Niedziela, 17 kwietnia 2016 roku, IV tydzień wielkanocny, Rok C, II
Ile razy usłyszeliśmy od kogoś, że nas zna? Bardzo dobrze zna. Najczęściej zapewne w małżeństwie, rodzinie, może od przyjaciela. „Skąd wiedziałaś, że tak zrobię? – Bo Cię już na tyle poznałam i wiedziałam, co uczynisz”. „Nie obiecuj, bo i tak tego nie dotrzymasz, znam Cię!”. „Ja Cię już znam i wiem, co lubisz”. To miłe, gdy ktoś, kogo kochamy, on lub ona nas zna i sprawia nam przyjemność, spełnia oczekiwania. Niezbyt jednak komfortowe, jeśli relacja z drugą osobą zatruta jest złem, nieufnością, być może niejednokrotnie musiała się opierać różnym kłótniom, zdradom, grzechowi. Może znowu okażemy się słabi, zostaniemy odsłonięci?
„Moje owce słuchają mojego głosu, a Ja znam je”. Co czujemy, gdy słyszymy słowa Jezusa o tym, że nas dogłębnie – bo to przecież wszechwiedzący Bóg – zna? Nie tylko przecież imię, sumy na koncie i historię przeglądania stron internetowych – to banalne. Zna przeszłość, wszystko, co uczyniliśmy? Wie także, jakie będą nasze wybory w dalszym życiu.
Jeśli wszystko jest dobrze, to miło. Być ukrytym w takich kochających dłoniach Boga, w Jego myślach i sercu! Nieustannie cieszyć się z tego, że jest ktoś, kto nas tak dobrze zna, nasze pragnienia, nasze chęci służenia mu, spełniania jego przykazań i naszą szczerą, gorliwą modlitwę. To piękna rzecz.
Czasem jednak jest to jak ze św. Piotrem – „Choćby wszyscy się zaparli, ale nie ja!” „Zaprawdę, powiadam Ci, Piotrze...”. Bóg swoje wiedział i okazało się, że miał rację. Zgrzeszyliśmy i to tak, jak jeszcze nigdy w życiu, nigdy samych siebie o coś takiego nie podejrzewaliśmy i skreśliliśmy w jednej chwili wszystko, co w relacji z Nim osiągnęliśmy. To, że nas zna, napawa nas bólem i wstydem. Wyszliśmy przed Nim na nieudaczników, pyszałków i zdrajców.
Jezus, Dobry Pasterz, mówi jednak jeszcze o czymś: „Że nas zna i że nikt i nic nie wyrwie nas ręki Boga”. To znaczy, że nie wyrwie nas szatan, nie wyrwie nas z Jego ręki nasz grzech, nieprawość, pycha oraz nasze wyrzuty sumienia, zawstydzenie, zwlekanie z nawróceniem i z powrotem do Niego. Być znanym przez Niego i być w Jego ręku to mieć nieustannie możliwość zwrócenia się ku Niemu, przyjęcia miłosierdzia, zbudowania od nowa na fundamencie chrztu świętego, którego nikt i nic nie może wymazać. To przypomnienie sobie, że On zapłacił za nas największą cenę – umarł i zmartwychwstał – i jesteśmy dla Niego najcenniejsi.
Pozostają nasze uczucia wstydu, zakłopotania i złości na samych siebie, skoro tak haniebnie wcześniej z Bogiem i być może innymi ludźmi postąpiliśmy. Tak naprawdę to one nas najczęściej powstrzymują przed pójściem jeszcze raz i w pełni za Dobrym Pasterzem. W myślach wiemy, co należy czynić i co jest najlepsze. Ale te uczucia...
Może pomoże uświadomienie sobie, że nic z tego, co było wcześniej, a wydawało się wspaniałą miłością do Boga i cudowną moją wiernością, nie było moim osiągnięciem i zasługą. Wszystko zostało zbudowane na miłości Ojca do Syna i Syna do Ojca, którzy są jedno i czynią wszystko dla swoich owiec. Więc i teraz nie muszę dokonywać nadludzkich wysiłków – wystarczy odrzucić dumę i pójść z ufnością za znającym nas bardzo dobrze oraz kochającym i przebaczającym Bogiem.
Tirocinium Pastoralne Prowincji Warszawskiej Redemptorystów (wewnętrzne studium Zgromadzenia przygotowujące do prowadzenia
Rekolekcji Parafialnych i Misji Ludowych) – Lublin
o. Mariusz Mazurkiewicz CSsR