Niedziela, 01 stycznia 2017 roku, Oktawa Narodzenia Pańskiego, Rok A, I
Chyba nie ma ludzi, którzy nigdy nie planowaliby sobie przyszłości. Wystarczy, że kładziesz się do łóżka, a w głowie układasz już swoisty pomysł na jutrzejszy dzień. Znasz przecież listę swoich obowiązków, podejmujesz się konkretnych zadań i współtworzysz historię swojej rodziny, grupy modlitewnej, parafii, dzielnicy, miasta. Można by orzec, że bez planowania swojej przyszłości – odnoszącej się do jutra, do przyszłego tygodnia albo następnego miesiąca – nie bylibyśmy w stanie normalnie funkcjonować w życiu rodzinnym, społecznym i zawodowym.
Maryja też pewnie miała swoje plany na przyszłość. Ale w te Jej dziewczęce marzenia wchodzi Bóg i od tej pory wszystko jest inaczej. Przeżywamy dziś uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki Maryi. Każdy nowy rok rozpoczynamy od tej uroczystości. Oto Niewiasta wybrana przez Boga na Matkę Syna Bożego trzyma w dłoniach Wcielone Słowo Boże. Spełniają się słowa, któreśmy słyszeli w uroczystość Bożego Narodzenia: „Naród kroczący w ciemnościach ujrzał światłość wielką” oraz „Gdy nadeszła pełnia czasu…”. Oto przed nam dziś stoi Maryja i wskazuje nam – pielgrzymom ziemi – drogę, po której mamy iść. Bóg zechciał, aby nasze doczesne życie i życie wieczne otoczone było opieką macierzyńską Maryi. Dlatego od wieków wybrał Maryję za Matkę swego Syna. Już w raju zapowiedział pierwszym rodzicom, mówiąc do szatana: „Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a niewiastę”. W rzeczywistości Jezus potrzebował Maryi, by stać się człowiekiem, czyli jednym z nas. Ona pierwsza ukazała światu owoc swego łona. Jej misja była i jest bardzo wielka, bo potrzebuje Jej kościół, potrzebujemy Jej my, którzy jesteśmy w drodze do domu Ojca. Żyjemy bowiem w czasach, gdy wszystko dzieje się za szybko, za nerwowo, nierzadko byle jak, ze szkodą dla nas samych. Dlatego właśnie warto pochylić się nad dniem dzisiejszym, by znaleźć te dobra, które ciągle dla nas i przed nami Maryja otwiera. Maryja – Matka Boga, ale i nasza, Matka naszej wiary.
Przed jednym ze starych kościołów hiszpańskich znajduje się figura Matki Bożej. Figura bardzo dziwna. Matka Boża jest pochylona. Wyjaśnia to stara legenda: „Kiedyś figura ta stała prosto, ale pewnego dnia stanęła przed figurą maleńka dziewczynka. Uwiła wianek z kwiatów i chciała go włożyć na skronie Matki Najświętszej. Nie mogła dosięgnąć Jej głowy. Wtedy Matka Boża pochyliła się ku dziewczynce i tak już została aż po nasze dni”.
To tylko legenda, ale kryje ona w sobie głęboką prawdę, że Matka Jezusa i nasza jest nieustannie pochylona nad naszą ziemią i nad nami, jej mieszkańcami. To Ona jest tą, która – jak śpiewamy w maryjnej pieśni – wszystko rozumie i sercem ogarnia każdego z nas. Jej matczyne oczy z natężeniem biegną ku nam, bowiem Maryja, będąc Matką Boga, stała się Matką dla tych wszystkich, którzy do Niego należą. Wstawia się za nami, aby Chrystus – Zbawiciel, Książę Pokoju – rodził się w naszych sercach. Dlatego przychodzimy dziś w tę uroczystość, by spojrzeć w oczy Matce Bożej – paść na kolana i spojrzeć w Jej oczy! Bo jak pisał św. Augustyn:
Ten kto kocha, pragnie zobaczyć twarz osoby kochanej.
