Sobota, 13 lutego 2016 roku, V tydzień zwykły, Rok C, II
Dużo dzisiaj treści w tym krótkim fragmencie Ewangelii. Jest w nim aż gęsto od tematów do rozważań. Z jednej strony powołanie Mateusza, bez wątpienia człowieka grzesznego, celnika przecież, kolaboranta, oszusta, kogoś, kto dorobił się, okradając innych. Celnicy nie mieli we współczesnym Jezusowi społeczeństwie dobrej opinii. Do kogoś takiego Jezus mówi: „Pójdź za mną”. Według naszego logicznego rozumowania, ten człowiek nie nadaje się na apostoła. Mogą nimi być tylko porządni, dobrzy ludzie. Słyszałem taką historię, która wydarzyła się w pewnym kościele podczas kazania. Miano tam odegrać scenę spotkania Jezusa z trędowatym. Ktoś przebrany za żebraka, ubogiego człowieka, odgrywając rolę tego trędowatego, stojąc w drzwiach kościoła, miał wejść do środka i podejść do prezbiterium, do osoby grającej Jezusa. Niestety nie zdołał tego zrobić. Nie wpuścili go wierni. Być może uznali, że to rzeczywiście jakiś żebrak, że chce zrobić coś złego. Dzisiaj przecież wielu ludzi żebrze przed naszymi kościołami. Możliwe, że jego przebranie było bardzo wiarygodne, ale… Czy to nie obrazuje w pewnym sensie naszego podejścia do wielu ludzi? My sami chcemy decydować, kto może, a kto nie może być wierzący, jak powinien ubierać się i zachowywać ksiądz, jak powinien wyglądać statystyczny wierzący.
Jednak to przecież wielu z nas uczestniczących co tydzień w Eucharystii jest tymi Mateuszami, tymi celnikami, oszustami, kłamcami, po prostu grzesznikami. Często, być może „chorzy” na grzech, nie chcemy się do tej choroby przyznać. Często Jezus przechodzi obok nas, obok tej swoistej komory celnej naszego życia i mówi: „Pójdź za mną”. A my nie wychodzimy z niej, uważając się za pobożnych. Bo przecież odmawiamy pacierz codziennie, co tydzień chodzimy do kościoła, spowiadamy się, przyjmujemy Komunię… Jednak pytanie brzmi, czy to coś zmienia? Czy rzeczywiście poświęcasz Bogu tyle czasu, ile trzeba na modlitwę, czy modlisz się ze zrozumieniem, czy tylko wypowiadasz bezmyślnie formuły modlitw znanych od dzieciństwa? Czy przez spowiedź nawracasz się, czy wracasz bez walki, bez głębszego zastanowienia do swojego postępowania: kłótni, obmowy, złośliwości nieczystości, kłamstwa? Czy po przyjęciu Jezusa w sakramencie Eucharystii masz czas, żeby Mu podziękować, ucieszyć się tym zjednoczeniem? Czy traktujesz ten sakrament jako umocnienie, uzdolnienie do dobrego życia? Czy po prostu wierzysz w moc Jezusa, który może zmienić Twoje życie, jeżeli jest taka potrzeba?
Zadaj sobie takie pytania i zobacz, czy rzeczywiście jesteś zdrowy, czy potrzebujesz Lekarza i Jego lekarstwa, jakim jest przebaczenie i pełna miłosierdzia miłość.
Kiedy zastanawiałem się nad sobą przed podjęciem ostatecznej decyzji o byciu zakonnikiem, a potem księdzem, patrząc na swoje życie i słabości, na moją grzeszną przeszłość, dostałem na modlitwie słowo: „Nie przyszedłem powoływać sprawiedliwych, ale grzeszników”. To mnie uspokoiło. Wiem, że jestem słaby, często „chory” swoim grzechem, ale takiego potrzebuje mnie Jezus. Ciebie też potrzebuje i nie gorszy się Tobą, Twoim grzechem. Jeżeli poprzez nawrócenie uznasz swoją słabość i chorobę, to On bardzo szybko zareaguje i o wiele skuteczniejsze będzie dla ciebie lekarstwo modlitwy i sakramentów.
Przełożony domu zakonnego oraz Duszpasterz Akademicki w Parafii
Najświętszej Maryi Panny Matki Pocieszenia – Wrocław
o. Mariusz Simonicz CSsR