Niedziela, 26 czerwca 2016 roku, XIII tydzień zwykły, Rok C, II
Powołanie i wolność. Dwa tematy zaproponowane w dzisiejszych czytaniach wydają się zupełnie nie korespondować ze sobą. Powołanie wydaje się być tak determinujące człowieka, że nie pozwala na jego wolne wybory. Ten radykalizm pójścia za głosem wezwania, w słowach Jezusa nabiera jeszcze większej surowości, gdyż nie dopuszcza nawet możliwości pogrzebania umarłych czy pożegnania najbliższych. Gdzie tu miejsce na wolność, jeśli w głosie powołania kryje się wewnętrzny przymus i przynaglenie? Współcześnie, można spotkać teorie kwestionujące dotychczasowe rozumienie powołania, jako odpowiedzi na Boże wezwanie, ściśle określające przyszłość człowieka, gdyż według nich nie ma wtedy miejsca na wolność, a pojawia się skrajny determinizm, który ogranicza rolę człowieka tylko do odczytania z góry założonego przeznaczenia. Stałoby to w sprzeczności z wizją Boga szanującego wolne wybory człowieka. Człowiek w takim wypadku byłby sprowadzony do odgrywania roli marionetki w rękach Boga, który każdemu z góry zaplanował odpowiednią drogę: kapłaństwo, małżeństwo, życie zakonne, samotność, a nawet spełniany zawód.
Całe nieporozumienie wynika z niewłaściwego, negatywnie obciążonego rozumienia pojęcia Boga, powołania i wolności. Przede wszystkim niezaprzeczalną prawdą jest, że Bóg pragnie dla człowieka największego dobra – zbawienia. Zbawienie jest jednak zawsze propozycją. Jeśli chcesz. Jezus uszanował nawet wybór niegościnnych Samarytan i nie pozwolił uczniom na żadne formy odwetu. Człowiek, poznając Boga jako swojego Stwórcę, kochającego Ojca i cel istnienia, zdaje sobie sprawę z tego, że tylko Bóg wie, co jest dla niego najlepsze i dlatego ze wszystkich sił pragnie rozpoznać Jego wolę. Wolność tymczasem nie jest możliwością robienia czegokolwiek, tylko możliwością nieograniczonego żadnym przymusem realizowania poznanego dobra. Wolność człowieka mogą ograniczać inni ludzie, jego własne zachcianki, przywiązania, nałogi, ludzkie słabości, grzechy, lęki i fałszywe koncepcje szczęścia. Przed tym właśnie przestrzega nas św. Paweł w dzisiejszym drugim czytaniu z Listu do Galatów, przypominając, że Chrystus wyswobodził nas „ku wolności”. Ludzie, źle używając wolności, mogą popaść w większą niewolę i zabrnąć tak bardzo daleko, że nawet znając dobro, nie będą w stanie go wypełniać: Nie czynicie tego, co chcecie. Jak więc można „zabezpieczyć” swoją wolność? Poprzez samoograniczenie: wszystko mi wolno, ale niczemu nie poddam się w niewolę. Dokonując wyboru dobra, człowiek świadomie rezygnuje ze zła i tego, co prowadzi do zniewolenia. Na tym tle powołanie jest osobistym, świadomym wyborem najwyższego dobra realizowanego na różnych drogach, jakie rozpoznajemy jako najwłaściwsze dla nas. Zarówno w wypadku powołania do małżeństwa, jak i do kapłaństwa czy życia konsekrowanego najistotniejsza jest wolność, która jest także warunkiem ważności święceń, przysięgi małżeńskiej i ślubów zakonnych. Jakikolwiek przymus może powodować ich nieważność.
Gdy człowiek dokona wolnego wyboru i świadomie zdecyduje się pójść za Jezusem, czyli uczynić ze swojego życia odpowiedź na Jego zaproszenie, nie ma miejsca na dwuznaczność i połowiczność. To właśnie zdają się sugerować słowa:
Ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego.
Oczywiście, najbardziej dotyczy to duchownych, ale mamy tu na myśli każdą formę powołania, także ludzi świeckich. Wszyscy jesteśmy powołani przez Boga, by każdy na własnej drodze wypełnił Jego zbawczy plan.
Decyzja o wyborze drogi życiowej jest bardzo ważna, ale jeszcze ważniejsze jest to, w jaki sposób będziemy ten obrany kierunek realizować. Chodzi o jakość życia. Słowo Boże sugeruje nam, że odpowiedź na powołanie musi być totalna, czyli obejmująca całego człowieka i radykalna, bez oglądania się wstecz. Powzięta decyzja pójścia za Chrystusem drogą prowadzącą do zbawienia nie dopuszcza wątpliwości co do słuszności wyboru pod wpływem niepowodzeń czy rozczarowań. Nie dopuszcza też możliwości połowicznej odpowiedzi, tak jak nie można być połowicznie w ciąży lub połowicznie wsiąść do pociągu. Odpowiedź Jezusa, mówiąca o tym, że Syn człowieczy nie ma miejsca, gdzie by skłonił głowę, zaprasza do zaufania nawet wtedy, gdy pojawiają się różne niedogodności i przeciwności. To naturalne, że każdy szuka stabilizacji, ale nie może ona polegać na wygodnym „uwiciu gniazdka”, które pozbawiałoby ucznia Chrystusa apostolskiego dynamizmu.
Z całą pewnością Jezusowi nie zależało na zakwestionowaniu przykazania miłości ojca i matki, gdy kazał umarłym zostawić grzebanie umarłych. Chodziło raczej o odpowiedź niezwłoczną, która wynika z wewnętrznego przynaglenia do głoszenia Królestwa. Człowiek, który odkrył drogę szczęścia, nie będzie odkładał na później decyzji dzielenia się swoją radością. Zauważmy, że kontekstem słów wypowiedzianych przez Jezusa jest bliskie już zakończenie Jego misji na świecie. Gdy dopełniały się dni wzięcia Jezusa z tego świata. Bliski koniec jest wezwaniem do radykalnych wyborów. Uczeń Jezusa żyje ze świadomością nieuniknionego kresu ziemskiej wędrówki, dlatego stara się dobrze przeżywać teraźniejszość jako szansę daną mu przez Boga.
Misjonarz Prowincji Warszawskiej Redemptorystów posługujący jako Prefekt kościoła św. Alfonsa w Rzymie i duszpasterz
Polonii przy Sanktuarium Matki Bożej Nieustającej Pomocy – Rzym
o. Piotr Andrukiewicz CSsR