Wiemy jednak, że słowa to nie wszystko. Same słowa nie wystarczą. Jako dzieci Maryi musimy pokazać światu, że rzeczywiście do Niej należymy; że nieprzypadkowo mamy Matkę Boga za matkę. Nasze życie ma zaświadczyć o tym, że Matka Boga to także nasza matka. I tu widzimy, jak Bóg jest wyjątkowy. Nikt nie jest taki jak Bóg. Jest coś co Bóg robi i tylko Bóg to robi: Bóg wybrał sobie Matkę. Ja nie wybrałem swojej matki. Ty też nie wybrałeś sobie matki.
Jaką Kobietę wybrał Bóg? On dał Jej Archanioła Gabriela. Archanioł stanął w obecności tej Kobiety i przekazał Jej pozdrowienie Boga. Z pewnością aniołowie zazdrościli Gabrielowi tego spotkania. Archanioł powiedział: „Bądź pozdrowiona, Maryjo! Ty jesteś pełna łaska. Pan jest z Tobą i błogosławiony jest Owoc Twojego łona”. Elżbieta też była wyjątkowa. Chciała naśladować archanioła i dlatego mówiła: „A skądże mi to, że Matka Pana mojego przychodzi do mnie?” Nawet płód zaczął podskakiwać z radości w obecności tej wyjątkowej kobiety. Maryja jest wyjątkową kobietą. Niech ta uroczystość Bożej Rodzicielki Maryi pomoże nam zastanowić się nad sprawą ideału.
Mówi się, że żyjemy w czasach bardzo trudnych, że ludzie nieżyczliwi, aroganccy, że dzisiejszy człowiek zatracił pojęcie ideału. To nie do końca jest prawdą. Bo przecież w codzienności, gdy coś kupujemy, to chcemy, aby było to najlepsze – samochód, lodówkę – ba, nawet masło czy makaron. Wiedzą o tym dobrze panie zajmujące się kuchnią. Tak więc można z całą pewnością stwierdzić, że na poziomie rzeczy materialnych dbamy, aby to z czego korzystamy, było możliwe najlepsze – powiedzmy wręcz idealne.
W Krakowie w 1999 roku mieliśmy możliwość obejrzenia cennego włoskiego obrazu Wenus z Milo. Obraz ten obejrzało wiele osób. Odniosłem wrażenie, że większość to były panie, a w przewodniku można było przeczytać, że krytycy sztuki uznali ten obraz za wzór piękna i harmonii ludzkiego ciała. Tu też dążymy do ideału – aby jakoś wyglądać – możliwie najlepiej. A skoro mamy odwagę pytać o ideał wśród rzeczy materialnych, ideał ciała, to czy mamy odwagę pytać o ideał w znaczeniu moralnym, duchowym? Patrzymy na Maryję i uświadamiamy sobie, że łączy nas z Maryją tak wiele – przede wszystkim WSPÓLNY ARCHITEKT – Bóg, który zapragnął na tym świecie Maryi, i ciebie, i mnie. Fundament położył ten sam architekt – czy jednak to, co zbudowałem do tej pory, to piękna budowla czy pospolita rudera? Niech Maryja swoją obecnością niepokoi jak zawsze niepokoić będzie piękny obraz w porównaniu z kiczem.
Jakże trzeba nam, Polakom, na nowo przylgnąć do Maryi i Jezusa, który jest Zbawicielem świata. Człowiek potrzebuje Matki. Szczególnie Matki potrzebuje współczesny człowiek, który zagubiony w szalonym wirze życia pozbawionym ciepła tęskni do Matki bardziej niż kiedykolwiek. Dlaczego tak jest? Każdy z nas pragnie być kochanym, a najbardziej miłości człowiek doświadcza od Matki, która kocha nawet wtedy, gdy nie dorastamy do tej miłości, kiedy Jej miłość odrzucamy, kiedy ranimy Ją brakiem miłości. Podobnie jest też i z Kościołem, żywym Kościołem, którym my jesteśmy. Boża Rodzicielka Maryja to także nasza Matka. Wiedzieli o tym nasi przodkowie, nazywali Ją Bogurodzicą Dziewicą. Wiedzieli o tym szczególnym zadaniu Maryi, gdy mówili ustami poetów:
Nigdym ja ciebie, ludu, nie rzuciła.
