Dzisiejsza noc jest piękna i wzruszająca. Łatwo nam przychodzi zatrzymać się jedynie przy jej doczesnym wymiarze. Rodzinna atmosfera, choinka, wieczerza wigilijna, modlitwa, życzenia, kolędy śpiewane razem albo słuchane w telewizji lub radiu – to wszystko sprawia, że robi się cieplej na sercu, a ludzie wydają się być lepsi i milsi niż zwykle. Jak to pięknie, że przyszliście tej nocy od rodzinnego stołu wigilijnego do kościoła, do stołu Eucharystii. Jak to dobrze, że jesteśmy tutaj, aby razem świętować przyjście Boga na ziemię w małym Dziecięciu, które narodziło się w Betlejem. To małe Dziecię to Bóg-Człowiek Jezus Chrystus, jednorodzony Syn Boga! To On sprawił, że jesteśmy tu dziś. Nie kto inny, tylko On.
Oto twój Zbawca przychodzi! (Iz 62, 11) Taką zapowiedź słyszymy dziś w pierwszym czytaniu. Gdy przychodzi do mnie ktokolwiek, dojdzie do spotkania między nami tylko pod warunkiem, że jestem u siebie i tego kogoś do siebie wpuszczę. Gdy ja nie jestem u siebie, wówczas zazwyczaj drzwi do mnie są solidnie zamknięte. Co z tego, że przyszedł do mnie ważny gość, jeśli ja w tym momencie nie jestem u siebie i mam daleko do siebie? Zbawca przychodzi (Iz 62, 11) i wiadomo to nie od dziś. Sedno naszych przygotowań na przyjście Emmanuela to właśnie najpierw troska, aby być „u siebie” gdy On przyjdzie.
Bóg stał się człowiekiem – to treść dzisiejszej Uroczystości. Tę samą treść wyrażamy również sformułowaniem, że Słowo stało się Ciałem (J 1, 14). Słowo Boga stało się Wydarzeniem w ludzkim świecie! Niegdyś, w historii Izraela, Bóg niejednokrotnie pouczał ludzi przez proroków, a w tych ostatecznych dniach przemówił do nas przez Syna (Hbr 1, 2). Już wcześniej słowo Boga niosło treść ważną dla ludzi, a teraz – Bóg przemówił najpełniej.