Niedziela, 08 listopada 2015 roku, XXXII tydzień zwykły, Rok B, I
Dzisiaj Jezus w Ewangelii ostrzega: „Strzeżcie się uczonych w Piśmie!”. Później wyjaśnia, dlaczego. Słyszeliśmy wszyscy. W sumie to dosyć dziwne, żeby strzec się ludzi, którzy znają Prawo, przykazania, wiedzą, czego Bóg pragnie i wymaga od człowieka, którzy także znają na pamięć słowo Boże. Jednak Jezus mówi: „Strzeżcie się ich!”.
Teoria i praktyka. Czasem pomiędzy nimi zionie wielka przepaść. Wiedzieć,czym jest miłość, przeczytać na jej temat wiele książek, zobaczyć o niej wiele filmów nie wystarczy, żeby kochać. Jak można nauczyć się kochać? Wymagając od siebie i sobie samemu stawiając takie same wymagania, jak tym, którzy nas kochają. Czasem miłość wymaga ofiary. Zupełnie inną i niejednokrotnie bardzo trudną sprawą jest przyjąć miłość, zwłaszcza od Boga. Zaufać tak, żeby pozwolić Mu się prowadzić. Męża, żonę, dzieci, rodziców, czyli osoby które kochamy i które kochają nas, łatwiej obdarzyć miłością i tę miłość przyjąć. Trudniej jest z Bogiem, którego tak namacalnie dotknąć nie możemy.
Tak czysto teoretyczna była postawa faryzeuszy i uczonych w Piśmie. Znali Prawo, wiedzieli, jakie są przykazania, bardzo dobrze, nawet na pamięćznali słowo Boże. Jednak to wszystko nie miało przełożenia na życie. Zamknęli Boga w pewnych ramach, schemacie swojego myślenia, ograniczając także zbawienie, które On daje, do przestrzegania przykazań. W ślepym przestrzeganiu Prawa widzieli źródło zbawienia. A tymczasem to On jest Tym, który zbawia. Ponadto znajomość Prawa, przykazań, słowa Bożego była dla nich powodem do chwały, do tego, żeby wywyższać się nad innych. „Z upodobaniem chodzą oni w powłóczystych szatach, lubią pozdrowienia na rynku, pierwsze krzesła w synagogach i zaszczytne miejsca na ucztach. Objadają domy wdów i dla pozoru odprawiają długie modlitwy” – tak o nich mówi Jezus. Czy mogę sobie uzurpować prawo do tego, żeby wywyższać się nad innych, bo w swoim mniemaniu jestem bliżej Boga, bo znam przykazania, nawet staram się według nich żyć? Papierkiem lakmusowym mojej wiary, mojej znajomości Boga, Jego Prawa, jest miłość. Tylko ona jest wiarygodna. Świadectwem wiary jest także zaufanie, jakim obdarzam Boga.
Podoba mi się to, jak Jezus traktuje ludzi. Kiedy czytam Ewangelię, mogę dostrzec w niej troskę o każdego człowieka, jaka przejawia się w Jego gestach i słowach. Nawet upomnienia, ostre słowa kieruje zawsze z troską o człowieka, o jego zabawienie.
W usłyszanym dzisiaj fragmencie Ewangelii obserwuje ludzi, tak po prostu się im przygląda i nawet z takiej sytuacji potrafi wyprowadzić wniosek, który może podbudować. W tym momencie Chrystus zachowuje się, jak wytrawny nauczyciel, rabin, któremu zależy na swoich uczniach. Stawia za przykład kobietę, bardzo biedną, która wrzuciła do świątynnej skarbony bardzo mało, ale to było wszystko, co miała.
Nie trzeba się puszyć duchowo, nie trzeba znać wielkich traktatów teologicznych (chociaż wiedzę religijną warto mieć), żeby podobać się Bogu. Wystarczy pokora i to wszystko, co jest moje, to kim jestem. Kiedy się naprawdę zastanowimy, to naprawdę niewiele możemy dać Bogu. Warto to sobie uświadomić. Kiedy w takiej postawie stanę przed Bogiem, to zrozumiem, że On się tym nie przejmuje, przyjmując to nasze „wszystko”: nas samych, nasze emocje, myśli, życie, naszą rodzinę, pracę, cały nasz mały świat. Czy masz takie zaufanie do Boga, żeby Mu to wszystko oddać? To, co masz na swoje utrzymanie, swoją pozycję, rodzinę, pracę, siebie? I nie chodzi tutaj o zachłanność Boga, który chce Ciebie mieć na własność, bo jest zaborczy. Chodzi o to, że Jemu naprawdę na Tobie zależy, że patrzy na Twoje życie, obserwuje tak, jak dzisiaj w Ewangelii, czy twoje życie jest wypływającą z miłości ofiarą, czy może tylko teoretyzowaniem na temat ofiary ze swego życia.
Warto zaufać, Bogu, ofiarować się Jemu całkowicie. Warto zdać się na Jego Opatrzność, bo to nam dzisiaj chce przypomnieć w dzisiejszej liturgii słowa. On przecież: „chlebem karmi głodnych, ochrania sierotę i wdowę”. Bóg czuwa, Bóg się opiekuje i nie zabiera nam niczego – wręcz przeciwnie, daje nam bardzo dużo i to, co nam daje, nawet jeżeli jest trudne, to jest dobre.
Misjonarz Prowincji Warszawskiej Redemptorystów, obecnie Przełożony domu zakonnego oraz Duszpasterz Akademicki
w Parafii Najświętszej Maryi Panny Matki Pocieszenia – Wrocław
o. Mariusz Simonicz CSsR