Nigdym od ciebie nie odjęła lica.
Jam po dawnemu, moc twoja i siła, Bogurodzica!
Tak pisała w okresie niewoli Maria Konopnicka do Polaków, aby ich podtrzymać na duchu. Zmienne koleje losu przechodził nasz naród, gdy spotkał i poznał Maryję. Różne burze przechodziły nad polską ziemią. Świeciły nad nią łunami pożarów, nieszczęść i wojen. Ale naród nasz nigdy nie wyparł się Matki Bożej, swej Matki, która zawsze przychodziła mu z pomocą.
Podczas wizyty w Watykanie Prymasa Stefana Wyszyńskiego, papież św. Jan XXIII pytał o sytuację Kościoła w Polsce. Podziwiał niezwykły fenomen trwania jedynego w państwach komunistycznych niezależnego Kościoła. Mówił:
Matka Boża opiekuje się wami, bo Ją zawsze czciliście.
Te słowa namiestnika Chrystusowego wiele nam mówią... Maryja pozostała razem z nami, jest blisko Ciebie, chce pomóc Ci lepiej żyć. Popatrz na Jej życie i zobacz, że Ona może Ci pomóc. Ona, pomimo że była Matką Boga, również przeżywała wszelkie radości i smutki codziennego życia. Ona wie, co to znaczy cierpieć i radować się; Ona wie, co to znaczy pomagać, co to znaczy nie wiedzieć, co w danej chwili zrobić. Ona doświadczyła, jak serce się kołacze, gdy Jezus zniknie gdzieś za horyzontem. Ona wie i Ciebie rozumie…
Miał rację kardynał Meisner, mówiąc o Janie Pawle II:
Papież zawsze trwał w swej jedności życiowej z Chrystusem. Wszystko, co pisał, musiało stawać się Ewangelią; wszystko, co mówił – jej przepowiadaniem, a cały świat był dla niego miejscem spotkania z Chrystusem. Dlatego przypominał on samego Jezusa Chrystusa. Niekiedy próbowałem sobie wyobrazić, jak wyglądałby Jezus, gdyby miał 65, 70, 80 albo 85 lat. Jestem przekonany, że wyglądałby jak Karol Wojtyła w podobnym wieku. Dlatego od papieża odchodziło się lepszym, aniżeli się do niego przychodziło.
Właśnie tacy stają się wszyscy, którzy u Maryi szukają wsparcia i doznają Jej orędownictwa.
W ten dzień powierzamy również Maryi sprawę pokoju na świecie. Pokój jest kategorycznym nakazem chwili zwłaszcza dziś w zwaśnionym, pełnym konfliktów i wojen świecie. I jak wołał św. Paweł VI:
Trzeba pokój miłować, o niego się starać, mieć pokój w sercu, pokój, który jest owocem miłości i nadziei.
Dlatego wykorzystajmy tę naszą obecność w dzisiejszą uroczystość Bożej Rodzicielki Maryi, gdy Ona rozdaje obficie swe łaski i prowadzi nas do Jezusa. Bądźmy pewni, że przez Jej wstawiennictwo otrzymamy łaskę nawrócenia, oczyszczenia, i zostaniemy napełnieni Bożą miłością i wszelkim dobrem.
Maryjo, wypraszaj nam siłę, byśmy za Twoim wzorem dawali Jezusa światu, który spragniony jest pokoju. Amen.
Przełożony Domu Prowincjalnego Redemptorystów oraz Misjonarz Prowincji Warszawskiej Redemptorystów – Warszawa
o. Piotr Podraza CSsR