Słowo Redemptor

Wielki Poniedziałek

 

 

 

Poniedziałek, 21 marca 2016 roku, Wielki Tydzień, Rok C, II

 

 

 

 

 

Wczoraj Niedzielą Męki Pańskiej rozpoczęliśmy przeżywanie Wielkiego Tygodnia. Jest to czas nie tyle specyficzny, co szczególny, skłaniający do zadumy, do tego, by towarzyszyć Jezusowi w ostatnich dniach Jego ziemskiego życia. Współczesne czasy jednak nie sprzyjają zadumie czy refleksji. Szybkie tempo życia, dużo zajęć, wiele obowiązków sprawiają, że łatwo przeoczyć coś, co jest ważne dla naszego duchowego rozwoju. Można przejść obojętnie obok Jezusa, który w tym czasie potrzebuje bliskości ludzi. Oczywiście to wszystko już było, dokonało się nasze Odkupienie, ale ten szczególny czas jest także próbą naszej wrażliwości na cierpienie drugiego człowieka, na jego samotność. Ciepiący Chrystus, osamotniony w swoim oczekiwaniu na mękę, jest obecny w każdym cierpiącym człowieku.

 

 

Wielki Tydzień to czas takich swoistych rekolekcji, specjalnych kazań, które Jezus wygłasza bardziej swoim życiem, niż słowami, jak to najczęściej robi w swojej Ewangelii. Wydarzenia Wielkiego Tygodnia są celem Jego ziemskiej wędrówki, Jego obecności wśród ludzi. Do tego zmierzał, tak zaplanował to wszystko Ojciec i Chrystus jest Mu posłuszny. Przerażające może być odkrycie, że Jezus miał całkowitą świadomość tego, co Go czeka, mógł uniknąć męki, ale idzie na nią, czując lęk i przerażenie, jednak w posłuszeństwie Bogu.

 

Dzisiaj spotykamy Go wśród przyjaciół. Wybrał się do Łazarza i jego sióstr, do ludzi, którzy byli mu bliscy. Wygląda to tak, jakby te ostatnie dni czy godziny przed męką chciał spędzić z tymi, którzy są Mu życzliwi. Taki bardzo ludzki odruch. Myślę, że wielu z nas w obliczu cierpienia nie chce być samotnym. Nie chodzi tutaj wcale o to, żeby wzbudzać w kimś litość, skupiać na sobie uwagę, ale o to, żeby w takich momentach mieć przy sobie kogoś, kogo sama obecność dodaje otuchy. Prawdopodobnie Jezus także tego chce. Pragnie też oddalić się od tej „nagonki”, całego zamieszania związanego z Jego osobą. Bardzo mocno dokucza Mu nieżyczliwość faryzeuszy, ich zarzuty i to, że odrzucają Jego argumenty, podważają Jego wiarygodność jako Mesjasza. Nie taki miał być przecież Mesjasz – miał głosić inne królestwo niż to, o którym mówi Chrystus.

 

Podczas tego spotkania z przyjaciółmi dzieje się coś dziwnego. Maria wzięła dosyć drogi olejek i natarła nim stopy Jezusa. Jezus widzi w tym geście symboliczne namaszczenie. Żydzi mieli w zwyczaju namaszczać ciała zmarłych, a po śmierci Jezusa w Wielki Piątek ze względu na szabat nie zdążono tego zrobić. Widać więc po raz kolejny jasno, że Jezus miał głęboką świadomość tego, co Go czeka.

 

 

Warto zwrócić uwagę na reakcję Judasza. Wydaje się być oburzony tym w jego mniemaniu marnotrawstwem. W komentarzu ewangelista zauważa, że nie chodziło mu o ubogich, jak zaznaczył, tylko o zysk. Trzeba się też zastanowić, czy hojność ludzi wobec Boga także i nas nie oburza. Wielu ludzi wiele ofiaruje Bogu, oddają Mu swoje życie, siły, swoje dobra. Toteż jest ważne, że i od nas Bóg oczekuje odruchów dobroci, porywów serca. Często jesteśmy w stanie wiele zrobić dla tych, których kochamy, na których nam zależy i bardzo dobrze. Ważne jest jednak także, czy potrafimy być dobrzy dla samego Boga, a dla ludzi ze względu na Niego.

 

 

 

 

 

 

Przełożony domu zakonnego oraz Duszpasterz Akademicki w Parafii Najświętszej Maryi Panny
Matki Pocieszenia – Wrocław

o. Mariusz Simonicz CSsR

Powrót do strony głównej

Czytelnia

Polecamy