Słowo Redemptor

Środa drugiego tygodnia Adwentu

 

 

 

Środa, 13 grudnia 2017 roku, II tydzień Adwentu, Rok B, II
Wspomnienie św. Łucji, dziewicy i męczennicy
Oczy Łucji
...

 

 

 

CZYTANIA

 

 

 

 

Kariera, pieniądze, wykształcenie, posiadanie, powodzenie – to wyznaczniki bycia i stawania się lepszym. Lepszym od kogo?

 

Lepszym od innych, tych, którzy mają ciekawszą karierę, więcej pieniędzy, lepsze wykształcenie, posiadają więcej, mają większe powodzenie i są ogólnie lepsi. Ale od kogo? – Od nas, ode mnie od ciebie. Jest we mnie tendencja do nieustannego porównywania się z innymi, tymi „lepszymi”. I nie trzeba daleko szukać, aby odnaleźć osobę, która będzie miała coś lepszego ode mnie, bo będzie potrafiła lepiej śpiewać, będzie miała większą znajomość obsługi komputera czy znajomość ortografii, kogoś, kto będzie miał szersze znajomości lub po prostu będzie miał więcej pieniędzy lub będzie ładniejszy (przystojniejszy). Porównywanie jest w nas tak mocno zakotwiczone, że jest chyba jedną z najtrudniejszych do wyplenienia wad. Nieustanny kompleks spowodowany niezadowoleniem ze swojej osoby. Tu należałoby zadać pytanie, skąd ten kompleks się bierze, bo przecież – jak wszyscy wierzymy – każdy nas jest dziełem Boga, Jego umiłowanym dzieckiem. Czy Pan Bóg mógł sobie pozwolić na fuszerkę?

 

Wewnętrzna potrzeba porównywania i zestawiania z innymi może mieć podłoże w wychowaniu, wszak nieustannie już od dzieciństwa jesteśmy nastawieni na rywalizację. Naszą pozycję w grupie wyznaczają nasze oceny zestawiane w słupki i tabelki, liczenie średnich i wręczanie świadectw z czerwonym paskiem lub bez takowego, nagrody, dyplomy, wyróżnienia. Gdy dorośniemy, standardy naszego życia określają wszechobecne konkursy piękności i uśmiechające się z reklam nadnaturalnie piękne, komputerowo upiększane modelki i modele. A gdy do tego po włączeniu telewizora zanurzymy się w życie „typowej polskiej rodziny” posiadającej rozległe gospodarstwo wiejskie, kilka szacownych apartamentów w centrum stolicy, młodych, uśmiechniętych, jeżdżących drogimi samochodami, których najważniejszym zajęciem w życiu jest snucie intryg i kolejne romanse z coraz to nowymi postaciami, to rzeczywiście możemy nabawić się kompleksu i przekonania, że moje życie jak i ja sam jesteśmy co najmniej rzecz biorąc – zwykli.

 

Dzisiejsza liturgia słowa wskazuje nam coś zupełnie odwrotnego. Bóg pokazuje nam, że nie mamy się porównywać z kimkolwiek, ale zaufać Mu i uwierzyć, że to, co mamy, jest dla nas najlepszą opcją. Bo każdy, kto odczuwa słabość lub niemoc, ma zwrócić się do Niego po pomoc, a Jezus udzieli mu jej. Jednak aby zwrócić się i poprosić o pomoc, muszę przestać się porównywać z innymi i najpierw przyjąć i zaakceptować swoją słabość. To jest pierwszy krok.

 

Jeden z moich współbraci opowiadał mi kiedyś o swoim doświadczeniu z kursu języka angielskiego w Londynie. Międzynarodowa grupa około dwunastu ludzi, a wśród nich był i on. Lektor zadał pytanie:

Kto w życiu jest szczęśliwszy ten, który akceptuje życie, jakim jest, czy ten, kto stara się je zmienić?

Większość uczestników kursu chórem odpowiedziało, że ten, który je zmienia, jedynie wspomniany współbrat odpowiedział, że szczęśwliwszy jest ten, kto życie akceptuje. Odpowiedź wywołała poruszenie, śmiech, a nawet kpinę. Na co on miał odpowiedzieć, że pierwszym krokiem do zmiany jest akceptacja zaistniałego problemu, bo jeżeli nie zrozumiem, że taki, a nie inny problem jest we mnie i nie przyjmę go, to nie będę mógł go zmienić.

 

Jedynie Bóg jest mi w stanie pomóc. Nic nie zrobię, jeżeli będę udawał, że problem jest niewidoczny czy też go w ogóle nie mam, to zawsze będę widział tylko coś lepszego u innych, a nigdy nie dostrzegę potencjału, który jest we mnie, a który chce rozbudzić we mnie Bóg.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Drukuj...

Redemptorysta Prowincji Warszawskiej, obecnie duszpasterz w Parafii Ducha Świętego – Szczecinek

o. Wacław Zyskowski CSsR

Powrót do strony głównej

Czytelnia

Polecamy