Sobota, 04 marca 2017 roku, VIII tydzień zwykły, Rok A, I
Święty Kazimierz zawsze
przygotowany na spotkanie z Odkupicielem…
W życiu młodego królewicza Kazimierza rozbłysły we wspaniały sposób chrześcijańskie cnoty. Urodził się w Krakowie w roku 1458. Był synem króla Kazimierza Jagiellończyka, władcy Polski i Litwy, jego matką była Elżbieta Austriaczka. Szczególne miejsce i rolę w jego życiu odegrał ks. Jan Długosz, który to zaszczepił u niego miłość do poszukiwania prawdy, a przede wszystkim zdrową pobożność i wielkie poczucie odpowiedzialności moralnej, którą to kierował się przez całe swe życie. Od 17. roku życia, u boku swego ojca, był włączany w sprawy związane z zarządzaniem królestwem. Życie dworskie nie było dla niego przeszkodą, aby intensywnie się rozwijać i oddawać się sprawom i rozwojowi ducha, praktykując cnoty wiary, miłości względem ubogich, czystości (do końca swych dni żył w dziewictwie), wykwintnej uprzejmości, braterstwo ze wszystkimi, pokorę, rozwagę, skromność w zachowaniu i obyczajach, surowość życia, pokutę i umartwienie.
Kazimierz przez całe swe życie nieustannie przygotowywał się na spotkanie ze swym Odkupicielem i Panem Jezusem Chrystusem oraz Jego i swoją Matką i Panią Najświętszą Maryją Panną, której tak bardzo zaufał i pozwolił się Jej prowadzić drogą wiary i czystej miłości.
Dzisiejszy fragment Ewangelii według św. Łukasza przybliża nas do zrozumienia chrześcijańskiego życia i śmierci. Poza tym, że śmierć jest realnym końcem drogi, końcem życia, jest spotkaniem, a lepiej mówiąc ponownym spotkaniem z Bogiem, który nie tylko nam daje życie doczesne i ziemskie, lecz także czyni nas uczestnikami swojego Boskiego życia. Jeśli jesteśmy Jego synami przez chrzest, będziemy także dziedzicami Jego królestwa.
Święty Kazimierz dobrze wiedział, że śmierć jest spotkaniem, a życie ziemskie przygotowaniem do niego. Do tak radosnego i ostatecznego spotkania pobudzała go nadzieja w zmartwychwstanie. Ona to też zachęcała go do rozwijania już tutaj działań i zachowań właściwych komuś, kto z ufnością oczekuje pełnego zjednoczenia z Tym, który przychodzi ponieważ nas miłuje. Królewicz Kazimierz zaufał Chrystusowi, który proponuje działania umożliwiające to przygotowanie.
Niech będą przepasane biodra wasze i zapalone pochodnie. Kazimierz był zawsze gotowy i przygotowany, by przyjmować swojego Pana i Boga, który nieustannie przychodzi, by pobudzać i wzmacniać naszą nadzieję; spotykał się z Nim w codziennej Eucharystii, w słowie Bożym, które słuchał oraz osobiście czytał i rozważał, jak również w każdej osobie szczególnie pokrzywdzonej, która potrzebowała od niego pomocy i konkretnych aktów miłosierdzia. Śmiało można powiedzieć, że nasz święty był zapaloną i spalającą się świecą, niosąc swemu ludowi płomień wiary, obecność Pana, poprzez swoje słowa pocieszenia i czyny miłości. Był bez wątpienia światłem Chrystusa (biorąc pod uwagę stan wiary niedawno co ochrzczonego ludu litewskiego). Wykorzystywał to, kim był, i to, co posiadał, by budować wokół siebie środowisko bardziej ludzkie i braterskie.
Szczęśliwi owi słudzy, których pan zastanie czuwających, gdy nadejdzie. Radość spotkania przewyższa trud czekania i już samo wyczekiwanie uprzedza entuzjazm spotkania. Stąd możemy śmiało powiedzieć, że Kazimierz żył, antycypując w radości wiecznej. Jego życie, a szczególnie śmierć mówi nam, że warto podejmować wysiłek i trudzić się, aby żyć ową nową tożsamością dzieci Bożych i braci w Chrystusie. Walka o równość i braterstwo, oddanie i ofiarna służba bliźnim, ufna modlitwa, były wyraźnymi znakami obecności Jezusa, który mu towarzyszył w codziennym wędrowaniu i podtrzymywał przez swego Ducha jego słabą ludzką wolę.
Bądźcie gotowi, gdyż o godzinie, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie. Te słowa Święty Kazimierz podjął na serio, jako wezwanie do bycia statecznym, aby raz podjętych zobowiązań nie zmieniać w zależności od okoliczności, by pracować i modlić się z zaangażowaniem, na poważnie przeżywał każdy dzień. Wiedział, że w codziennym wędrowaniu, w najdrobniejszych szczegółach, w normalności życia, odkrywa się obecność Pana. Dlatego to nasz święty rodak był zawsze uważny, czuwający, by odkrywać obecność Pana, który często zaskakuje, przychodzi bez zapowiedzi.
A to rozumiejcie, że gdyby gospodarz wiedział, o której godzinie ma przyjść. Relacje z Bogiem, jak również, spotkania z bliźnimi, nie powinny być improwizowane. Święty Kazimierz, jako dobrze przygotowany i solidnie wychowany, wiedział, że ważne rzeczy należy przygotować i że zbudowanie relacji wymaga czasu. Stąd to nie ociągał się, nie marnował czasu na sprawy błahe, drugorzędne, światowe, nie odkładał na jutro tego, co mógł zrobić dzisiaj. Będąc zaś świadom swojej godności wynikającej z chrztu, żył zawsze jako dziecko Boga i prawdziwy brat ludzi. Nie lekceważąc swych ograniczeń i słabości oraz tego, że jest narażony na pokusy, na utratę godności dziecka Bożego, zawsze liczył nie na swoje siły, ale z ufnością oddawał się w opiekę Matki Najświętszej, prosząc Ją o pomoc, a jak wiemy, nie zawiódł się.
Na pewno Święty Kazimierz jest wzorem wiary i czystości dla młodzieży. Zresztą tak też od początku był przedstawiany. Niemniej winien być także wzorem służby pro publico bono; zaangażowany w te wielkiej wagi sprawy państwa, które miały wpływ na życie całego narodu, a jednocześnie nie był obojętny sprawom zwykłego człowieka poddanego, szczególnie biednego, niezaradnego, krzywdzonego przez silniejszego. Umiera na gruźlicę 4 marca 1484 roku na zamku w Grodnie, mając zaledwie 26 lat. Jego ciało zostało złożone w katedrze wileńskiej i tam do dnia dzisiejszego spoczywa.
Witraż Św. Kazimierza. Pracownia Witraży „ART VITRA” S. C. Adama Stawińskiego z Chorzowa
/ proj. Marzena Meisner / fundatorzy: Wanda i Marian Broma z dziećmi.
Wychowawca i wykładowca w Wyższym Seminarium Duchownym Redemptorystów w Tuchowie
o. Adam Kośla CSsR