może nas spotkać, łatwo można jednak wtedy przegapić coś o wiele ważniejszego i cenniejszego.

 

Poznać

Jezus ujrzał, jak Natanael zbliżał się do Niego, i powiedział o nim: Patrz, to prawdziwy Izraelita, w którym nie ma podstępu. Powiedział do Niego Natanael: Skąd mnie znasz? Odrzekł mu Jezus: Widziałem cię, zanim cię zawołał Filip, gdy byłeś pod drzewem figowym
                                                                                                                 (J 1, 47-48).

Bartłomiej, człowiek wierny Prawu Starego Testamentu, zostaje pochwalony przez Jezusa za głęboką wiarę, którą zobaczył w jego sercu. Rozpoczynają razem ze sobą rozmawiać i poznawać się. Jakże wielkie wrażenie musiała zrobić na nim ta aluzja do jemu tylko znanych przeżyć duchowych, których doświadczał przecież w samotności, o których nikt nie miał prawa wiedzieć. Poznanie bowiem nie polega na uczeniu się jakiegoś przedmiotu, ale jest nim otwarcie się i dialog. Komunikacja z drugą osobą buduje pewną więź, która daje początek zaufaniu, która sprawia że inaczej patrzymy na siebie. Zaczynamy się wówczas lepiej rozumieć i dostrzegamy całkowicie nowe rzeczy.

 

Uwierzyć

Odpowiedział Mu Natanael: Rabbi, Ty jesteś Synem Bożym, Ty jesteś Królem Izraela! Odparł mu Jezus: Czy dlatego wierzysz, że powiedziałem ci: Widziałem cię pod drzewem figowym?
                                                                                                                     (J 1, 49-50).

Bartłomiej uwierzył, że Jezus jest Kimś więcej niż tylko człowiekiem. Miał już swoje doświadczenie Boga, modlił się do Niego, dialogował z Nim, ale spotkanie z Kimś, kto czyta z niego jak z otwartej księgi, wyzwoliło w nim chęć wypowiedzenia swojego wewnętrznego przekonania. Ty jesteś Synem Bożym – to niby dla nas proste i oczywiste słowa, ale wówczas wymagały niezwykłej determinacji i naprawdę wielkiej wiary.

 

Pokochać

Ten włoski obraz pokazuje nam, co to znaczy kochać. Oddać siebie, wszystko, co się ma i się jest, drugiej osobie. To znaczy miłość. Niech zatem patron dzisiejszego dnia uczy nas takiego podejścia do Boga, jakiego sam doświadczył. My natomiast zechciejmy wybrać się w tę drogę.

Święty Bartłomieju, módl się za nami.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Misjonarz Prowincji Warszawskiej Redemptorystów – Toruń

o. Krzysztof Stankowski CSsR

Powrót do strony głównej

Czytelnia

Polecamy