Środa, 12 kwietnia 2017 roku, Wielki Tydzień, Rok A, I
Ostatnia odsłona „Tryptyku miłości i zdrady”.
Judasz już się nie cofnie, wszystko jest jasne. Już można powiedzieć: dokonało się.
Dla nas ważny jest jednak w tym momencie gest Jezusa, zwłaszcza odczytywany w kontekście słów proroka Izajasza. Ukazuje on całkowitą wolność Jezusa w podjęciu Męki i pójściu na śmierć. Po ludzku myśląc, jest jeszcze czas, by uciec, schować się, przeczekać i powrócić w lepszym momencie. Chrystus wie doskonale, co ma się wydarzyć, a jednak konsekwentnie, krok po kroku, idzie ku spełnieniu woli Ojca.
Nie cofnie się, jak zapowiadał Izajasz, podda swój grzbiet bijącym i policzki rwącym Mu brodę. Nie ma w tym jakiejś bezradności, pogodzenia się z losem, kapitulacji wobec nieuchronności. Jak to sam powiedział w innej sytuacji, Jezus jest w pełni świadomy tego, co robi. Nikt nie jest w stanie odebrać Mu życia. Czyż nie miały już miejsca takie sytuacje, jak choćby wtedy, w Nazarecie, gdy chciano Go strącić w przepaść, czy też w Jerozolimie, gdy Żydzi porwali kamienie, by Go ukamienować? A jednak On zawsze wychodził cało z tych sytuacji. Nie uciekał, ale po prostu „nie nadeszła jeszcze Jego godzina”, dlatego nic nie mogło Mu się stać. Był całkowicie pewny miłości Ojca, słuszności Jego woli, w pełnej ufności zdany na nią, bezpieczny w jej objęciach.
Tym razem godzina Jego już nadeszła. Teraz miały wypełnić się słowa powiedziane kilkaset lat wcześniej przez Izajasza. Teraz przyszedł czas, by w pełnej wolności podążył drogą ku męce i śmierci. Bo odwiecznej pieśni miłości Boga do człowieka przyszedł czas na wielki finał, na ostatnie akordy, rozbrzmiewające tryumfem miłości, nawet w śmierci tryskającej życiem.
Ostatni obraz naszego „Tryptyku miłości i zdrady” nie jest obrazem przegranej. Jest krzykiem miłości Boga, która nie cofnie się przed niczym. W rozpiętym na krzyżu Synu Bożym odda wszystko, do ostatniej kropli krwi, do ostatniego oddechu, do ostatniego jęku samotności i opuszczenia, żeby uratować człowieka. Zejdzie do piekieł, na samo dno ludzkiego istnienia, zanurzy się nawet w nieistnieniu po to, by objąć człowieka bezmiarem swojej czułości, przywracającej życie, odradzającej nadzieję, odbudowującej straconą godność.
Jutro wkroczymy w Święte Triduum Paschalne. Wraz z Jezusem i uczniami zasiądziemy do Ostatniej Wieczerzy, wdzięczni za cud Eucharystii, w której On sam pozostał z nami na zawsze, za kapłanów, niosących nam w sakramencie Jego miłosierdzie. Przejdziemy w Wielki Piątek drogę Jego Męki. W głębokim milczeniu staniemy wobec Jego grobu. Każdy z tych dni będzie nam mówił o tej wielkiej Miłości, Miłości do końca, nie poddającej się żadnym ograniczeniom, Miłości szalonej, nienasyconej...
By wreszcie wybuchło w nas i ogarnęło w nas Światło nieznające zachodu. Zmartwychwstanie.
Misjonarz Prowincji Warszawskiej Redemptorystów – Tuchów
o. Jacek Dembek CSsR